Tom I, Rozdział XIV

1.7K 139 13
                                    


Czytam to, co napisałam ponad rok temu i... Jestem załamana. Naprawdę przepraszam Was, że poziom tego opowiadania jest tak zastraszająco niski. Obiecuję, że jeśli uda Wam się dobrnąć chociaż do końcówki pierwszego tomu (którą miałam okazję pobieżnie przeglądać wczoraj wieczorem), będzie zdecydowanie lepiej.

Kiedy zaczynałam pisać to opowiadanie, byłam po sześcioletniej przerwie w pisaniu czegokolwiek... Twórczego. Dlatego wybaczcie mi te kulaśnie konstrukcje i pokrętną gramatykę. Starałam się zbetować teraz, przed publikacją, ale tak bardzo załamuje mnie ten poziom, że zwyczajnie tracę zapał. Kiedyś usiądę do tego i przeredaguję zupełnie, bo właściwie jest mi teraz zwyczajnie wstyd, że to jest tak słabe.

I nie, nie piszę tego, żebyście mi zaprzeczali i mówili, że jest cudownie i wspaniale. Po prostu zdałam sobie sprawę, jak bardzo rozwinął się mój styl na przestrzeni tego, krótkiego w sumie, czasu i dostrzegając błędy przeszłości jestem zwyczajnie zażenowana. Miałam w tym rozdziale nawet zdanie o COFANIU SIĘ DO TYŁU. Dacie wiarę?! Szczyt żenuy...

Ale i tak zapraszam, antyreklama - antyreklamą, ale historia będzie się stawała coraz lepsza i coraz ciekawsza, toteż endżojcie :*


=======================



- Wygląda na to, że wszystko z panienką w porządku. Jednak pański kamerdyner wspomniał, że kaszlała panienka krwią. - Lekarz dokładnie obejrzał dziewczynę. - Ponadto, powinna panienka zacząć się lepiej odżywiać.

- Czyli nic mi nie jest, tak?

- Tak. Jednak zalecałbym ostrożność. Jeśli atak kaszlu się powtórzy, proszę przyjechać do szpitala, zrobimy dokładne badania.

- Dobrze. - Kiwnęła głową, w myślach kpiąc z zalecenia.

Mężczyzna spakował swoje rzeczy i, w towarzystwie lokaja, opuścił pokój hrabianki. W drodze do drzwi, lekarz zatrzymał się i, mierząc wzrokiem kamerdynera, rzekł:

- Proszę o nią dbać. Ten kaszel może być początkiem groźnej choroby. Jeżeli się powtórzy, proszę niezwłocznie przyprowadzić pacjentkę do szpitala - powiedział, na co demon skinął głową. - Mówię to panu, ponieważ dobrze ją znam. Nie będzie chciała przyjść, dlatego proszę ją przypilnować.

- Oczywiście. Bardzo dziękuję.

Sebastian odprowadził doktora, a sam wrócił do pokoju dziewczyny, by, jak co dzień, pomóc jej się ubrać. Kiedy wszedł do środka, dostrzegła jego pochmurny i zmartwiony wyraz twarzy.

- Coś się stało?

Podszedł do niej z przygotowanym ubraniem i powoli zaczął rozpinać guziki jej bluzki. W milczeniu ubrał ją w zestaw podobny do tego, który miała na sobie poprzedniego dnia. Dziewczyna przyglądała się palcom demona, zgrabnie tańczącym pomiędzy kolejnymi warstwami materiału, oczekując jego odpowiedzi. Dopiął ostatni guzik koszuli i pełen powagi spojrzał głęboko w jej błękitne, dziecięce oczy.

- Panienko, obiecaj mi coś... - powiedział cicho.

Zdziwiła się. Nigdy dotąd nie prosił ją o dotrzymanie obietnicy, nie pozwalał sobie na coś tak niestosownego, jednak poważny głos mężczyzny obnażał, jak bardzo istotne było dla niego, by się zgodziła.

Kuroshitsuji: Czarna Róża DemonaWhere stories live. Discover now