rozdział 42

265 27 3
                                    

Pov. Corbyn.

Wystraszyłem sie zachowaniem Ryan'a. Postanowiłem nie czekać więc zgarnąłem chłopców i pojechaliśmy drugim samochodem do szpitala. Po drodze napisałem do Jonah'a w którym dokładnie są. Gdy dostałem odpowiedz ruszyłem odpowiednimi ulicami jadąc odrazu do szpitala. Mimo ze nie znam Andy'ego ani innych to wiem ze Rye potrzebuje dużego wsparcia. Mimo ze są tam chłopcy i Jonah to nie obchodzi mnie to. Jadę i koniec.

Weszliśmy do szpitala i udaliśmy sie w strone gdzie siedziała reszta. Nigdzie nie zauważyłem Rye'a więc podbiegłem do Jonah'a.

-Gdzie Ryan?-zapytałem.

-U Andy'ego. Nie wiem co z blondaskiem ale Beaumont był cały roztrzęsiony.-odpowiedział mi brunet po czym opadł na krzesło chowając twarz w dłonie.

-Chodź Dani, idziemy po piciu-powiedziałem ciągnąc mojego ,,przyjaciela" do barku.

-Jak myślisz co z Andy'm?-zapytał siadając przy stoliku.

-Nie wiem Daniel...nie mam pojęcia. Nie potrafię w takich sytuacjach być dobrej myśli. Nie umiem. Nie potrafię okłamywać samego siebie.-powiedziałem patrząc przez szybę na chłopaków.

Jonah gadał razem z Jackiem i chłopakami. Rye nadal nie wrócił z sali a ja siedze sam na sam z Dani'm.

-Corb...?-mruknął pięknooki.

-Tak?-zapytałem.

-Co masz ma szyji?-zapytał pokazując na swoją.

-Gdzie?-zapytałem nie wiedząc o co mu chodzi.

-Tutaj...-pokazał na mojej szyji pewnien punkt po czym podał mi telefon z odpalonym aparatem tak abym mógł przyjrzeć sie temu co zaintrygowało bruneta.

Nie mam pojęcia skąd ale na mojej szyji widniała wielka malinka.

-Kto mi to zrobił...?-zapytałem sam siebie.

-Moze twoja dziewczyna?-zasugerował.

-Moja dziewczyna? Dani o czym ty mówisz? Nie mam dziewczyny.-zapewniałem chłopaka.

-A Christina?-powiedział a moje oczy stały sie większe niż pięcio złotówki.

-Christina to moja była Dan! Nic mnie juz z nią nie łączy...

-To skąd ta malinka?!-zapytał zirytowany.

-Nie wiem...naprawdę!-zapewniałem.

-Yhym...-prychnął po czym wyszedł.

Walnąłem dłońmi o stół po czym wstałem i udałem sie do łazienki. Byłem wściekły. Naprawdę nie mam pojęcia skąd ta malinka.

A co do Christiny...to moja była dziewczyna. Mam z nią teraz wspaniały kontakt. Jesteśmy przyjaciółmi i cieszę sie z tego powodu. Nie chciałbym abyśmy byli do siebie wrogo nastawieni.

Byłem u niej wczoraj i zasnąłem ale nie sądzę aby mogła mi zrobić coś takiego. Dobrze wie ze ostatnio moje uczucia do Daniel'a się zmieniły.

Jeżeli to ona to musiała zrobić to specjalnie. Musiała mieć jakiś powód.

Wyszedłem z łazienki i skierowałem sie w strone chłopców.

-Ryan nadal z Andy'm?-skierowałem swoje pytanie do praktycznie wszystkich.

Wszyscy pokiwali głowami na tak. No prawie wszyscy. Daniel nadal siedział zły. Trzymał kurczowo dłoń Jonah'a.

I nagle u wrót szpitala stanął człowiek którego nie widziałem tak długo ze dziwię sie ze go poznałem...

Zachary Herron.

Byłem na niego wściekły ale jednak tęskniłem. Tęskniłem za tym człowiekiem tak cholernie. Brakowało mi go jak nikogo innego. Brakowało mi tego durnego niziołka. Brakowało mi tej piątej części układanki którą tworzyliśmy.

Właśnie...tworzyliśmy. Po odejściu Zach'a nasza paczka uległa zmianie. Nie byliśmy juz tak blisko. Moze wydawać sie ze jesteśmy ale to nie prawda. Nie mówimy sobie wszystkiego tak jak dawniej. Zach trzymał nas wszystkich razem. Przy sobie.

Chłopak szukał wzorkiem zapewne Brooka i jego bandy lecz zamiast nich zobaczył mnie. Zatrzymał sie gwałtownie po czym wstrzymał powietrze.

Nie dużo myśląc podbiegłem do chłopaka i mocno przytuliłem. Myślałem ze ten będzie miał wyjebane i mnie odtrąci ale było wręcz przeciwnie.

Chłopak na początku stał nie ruchomo ale po chwili wtulił sie we mnie. Na ten gest uśmiechnąłem się. Po jakiś pięciu minutach wkoncu odkleiliśmy sie od siebie.

-Tęskniłem Zachary-wyszeptałem.

-Ja też Corb'ie-pamiętał...pamiętał jak kiedyś każdy zdrabniał moje imie.

-Pamiętasz...-powiedziałem ze łzami w oczach.

-Oczywiście Corbyn. Nie mógłbym zapomnieć.-powiedział patrząc mi w oczy-Ale nie płakaj. Wszystko będzie dobrze.-powiedział.

-Wrócisz do Jack'a?-wypaliłem bez namysłu.

Brunet cały sie spiął po czym uśmiechnął sie.

-Nie wiem czy to możliwe Corb.-zapewnił.-gdzie reszta?-zboczył z tematu.

Poszedłem z chłopakiem do reszty. Zach przywitał sie z przyjaciółmi Ryana.

I tu nie wiedział co ma ze sobą zrobić. Stanął naprzeciw siedzącego na krzesłach Jonah'a, Daniel'a i skrępowanego Jack'a.

Jack patrzył na chłopaka z politowaniem a Jonah i Dani z szokiem. A właśnie...zapomniałem dodać ze ostatnia dwójka juz stała zamiast siedzieć.

-Zach...-mrukneli w tym samym momencie bruneci.

-Hej...-mruknął cicho Zachary. Chłopcy uśmiechneli sie po czym przytulili niższego. Teraz juz wiem jak zabawanie wyglądało to jak tylko ja sie z nim tuliłem.

Gdy trójka brunetów oderwała sie od siebie nadeszła krępująca chwila.

Zach and Jack.

-Hej Jack.-powiedział uśmiechnięty Zachary.

Dotąd siedzący ze spuszczonął głową chłopak podniósł łeb i spojrzał na o ciupinke wyższego chłopaka z szokiem wymalowanym na twarzy.

-Cze...Cześć Zach.-Mruknął nadal siedząc.

Herron pociągnął Avery'ego za rękę karząc mu tym samym wstać po czym przytulił go.

W porównaniu do nas ich przytulas nie trwał tak długo. Ale ważne ze robią postępy.

Nagle przez wrota do sali numer 367 wyszedł zapłakany Rye.

-Rye...co jest?-zapytał zaniepokojony Mikey.

-Andy on...ja...on...-mówił lecz Duff mu przerwał.

-Uspokuj sie i powiedz na spokojnie.

-Andy i ja...my...

Boże co sie tam stało...

Postanowiłam zrobić wam niespodziankę z okazji trzech tysięcy więc robie maraton!❤❤

1/?☀

Nieobliczalny|Randy/Jacklyn/Dorbyn/Jachary|Tempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang