rozdział 2

761 41 1
                                    

Pov. Andy

Obudziłem sie rano cały obolały. No co jak co ale spanie na matracu to nie najlepszy pomysł ale cóż. Spojrzałem na wyświetlacz telefonu i westchnąłem widząc godzinę 5:46. Dosłownie chwilę potem moja mama wtargnela mi do pokoju z impetem

-Andy wstawaj!-chyba nie ogarnela ze nie śpie ale no-a juz nie śpisz?-zapytała a ja spojrzałem na nią jak na osobe chorą psychicznie

-Nie nie spie juz. Czemu ty tak wcześnie wstałaś?-zapytalem mojej rodzicielki

-Bo o 6:10 powinniśmy wyjeżdżać a ty nadal sie wylegiwujesz zamiast ruszyć to dupsko-powiedziała jakby z pretensją ale jednak z nutą rozbawienia.

-Dzięki mamo-no co jak co ale ona to potrafiła pocieszyć. Spojrzałem znowu na wyświetlacz i ujrzałem godzine 5:59 więc raz dwa zerwalem sie z łóżka...przepraszam...materaca i udałem sie do łazienki.

Stwierdziłem ze nie chce mi sie brać prysznica bo po pierwsze-nie mam czasu-a po drugie-boli mnie wszystko więc nie dam rady.

Ogarnąłem sie trochę i zszedlem na dół aby zobaczyć gdzie mama.
Nigdzie jej nie było więc zajrzalem przez okno i zobaczyłem ją pakującą ostatnie kartony do naszego czarnego VOLVO. Poszedłem do pokoju w celu zabrania reszty małych pierdólek i gdy juz wszystko miałem zszedlem na dół widząc jak mama opiera sie-o juz pusty i goły-blat wyszukując cos na telefonie. Gdy mnie zobaczyła zaczęła:

-Oho książę raczył zejść wkoncu.-cos sie dzieje, jest jakas wkurzona

-O co ci chodzi?-zapytalem z lekką pretensją?

-O nic. Nie ważne chodz juz. Powinnismy wyjechać juz 20 minut temu-burkneła i wyszła z kuchni.

Przez chwile patrzylem w to miejsce gdzie jeszcze przed kilkoma sekundami stała ale gdy usłyszałem swoje imie i dźwięk klaksona wyszedłem z pomieszczenia zamykając dom na klucz i dając go przez płot Pani Robbinson-przemilej i uroczej staruszce, mojej najlepszej sąsiadce.

Jesteśmy juz w drodze a ja czuje ze robie sie senny. Oczy powoli sie zamykają a głowa opada bezwladnie na szybę. Zasypiam...

Mama budzi mnie gdy juz jesteśmy na miejscu. Mozolnie wychodzę z samochodu i przyglądam sie mojemu nowemu domowi. Piękny duzy dom. Ale jedno mi nie pasuje. Wygląda jakby był urządzony. Trochę mnie to martwi. Zerkam na mamę a ona bawi się rękoma nerwowo i nie patrzy na mnie. Patrzy na swoje piękne i eleganckie pantofle. Nagle z domu-który miał byc tylko MÓJ i MOJEJ mamy-wychodzi smukły i wysoki facet o piwnych oczach ubrany w spodnie od garnituru i białą koszulę. Podchodzi do mamy i całuje ją w policzek. Ja stoje jak kołek przyglądając sie tej szopce nie wiedząc co powiedzieć.

Mama patrzy na mnie z politowaniem a ja czuje ze zaraz od środka wybuchne. Nagle odzywa sie moja kochana rodzicielka:

-Andy...chciałam ci powiedzieć ale nie było kiedy i nie było okazji-mama widząc moją twarz mówila poddenerwowana i jakby..troche sie bała? Coś w ten deseń

-Aha fajnie.

-Jestem Richard-ten dziwny typ podal mi rękę a ja usmiechnąłem sie najlepiej jak umiałem i równiez podałem mu swoją malutką łapkę

-Jak juz Pan wie jestem Andy-powiedzialem dziwnie zniesmaczony. Nie wiem czemu ale mam wrazenie ze tylko gra dobrego gaha. Wcale nie jest taki super.

-Moze wejdziemy do środka?-zaproponował nam Richard. Mama przytaknela i spojrzała na mnie. Ja usmiechnąlem sie sztucznie i pozwolilem sie prowadzić.

Weszliśmy do domu, wydawalo sie ze jest jeszcze większy. Przed pokój urządzony w kolorach bieli i szarości wydawal sie bardzo przestrzenny. Dalej salon a tam jaszcze piękniej. Biało-czarne meble i piękne białe panele drzewne dodawały miejscu klimatycznosci i delikatności.

-Andy-szturchnela mnie moja mama która chyba nadal sie obawiała ze jestem wkurzony. To znaczy...nadal jestem ale troche mniej-moze cos powiesz?

Ale co mam mówić?

-Noooo ładnie tu.-na tym skonczyla sie moja wypowiedz

Mama popatrzyła na mnie krzywo lecz chyba z lekkimi iskierkami zadowolenia ze mi sie podoba

Serio mi sie podoba. Ale jednak to nie to samo co w Essex. Mimo ze nienawidzilem tamtego miasta to tęsknie za przytulnym mieszkaniem. Ale cóż zaczynam nowe życie...można tak powiedzieć.

-Andy-uslyszlam i popatrzyłem sie na osobe która wypowiedziała moje imie. Był to Richard-moze chcesz zobaczyc górę i swoj nowy pokój?-zaproponował

-Chętnie-powiedziałem-chodźmy

Weszliśmy pięknymi czarnymi podświetlanymi schodami na góre i moim oczom ukazal sie dłuuuuugi hol z kilkunastoma drzwiami.

-Tu jest główna łazienka-pokazał mężczyzna na pierwsze drzwi od lewiej-naprzeciwko jest pralnia i suszarnia-aha napewno mnie to zainteresuje.-dalej jest pokój Jacka-kim jest do cholery Jack?

-Kim jest Jack?-zapytałem a facet papatrzyl sie na mnie jak na debila ale odpowiedział.

-Jack to mój adoptowany syn-skrzywil sie lekko. Widzialem ze nie chciał o tym gadac wiec nie naciskalem.

-Naprzeciw pokoju Jacka jest twoj pokój-pokazal na czarne lakierowane drzwi z napisem Andy. Nie wiem czemu one są podpisane. Moze ze względu na to abym sie nie zgubił? Nie wiem...

-Dalej jest...-i tu juz kompletnie nie słuchałem Richarda. Obchodził mnie tylko mój pokój i ten cały ADOPTOWANY Jack.-Mozesz juz isc do siebie jak chcesz-facet chyba juz skończył bo usłyszałem tylko te zdanie na koniec.

Przytaknąlem Richiemu-jezu czemu tak go nazwałem xddd??-i poszedlem do siebie.

Wszedlem do pokoju i zobaczyłem ze jest juz wszytko poukładane. Chyba zajęły sie tym sprzątaczki. Ale gdy podszedłem do okna zabaczylem na nim koperte więc otworzyłem ją i zacząłem czytać, a to co tam pisalo zdziwiło mnie trochę:

   Hej Andy, od dzis jestem twoim bratem więc nie musisz sie mnie bać. Pewnie Richi juz ci o mnie powiedział więc wiesz kim jestem, zobaczymy sie pewnie dopiero jutro rano bo dziś nie wracam do domu. Powiedzenia w zapoznaniu sie z Richim i domem.
      PS. To ja rozpakowalem twoje rzeczy. A i pożyczylem różową bluzę bo była zajebista. Plis nie obraź sie na mnie😂

          Jack

Aha wlasnie mój nowy ,,brat" zawalił mi bluze. Ale wywalone. I tak mam ich od cholery. Po odlozeniu listu do szuflady ległem na łóżko patrząc sie w sufit myśląc co teraz będzie ze mną i mama.

Z tą ostanią myślą zasnąlem...

Nieobliczalny|Randy/Jacklyn/Dorbyn/Jachary|Where stories live. Discover now