Pov. Ryan.
Wbiegłem przez drzwi do sali numer 367 i upadłem na kolana. Zobaczyłem mojego skarba całego w siniakach i zadrapaniach. Co mu sie stało?!
Podszedłem do łóżka i usiadłem na stołku.
-Andy...jak sie czujesz?-zapytałem chłopaka który obudził sie wraz z moim przyjazdem.
-Dobrze. Juz wszystko dobrze. Od kiedy tu jesteś jest mi lepiej.
-Co ci sie stało kochanie?-zapytałem.
-Kilku gości napadło mnie pod sklepem pana Jenkinsa. Na szczęście nic nie zabrali bo nic nie miałem przy sobie. I właśnie za to ze nic nie miałem przy sobie, dostałem.-powiedział.
-Jak dobrze ze nic poważnego ci sie nie stało skarbie.-powiedziałem tuląc sie do niższego.-przepraszam ze nie było mnie przy tobie. Ze zostawiłem cie samego. Ze zajmowałem sie sobą i Avery'm. Przepraszam...-wyszeptałem.
-Rye juz dobrze. Nic mi nie jest. Wybaczam ci. Ale obiecaj ze juz więcej mi tego nie zrobisz.-powiedział.
I teraz przyszedł mi do głowy tak durny pomysł ze o japierdziele.
-Obiecuje...Andrew mam pytanie.
-Dlaczego tak oficjalnie?-zapytał.-Ale mów.
-Wiem ze mamy dopiero 16 lat i ze jesteśmy jeszcze młodzi i głupi ale wiem ze to co powiem jest dla mnie wazne i wiem ze jestem pewien swoich słów. Więc...-wziąłem głęboki wdech.-czy chciałbyś towarzyszyć mi do końca moich dni. W bólu i miłości. Czy chciałbys kiedyś zostać moim mężem Andrew?-zapytałem patrząc w jego zaszklone oczy.
-E...Ryan ja nie wiem co mam powiedzieć. Mam totalny mętlik w głowie ale wiem ze moja odpowiedz jest prosta. Tak. Chciałbym być kiedyś twoim mężem Ryan'ie Beaumont'cie.-powiedział a moje oczy samoistnie zaczęły wydzielać łzy.
-Cieszę sie. Kocham cie Andy.-zatwierdziłem.
-Ja też cie kocham Rye.
Wyszedłem z sali nadal płacząc. Nie moge trzymać chłopców w niepewności.
Myślałem ze na korytarzu jest tylko Duff, Cobban, Wyatt,Robertson i Marais a tu nagle patrze jest jeszcze Besson, Seavey, Avery i...o kurde Herron.
Jachary sie przytulali! Jezu! Jak ja sie cieszę! Jednak są jakieś pozytywy w tym ze Andula jest w szpitalu.Wytłumaczyłem chłopcom co i jak z Andy'siem po czym weszliśmy do niego. Andula po kilku godzinach pod kroplówką wyszedł z kostnicy jak to mówi Corb.
-To co? Jedziemy do nas?-zapytał Andy wszystkich.
-Tak! Dawajcie chłopaki do nas!-wykrzyczał podekscytowany Duff.
-W sumie można jechać.-powiedział Zach na co reszta jak na zawołanie kiwnęła głowami ze sie zgadza.
Chyba sie pogodzili.
Pojechaliśmy wszyscy do nas. Z racji tego ze u nas w samochodzie jest tylko 5 miejsc jeden z chłopaków musiał jechać z resztą.
Wypadło na Brooka. Jechał z Daniel'em i Corbyn'em i Jonah'em. Ale za to Zach jechał SAM z Jack'iem. Do tego sam to zaproponował! Zachary Herron który ostatnio zrobił scenę w naszym domu i kłócił sie z Jackiem sam zaproponował ze pojedzie z Avery'm. Jestem pod wrażeniem. Serio.
Moze jednak mój plan nie pójdzie sie jebać...
2/?☀
YOU ARE READING
Nieobliczalny|Randy/Jacklyn/Dorbyn/Jachary|
FanfictionAndy~19 letni-miły, cichy i spokojny chłopiec. Nie lubiący głośnych imprez, wolący cisze, spokój i swoją wieloletnią gitarę. Ryan~19 latek lubiący głośne imprezy i gorące romanse na jedną noc. Konfliktowy i wybuchowy. Nie potrafiący odnaleźć sie wśr...