rozdział 22

569 35 3
                                    

Pov. Brooklyn

Ciekawi mnie co jest teraz pomiędzy Andym a Ryanem. Zachowują się...inaczej? Siedzą razem cały czas. Gdy któreś z nas idzie po nich do pokoju to leżą przytuleni do siebie. Z tego co widzę żaden nie ma chyba zamiaru sie odezwać.

Ich sprawa. Ja mam Jacka. Właśnie...jeżeli jesteśmy w tym temacie. Jack ostatnio zachowuje sie inaczej. Ignoruje mnie. Odrzuca. Uśmiecha sie dziwnie do telefonu. A kiedy w nocy przytulam sie do niego chłopak odsuwa sie lub wstaje. Nie mam pojęcia o co mu chodzi ale boje sie ze on mnie juz nie kocha. Nie przeżył bym tego. Nie chce tego tak bardzo.

Zszedłem na dół aby napić się wody. Zauważyłem Jacka wychodzącego z domu. Szybko podbieglem do okna aby zobaczyć gdzie sie udał. Moje serce powoli rozdzierało sie gdy zauważyłem ze wsiada do samochodu jakiegoś typa a potem sie z nim przytula. Chciałem wylecieć z domu i zrobić mu awanturę ale nie dałem rady sie ruszyć. Potem czułem jak moje nogi sie uginają a oczy zamykają.

Upadłem.

Obudziła mnie kłótnia na korytarzu.

-Gdzie byłeś?!-nie byłem w stanie rozpoznać głosów

-Nie twój interes Robertson-czyli napewno jest tam Sonny

-Zrozum ze juz drugi raz Brooklyn robi sobie krzywdę!

-Słuchaj...moze i jesteśmy razem ale to nie znaczy ze ma mnie kontrolować. Ja mam swoje życie a on swoje. Czy ja mu zabraniam gdziekolwiek sie ruszać?! Wychodzić z domu?! Nie! Więc niech sie przyzwyczai.

Zabolało. Nie kontrolowałem Jacka. Nigdy. Zawsze to on chciał siedzieć w domu. Czemu teraz odwrócił kota ogonem? Nie wiem ale mam nadzieję ze wyjaśnimy to co sie teraz między nami dzieję.

Po kilku chwilach Jack wszedł do pokoju zły jak osa. Udałem ze nie słyszałem kłótni.

-Jack?-udałem głupa

-Czego chcesz?!-zapytał ostro

-Coś sie stało?-zapytałem

-Nie?-odpowiedział kpiąco

-Musimy porozmawiać-chłopak na moje słowa stanął w miejscu

-O czym niby?-zapytał po dłuższej chwili

-O tym co sie teraz dzieje. O nas...

-Między nami wszystko okey. Nie wiem o co ci chodzi Brook.-powiedział lekko poddenerwowany

-Nie udawaj Jack. Dobrze widzisz ze cos sie psuje. Nie wiem o co chodzi ale wiedz ze jeżeli chcesz to zakończyć to...-mówiłem a do moich oczy napłynęło kilka łez.

-Brooklyn przestań!-krzyknął-nie chce nic kończyć!

Powiedział ze nie chce kończyć a zachowuje sie tak samo. Poczekam jeszcze kilka dni i jeżeli sytuacja sie nie zmieni to sam zerwe. Będę tego żałował. Będzie ciężko. Ale wytrzymam.

Minęło kilka dni a sytuacja bez zmian. Znowu Jack gdzies pojechał a ja mam dość siedzenia samemu i czekania iż moze wroci i przeprosi. Nic takiego sie nie stanie.

Kilka godzin później wrócił ,,mój chłopak". Nawet oficjalnie nim nie jest. Nigdy zaden z nas nie zapytał drugiego o to. Żaden nas nie mógł nazywać drugiego mianem swojego chłopaka.

-Brooklyn chodź na dół.-powiedział Jack wchodząc do pokoju.

-Nie.

Skończę to raz na zawsze.

-Co? Nie wygłupiaj sie. Chodz na dół.-powiedział stanowczo.

-Najpierw porozmawiamy.-powiedziałem patrząc na drzwi

Nieobliczalny|Randy/Jacklyn/Dorbyn/Jachary|Where stories live. Discover now