to był dzień

177 23 6
                                    

20 marca 2019, 23:53

Wiem, że nie było mnie tak nagle, gwałtownie i z rozmachem, bo zniknęły też wszystkie moje opublikowane tutaj książki, ale mam nadzieję, że mi wybaczysz. Musiałam na chwilę zniknąć ze świata.

(tak tylko przypominam, ze świata nie da się zniknąć)

Wracam, bo trochę zatęskniłam za pisaniem czegoś innego niż interpretacji porównawczych, rozprawek i esejów; czegoś mojego. Ale prawdopodobnie straciłam "to coś" i nawet nie wiem już, o czym mogłabym pisać.

Ostatnio dużo się nad wszystkim zastanawiam, bo mam problemu z zasypianiem i udało mi się dojść do wniosku, że nie mam bladego pojęcia kim jestem. Ciekawe. Nie wiem też gdzie jestem ani kiedy jestem i wiem, jak absurdalnie to brzmi, ale proszę zastanówcie się nad tym chwilę i spróbujcie sami sobie na to odpowiedzieć. Bardzo boję się tego, że całe życie nie jest życiem, tylko iluzją, której nigdy nie pojmiemy. I że wszystko, czego dotąd doświadczyłam, przepadnie.

To będzie jeden z tych poranków, kiedy wybudzam się ze snu jeszcze nad ranem i jestem absolutnie pewna tego, że to jeszcze bardzo wczesne "nad ranem" i wszystko powinno być jeszcze skąpane w lekkim mroku nocy, choć w sumie bardziej granicy nocy i dnia.  Ale mimo przekonania wszystko okazuje się jasne, zbyt jasne, nawet jak na dzień. Nie ma słońca; rozglądam się po pokoju, ale okazuje się, że wszystko jest na swoim miejscu. Twardy materac tak samo leżący na skrzypiącym łóżku, szorstki czerwony dywan, stary jak świat, a nawet starszy. Brązowy fotel też jest na swoim miejscu, przysunięty do drewnianego biurka, a ubrania na nim leżące również nienaruszone. Trochę już brudne lawendowe ściany są tak samo nudne jak wcześniej. Całość prezentuje się bardzo przygnębiające, tak samo jak wczoraj, trzy lata temu i jeszcze chyba przed dinizaurami. Potem chcę sięgnąć po telefon, żeby sprawdzić godzinę, chociaż jestem pewna, że jeszcze dzień się nie zaczął, ale nie jestem w stanie wyciągnąć ręki spod kołdry. Nie chodzi mi o brak sił, ja po prostu tej ręki nie mam. Próbuje więc z drugą, ale jej też brakuje. Okazuje się, że ktoś zabrał całe moje ciało, a w łóżku leży nikt. Łóżko mojej siostry też jest puste, mimo że zasypiała w nim wieczorem. Nie ma nikogo, bo wszyscy zorientowali się, że nie istnieją.

To była jednak 7:13, czyli dzień. Musiałam się pomylić.

/edit: powiem wprost: zjebałam, dlatego, że jak wiecie, cofnęłam publikację tej książki, ale nie wiecie, że jestem aż tak głupia, myśląc, że komentarze zostawione pod rozdziałami przecież się zachowają. Nie. Nie zachowały się, cholera. Straciłam całkowicie wszystkie wasze komentarze, możecie już bić brawo./

/edit2: teraz to w sumie nie wiem, czy są te komentarze w końcu czy nie/

darknessOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz