rozdział 47

280 27 3
                                    

Pov. Brooklyn.

Cieszyłem się ze Jack przyznał sie do tego ze jest homo. Widziałem w jego oczach strach i niepewność. Myślałem jak to wszystko sie potoczy.

Jak sie okazało mama Rye'a to jeszcze cudowniejsza kobieta niż myślałem. Do tej pory miałem do niej lekki dystans lecz wiem ze teraz będę mógł czuć sie przy Beaumontach swobodnie.

Leżałem w salonie na podłodze bo na kanapie i fotelach było mi nie wygodnie. Patrzyłem sie w sufit i próbowałem zasnąć. Wiem ze spanie na podłodze nie jest zbyt dobrym pomysłem ale chociaż spróbuję.

-Brooklyn dlaczego leżysz na ziemi?-usłyszałem nad sobą.

-Chcę spać.-powiedziałem nie otwierając oczu.

-Na podłodze?

-Owszem.-odpowiedziałem.

-Moze idź do pokoju? Połóż sie na łóżku i tam spróbuj zasnąć?-powiedział chłopak.

-Jack...daj mi spać.-mruknąłem.

Po chwili poczułem jak ktoś mnie podnosi i niesie. Momentalnie wtuliłem sie w bruneta.
Chłopak zaniósł mnie do swojego pokoju po czym przykrył kocem.
Już chciał wyjść lecz złapałem go za rękę.

-Śpij ze mną.-wymruczałem.

-Ale ja nie chce spać.

-Jackie proszę...-powiedziałem ziewając.

Chłopak westchnął po czym położył sie obok mnie.

-Przytul mnie.-szepnąłem otwierając powoli oczy.

-Po co?-zapytał beznamiętnie.

-Jack co ci jest?-zapytałem podnosząc sie do siadu.

-A co ma być?-zapytał ironicznie.

-Nie bądź nie miły.-powiedziałem patrząc na wyższego.

-Nie jestem.-zaprotestował.

-Yhym.-mruknąłem wstając.

Chłopak nic sobie z tego nie zrobił. Przewrócił sie na brzuch i wtulił twarz w poduszkę.

-Zajebiście.-skomentowałem otwierając drzwi.

-Tylko zamknij drzwi.-usłyszałem.

Zamiast kulturalnie zamknąć drzwi trzasnąłem nimi. Zdenerwowałem sie. Nie miałem pojęcia o co mogło mu chodzić. Moze wcale nie chciał sie ujawniać przed mamą Ryan'a?
Moze sie mnie wstydzi? Moze juz nic do mnie nie czuję?

Nie Brook! Nie mów tak. Jack juz nie raz zapewniał cie o swojej miłości. Juz nie raz ci ją okazywał.

Po moim policzku popłynęła łza. Nie starałem jej bo nie miałem po co.

Zszedłem na dół i wyszedłem do ogrodu. Wyszedłem przez furtkę i skierowałem sie do lasku. Po 30 minutach znalazłem sie nad jeziorkiem. Usiadłem na końcu pomostu. Spuściłem nogi w dół tak ze podeszwy moich botów dotykały nie zruszonej tafli wody. Sam położyłem sie na plecy i zacząłem patrzeć w chmury. Było ciepło. Około 26°C. Lecz jestem takim typem człowieka ze nawet jak jest 30°C to nadal jest mi chwilami zimno.

Nie wiem ile czasu tak leżałem lecz gdy otworzyłem oczy zauważyłem ze zaczyna się ściemniać. No co jak co ale nie widzi mi sie wracać po ciemku lasem. Do tego bez jakiej kolwiek latarki czy nawet telefonu.

Muszę przyznać ze bałem sie iść po ciemku więc stwierdziłem ze pobiegne. W taki sposób pod dom dotarłem w niecałe 10 minut. Nowość. Brooklyn i bieganie.

Nieobliczalny|Randy/Jacklyn/Dorbyn/Jachary|Where stories live. Discover now