rozdział 57

241 31 7
                                    

Pov. Rye.

Obudziłem sie przytulony co pleców Andy'ego. Blondynek spał spokojnie wyglądając przy tym jak aniołek. Pocałowałem go we włosy po czym najdelikatniej jak umiałem wstałem z łóżka. Poszedłem do łazienki po czym wziąłem prysznic. Potem ubrałem sie i ułożyłem włosy.

-Co tak wcześnie?-zapytał Andy dopiero co się przebudzając.

-Nie mogłem spać więc zacząłem wcześniej.-powiedziałem po czym cmoknąłem mojego chłopaka w usta i poszedłem zrobić śniadanie.

Przy wyspie kuchennej stał już Brooklyn i cicho podśpiewywał pod nosem.

-Dobry Brookie.-powiedziałem przytulając od tyłu chłopaka. Ten chyba nie spodziewał sie mojego towarzystwa ponieważ lekko podskoczył.

-Hej.-mruknął.

-Co robisz?-zapytałem nadal trzymając chłopaka.

-Śniadanie dla mnie i Jonky'ego.-odpowiedział.

-Rye! Odsuń sie od niego albo pożałujesz!-rozkazał Duff na co ze śmiechem odsunąłem sie od blondyna. Zauważyłem ze ten jeszcze uśmiecha sie pod nosem.-I tak trzymać.-powiedział po czym sam podszedł do Wyatt'a i przytulił go od tyłu tak jak ja niedawno.

-Sorry...-zaśmiałem sie po czym zacząłem sam robić śniadanie
Zrobiłem tosty po czym poszedłem na górę do Fovvsa.

Chłopak chyba brał prysznic ponieważ słychać było lanie się wody. Wszedłem po cichu do łazienki i udałem ze ogarniam włosy które w sumie były juz dawno ułożone.

-Jezu Ryan...!-usłyszałem na co uśmiechnąłem sie lekko.

-Tak kochanie?-zapytałem z szerokim uśmiechem.

-Co ty tu robisz?-zapytał owijając się ręcznikiem.

-Wstydzisz sie mnie?-zapytałem podchodząc powoli do chłopaka.

-C...co?-zająkał się wyraźnie zawstydzony.

-Uroczo wygladasz jak sie rumienisz...-powiedziałem na co chłopak schylił głowę do dołu nie patrząc mi w oczy.-Ej...ale nie masz sie czego wstydzić...jesteś cudowny.-powiedziałem po chwili całując chłopaka.

Ten zaczerwienił sie jeszcze bardziej na co uśmiechnąłem sie nie przerywając pocałunku. Zacząłem napierać swoim ciałem na blondyna. Wepchnąłem go do kabiny po czym chciałem rozpinać spodnie ale chłopak w tym momencie odepchnął mnie.

-Ryan nie teraz.-powiedział ale ja nie chciałem odpuszczać.

-No weź...nic nam nie zaszkodzi.-powiedziałem chwytając za ręcznik który okrywał blondyna.

-Rye powiedziałem nie...!-powiedział po czym odepchnął mnie i wyszedł z łazienki.

Westchnąłem głęboko i przeczesałem nerwowo ręką włosy.

Usłyszałem trzask drzwi i wiedziałem juz ze Andy sie zdenerwował.

-Kurwa!-krzyknąłem po czym uderzyłem ręką w lustro które odrazu rozbiło sie na tysiące kawałeczków raniąc moja dłoń. Syknąłem z bólu po czym usiadłem na zimne kafelki.

Mimowolnie łzy zaczęły ściekać mi z policzków na koszulkę. Po kilku minutach ktoś wszedł a w sumie wbiegł do mojego pokoju waląc w drzwi łazienki. Zapomniałem wspomnieć ze je zamknąłem.

Po dosłownie kilku sekundach zobaczyłem jak ktoś zdejmuje je z zawiasów po czym wchodzi do mnie. Jak sie okazało był to Mikey.

-Rye coś ty...japierdole...-powiedział po czym kazał mi wstać.

Szatyn na szczęście nie pytał sie co sie stało. Był cierpliwy i czekał aż sam mu powiem ale chyba zdaje sobie sprawę z tego ze to najpewniej nie nastąpi.

Przemył mi rękę po czym zaczął mówić.

-Powiesz mi co się stało?-zapytał patrząc mi w oczy.

-Nie chce...-mruknąłem.

-Ryan czy ty...-zaczął lecz mu przerwałem.

-Nie! Nie proszę nie róbcie tego...-powiedziałem zaczynając coraz bardziej płakać.

-Jeżeli to znów sie zacznie...

-Nic sie nie zacznie bo ja nad tym panuje...-powiedziałem łkając.

-Właśnie widać...-westchnął.-Jeżeli to wróci to wiesz jakie będą konsekwencję prawda?-zapytał a ja pokiwałem głową na znak ze wiem.

-Ale naprawdę to sie nie powtórzy. Jednorazowa akcja.-powiedziałem po czym chłopak zabandażował mi dłoń i wyszedł.

Zszedłem na dół i szukałem wzrokiem Andy'ego. Podejrzewam ze jest z Sonnym bo Brook i Jack byli w salonie.

Poszedłem do kuchni wstawić wodę na herbatę ale uniemożliwił mi to uścisk ręki na moim bandażu.

-Co. To. Jest?!-zapytał Jack z miną pełną złości.

-Bandaż.-odpowiedziałem oschle.

-Ryan wiesz ze jak to wróci to będzie źle!?-zapytał.

-Ale nie wróci. Jednorazowy wybryk. Daj juz spokój.-powiedziałem i chciałem wyrwać dłoń.

-Dlaczego?!-zapytał wściekły.

-Jack daj mi spokój! To nie wróci! A nawet jeśli nie dam sie zniszczyć!-powiedziałem sam juz zdenerwowany.

-Ale co nie wróci?-zapytał Andy który ni z tąd ni z owąt zjawił sie koło nas.

-Andy to juz nie ważne.-powiedziałem.

-Ważne.-powiedział stanowczo.

-Nie. Nie ważne.-warknąłem.

-Jesteś moim chłopakiem co cholery i nie powinieneś nic przedemną ukrywać!-powiedział zdenerwowany.

-A ty ile jeszcze przedemną ukrywasz co?!-zapytałem kąśliwie.

Chłopak zmieszał sie po czym złapał mnie za rękę i pociągnął na taras. Tam posadził mnie naprzeciw siebie i kazał mówić.

-Nie chce zaczynać tego tematu.-powiedziałem nie patrząc na niego.

-Rye proszę...musze wiedzieć.-powiedział podnosząc moją brodę do góry tak abym na niego spojrzał.

-Kiedyś na coś chorowałem. Nie chce mówić na co bo sie boję ze jak to powiem to wróci. Byłem agresywny. Rzucałem sie na przypadkowych ludzi z ulicy nie patrząc czy to dziecko czy dorosły. Nie kontrolowałem tego wcale. To było nie do zniesienia. Raz nawet chciałem sie zabić aby nie krzywdzić innych. Miałem dość samego siebie. Ale pomogli mi chłopcy i Richard który codziennie ze mną rozmawiał. Dzięki chłopcom i Richardowi wyszedłem na ludzi. Ale potem zacząłem brać narkotyki. Niby jednorazowy wybryk ale potem zamieniło sie to w uzależnienie. Brałem bez opamiętania. I możesz sie juz domyślić kto mnie z tego wyciągnął. Prawie straciłem wszystko. I teraz chłopcy boją sie ze to wróci. Ze znowu będę agresywny.-powiedziałem a chłopak patrzył na mnie z politowaniem.

-Ryan dlaczego wcześniej mi tego nie powiedziałeś?-zapytał patrząc mi w oczy z bólem.

-Bałem sie ze mnie zostawisz.-powiedziałem cicho.

-Boze skarbie...-powiedział przyciągając mnie do siebie.-Nie zostawił bym cię za żadne skarby. Kocham cię i nie potrafił bym tego zrobić.-powiedział kołysając mną na boki.

-Naprawdę? Nie zostawisz mnie teraz?-zapytałem ze łzami w oczach.

-Nigdy.-powiedział całując mnie bardzo delikatnie. Oczywiście oddałem pocałunek.
Potem siedzieliśmy w ciszy dopuki nie przyszła reszta naszej bandy.

Ostatnie takie normal rozdziały😢 i tu mam pytanie.

Dlaczego akurat ta książka?
Co skłoniło was do czytania?

Chcielibyście abym napisała jeszcze jedną?

Xx❤

Nieobliczalny|Randy/Jacklyn/Dorbyn/Jachary|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz