rozdział 32

380 34 10
                                    

Pov. Brooklyn

Lekko popstrykałem sie z Jackiem. W sumie poszło o byle co ale i tak byłem troche zły.

Postanowiłem iść nad jezioro.

Trafiłem bez problemu gdyż droga była prosta.

Na pomoście siedział jakis chłopak. Na początku nie rozpoznałem go gdyz był tyłem i miał kaptur ale poznałem kto to po jednym szczególe.

A mianowicie charakterystycznym chrząknięciem.

Charcha tak tylko Zach.

Wszedłem na pomost i usiadłem obok bruneta.

-Znow sie spotykamy-powiedziałem patrząc na niego z uśmiechem.

Ten odwrócił głowę w moją stronę i uśmiechnął sie.

Uroczy jest. Strasznie.

-Co cię tu sprowadza?-zapytał

-Popstrykałem sie z Jackiem i chciałem pomyśleć.

Odpowiedziałem chłopakowi zgodnie z prawdą.

-O co poszło?-zapytał patrząc przed siebie.

-Wiesz ze mie wiem? O jakieś pierdoły napewno.-powiedziałem

-Wiadomo kto zaczął?-kolejne pytanie

-Bezstronnie.

-Najgorzej.-powiedział-żaden nie będzie chciał sie przyznać.

Odniosłem wrażenie ze chłopak posmutniał.

Moze przypomniał mu sie jego były? Jak mu tam było?Jack?

-Posmutniałeś-stwierdziłem patrząc na chłopaka.

Ten prychął i spojrzał na mnie.

-Wydaje ci sie.-powiedział to tam obojętnym tonem ze az mi sie przykro zrobiło.

Przez następne 15 minut żaden z nas sie nie odzywał.

Dla Zacha temat chyba skonczony a dla mnie było głupio.

Ale co ja poradzę ze mi sie buzia nie zamyka. Co ja poradzę ze mówię za dużo.

-Mów coś gaduło-odezwał sie wkoncu uśmiechając sie.

-Skończyły mi sie tematy.-odpowiedziałem ze śmiechem.

Chłopak jak gdyby nigdy nic położył swoją głowę na moje kolana.

-Kocham cie wiesz?-zapytał

-Ja ciebie też Zach.

-Brakuje mi go.-powiedział a ja czułem jak głos mu sie łamał.

Po chwili poczułem jak moje spodnie robią sie mokre od jego łez.

-Zach'ie co sie stało?-zapytałem przejęty.

-Tęsknie za nim...Brooklyn.-powiedział.

-Za Jackiem?-zapytałem

-Za wszystkimi. Za Jackiem. Corbyn'em. Jonah'em. Daniel'em.

-To twoi przyjaciele?-zapytałem gładząc jego włosy.

-Byli przyjaciele. Nie jesteśmy juz przyjaciółmi.-wyłkał

-Dlaczego?-zapytałem.

Wspomina ich a nie przyjaźnią sie juz?

-Od zerwania mojego i Jacka nie odzywalem sie do nikogo. Odciąłem sie od przyjaciół, znajomych, rodziny. Dlatego tu przyjechałem. Chciałem zacząć od nowa. Jestem tu sam.-wyszeptał.

-Nie prawda! Masz mnie!-oburzyłem sie.

-Brook ale...-mówil lecz mu przerwałem.

-Zachary! Nie mow nawet ze nikogo nie masz. Masz mnie! Razem z chłopakami ci pomożemy! Nie. Będziesz. Sam!-podniosłem chłopaka i przytulilem go.

-Dziękuję.-wyszeptał.

Widać że zerwanie z Jackiem źle na niego wpłynęło. Skoro ból nie pozwalał mu komunikować sie z ludźmi to naprawde mu zależało. Cierpiał bardziej niz ja za Jackiem kiedy z nim zerwałem.

Po kilku minutach zauważyłem ze chłopak zasnął. Nie chcąc go budzić zabrałem go do nas.

Wszedłem do domu i skierowałem sie do swojego pokoju.

Wszedłem do swojego pokoju i położyłem chłopaka na łóżku.

Zszedlem na dół i spotkałem sie z pytającym spojrzeniem Randy'ego i wkurzonym Jackiem.

-Kto. To. Jest?!-zapytał mój chłopak.

-Mój przyjaciel.-odpowiedziałem beznamiętnie.

-Jak sie tu znalazł?!

-Przyniosłem go. Nie widziałeś?-zapytałem retorycznie.

-Po co on tu?-zapytał znowu.

-Potrzebny. Zasnął i nie chciałem go budzić.

-Gdzie niby byliście ze zasnął?!

-Jack wyluzuj-powiedział Ryan na co uśmiechnąłem sie do niego w podzięce.

-To niech mi kurw do domu nie sprowadza! Z resztą jemu samemy mało brakuje...!-wydarł sie na co chłopcy spojrzeli na niego z szokiem.

Ja zaś patrzyłem na niego z żalem. Podszedłem do wyższego i uderzyłem z liścia z całej siły. Na nim chyba nie zrobiło to wrażenia bo stał tak jak wcześniej.Po moich policzkach poleciało kilka łez.

Jack nazwał mnie kurwą. Mój chłopak nazwał mnie kurwą.

Nie sądziłem ze kiedyś takie słowa padną z jego ust.

Wyszedłem z pokoju i usłyszałem tylko jak Ryan mówi do Jacka.

-Przegiąłeś typie.

Przepraszam za spóźnienie ale ale teen wolf wciąga za bardzo...

Xx❤

Nieobliczalny|Randy/Jacklyn/Dorbyn/Jachary|Where stories live. Discover now