No to siedzę teraz w tym nowym mieszkaniu, słucham radia, uczę się historii, piję przeterminowaną herbatę (dam zdjęcie) i tak trochę mi źle. Ale to chyba nie przez tę herbatę.
Ja chyba byłam takim przypadkiem, które jakoś wcześnie odkryło swoje "ja". Bo pamiętam, że jechałam z tatą samochodem, pamiętam nawet na jakiej ulicy i nagle doznałam jakiegoś olśnienia. To było jak: "o boże, ja to 'ja'". I siedziałam w takim szoku, że woah. To bym moment, w którym zdałam sobie sprawę z tego, że żyję i że akurat jestem sobą (s o b ą) a nie kimś innym. I że tego nie zmienię, że do końca życia będę sobą, sobą i tylko s o b ą. I szczerze mówiąc, wolałabym usunąć tę chwilę tak, by nigdy sobie tego nie uświadomić.
To jest taka przytłaczająca świadomość, że nie ma odwrotu.
Ostatnie tygodnie w sumie spędzam na niczym, jem jakieś śmieci, a piję jeszcze gorsze, siedzę do późna, wstaje wcześnie, jest mi za zimo albo za gorąco, powoli zaczynam mieć wszystkiego dosyć, a nawet nie mam na co czekać.
Jak wstaję rano z łóżka, to czuję się, jakby pod nim mieszkał jakiś upiór, który każdej nocy mnie pożera, a nad ranem wypluwa. Pewnie tak jest.
Jestem aktualnie kompletnie nie-do-życia. A nastrój zmienia mi się średnio siedem razy na godzinę.
Ale ten rozdział jest fatalny, boże.
Jak jesteście samotni tak samo jak ja, to piszcie śmiało, proszę.A to ta herbata
CZYTASZ
darkness
Randommłodość jest ciężka i gorzka, jest niezgodą na świat i niezgodą na siebie, jest od początku zmaganiem się z czułością i cierpieniem.