rozdział 13

552 42 6
                                    

Pov. Andy

Poszedłem spać. Nie wiem czemu ale byłem strasznie zmęczony. No co jak co ale było grubo po 3. To co działo sie wczorajszego dnia to jakiś HIT. Najpierw Ryan prosi mnie o wybaczenie. Potem wprowadza sie do nas. Potem całuje i przytula sie z Brookiem. Potem nasza kłótnia. Potem przychodzi pobity. Następnie przychodzi załamany Brooklyn. A potem Jack ze swoim kochasiem. Nie lubie HRVA. Nie pozwolę zeby skrzywdził Brooka.

Nie zasługuje na to.

Zasnąłem.

Obudziło mnie skrzypienie drzwi. Myślałem ze to kot ale potem stwierdziłem ze nie mamy kota. Moze to Brooklyn?

Ktoś podszedl do mojego łóżka i zbliżył sie. Udawalem ze śpię. Przekrecilem sie i nagle poczułem czyjeś usta na swoich.

Szybko otworzylem oczy i nie byłem w stanie zobaczyc kto to bo było ciemno.

Ale poczułem ten charakterystyczny zapach.

Ryan...

Nic nie zrobiłem. Nie dalem rady. Nie bylem w stanie sie oderwać. Czemu on tego nie robi?

-O cholera-usłyszałem

To pewne. To Ryan.

-Co ja zrobiłem-on sie obwinia.
O to co zrobił.

-Ryan?-udałem głupa ze niby nic nie wiem

-Shit-usłyszałem jak mówi pod nosem.

-Ja juz wychodze. Widze ze śpisz. Dobranoc.

Nie zdążyłem zareagować a chłopaka juz nie było.

Czy on sie wystraszył? A moze mu sie podobam? Nieee...ja niby miałbym podobać sie takiemu jak Ryan Beaumont. Za wysokie progi...

Pov. Ryan
Boze. Czemu ja sie nie oderwalem? Przecież on mnie nie lubi.

Ale ze mnie kretyn. I jeszcze go obudziłem. Co on sobie pomyśli?

Super.

Odechciało mi sie spać więc stwierdziłem ze pójde do kuchni. Zastałem tam tą SZMATĘ.

Prychnąlem niespodziewanie na co chłopak podskoczył.

-O mój Boze Ryan ale mnie wystraszyłeś!-wydarl sie

-Zamknij morde. Na górze ludzie śpią.

-Dlaczego ty mnie tak nienawidzisz?-zapytał a we mnie sie zagotowalo.

-Bo psujesz mój plan?-odpowiedziałem

-Ja? Plan? Jaki niby? W czym ci przeszkadzam?-zapytał zakładając ręce na piersi.

Myślałem ze roztrzaskam go.

-Nie twój interes gnojku.-powiedziałem i walnąlem go z bara.

Mialem go dość.

Serdecznie dość.

-Jaki. To. Plan.-powiedział.

Podszedłem do chłopaka bardzo blisko. Skulil sie lekko. Znowu ta sama satysfakcja co z Andym.

-Posłuchaj cymbale. Nie dowiesz sie co to za plan. Rozpierdole związek twoj i Duffa. Pożałujesz ze wszedłeś w to towarzystwo. Zresztą nie jestem sam. Cobban i Andy trzymają moją strone. A to ze Jack jest zapatrzony w ciebie nie znaczy ze odepchnie nas. Lepiej trzymaj sie zdala od nas i Duffa bo nie będę miły.-powiedziałem-radze spierdalac-powiedziałem przez zaciśnięte zęby.

-Brooka juz odepchnął-powiedzial a ja podszedłem do niego i złapałem za koszulkę podnosząc to cos do góry.

-Nie waz sie mówić o nim ,,Brook" bo jesteś dla niego nikim. I nie waz sie wypowiadać jego imienia przy nim. Nie odzywaj sie do niego. Nie masz do tego prawa.-ostrzeglem go i skierowalem sie do pokoju.

Nieobliczalny|Randy/Jacklyn/Dorbyn/Jachary|Where stories live. Discover now