rozdział 36

330 31 5
                                    

Pov. Brooklyn.

Wychodziłem sobie z łazienki gdyż przez Brandona moja koszulka została zmoczona. Musiałem ją zmienić bo przecież nie będę paradował w mokrej. Albo bez...

Byłem juz przy ostatnich schodkach kiedy usłyszałem jak z wielkim chukiem otwierają sie drzwi tarasowe. Podszedłem tam szybko i zauważyłem Zacha. Wyglądał na przerażonego. Jakby zobaczył ducha albo cos w tym stylu.

-Zach...?-mruknąłem w strone starszego. Ten spojrzał na mnie jakby nie obecny po czym podreptał jak gdyby nigdy nic na górę.

Poszedłem za brunetem. Wszedł do mojego pokoju i usiadł na łóżku. Przypatrywałem sie mu przez chwilę. Analizowałem każdy jego ruch.

-Zach...? Stało sie coś?-zapytałem gdy ten usadowił sie juz wygodnie. Ja stałem pod komodą która była obok drzwi. A naprzeciw komody było łóżko.

-On. Tu. Jest.-powiedział patrząc w jeden nie wiadomy mi punkt.

-Kto?-zapytałem ale nie dostałem odpowiedzi.-Zachary? Kto tu jest?-zapytałem ponownie.

Ten spojrzał na mnie ze łzami w oczach. Nie wiedziałem co mam zrobić.

-Jack. Jack tu jest.-wymruczał a ja zastygnąłem w miejscu. Nie mogłem sie ruszyć. Nie wiedziałem teraz juz kompletnie co mam zrobić.

Przez ten ostatni czas dowiedziałem sie o Jacku dużo. Za dużo. Wiem o nim praktycznie wszystko.

-Jak? Gdzie?-zapytałem nadal oszołomiony.

-Na dole. W ogrodzie. Ja...-mówił lecz jego szloch który wkoncu sie z niego wydobył przeszkodził mu.

Podszedłem do chłopaka wolno i usiadłem obok. Złapałem za jego ręce i kazałem mu spojrzeć w moje oczy.

-Zach...moze go z kimś pomyliłeś? Skąd masz pewność ze to Jack?-mówiłem spokojnie.

-Ryan...on mi go przedstawił. Nie wie ze my znamy sie juz wystarczająco długo. I tak dobrze.-o shit. No tak. Przecież ten Jack był tu juz kiedyś. Nie wiem tylko jak wygląda bo nie zwracałem na niego uwagi.

O cholera. Przecież Jack uczy sie z Ryanem. A to oznacza ze ze mną tez!

-Ryan? Oh...no tak. Skumał sie z Jackiem jakiś czas temu.

-Naprawde?-zapytał brunet.-Dlaczego mi nie powiedziałeś?!-zapytał z wyrzutem

-Nie zwracałem na niego uwagi. Skąd miałem wiedzieć ze to ten Jack?-odpowiedziałem mu.

Ten spojrzał na mnie i westchnął.
Gwałtownie wstrzymał powietrze a ja nie wiedziałem o co mu chodzi.

-Zach? Co sie dzieję?-zapytałem lekko wystraszony.

-Jeżeli jest tu Jack...to Corbyn...Jonah i Daniel tez!-prawie ze krzyczał.

-To ci...?-zacząłem lecz ten mi przerwał.

-Tak Brook. To moi przyjaciele...byli przyjaciele...-powiedział ostanie słowa smutnej.

-A Jack cie poznał?-zapytałem.

-Tak.-poznał go! Jeju on go poznał! Oni muszą sie pogodzić!

Ale chyba to nie możliwe. Zerwali i juz do siebie pewnie nie wrócą...

-Dlaczego uciekłes?-zapytałem znowu.

-A co miałem zrobic? Rzucić mu sie na szyje? To mój ex halo?! Nasze rozstanie to było najbardziej huczne rozstanie w dziejach mojej poprzedniej szkoły. Jak nie całego miasteczka...nie moge. Nie dam rady Brook. Nie po tym wszystkim co sie działo...

-Rozumiem...-nie ukrywam było mi przykro. Chciałem aby sie pogodzili ale no chyba mi nie pójdzie na rękę.

Chłopak przytulil się do mnie po czym po 15 minutach kołysania zasnął.

Nie chce aby Zach był zły ale moze uda mi sie jakkolwiek naprawić ich relację. Moze akurat mi sie uda.

Albo jeszcze bardziej to spierdole...

Xx

Nieobliczalny|Randy/Jacklyn/Dorbyn/Jachary|Where stories live. Discover now