rozdział 43

263 28 3
                                    

Pov. Ryan.

Wbiegłem przez drzwi do sali numer 367 i upadłem na kolana. Zobaczyłem mojego skarba całego w siniakach i zadrapaniach. Co mu sie stało?!

Podszedłem do łóżka i usiadłem na stołku.

-Andy...jak sie czujesz?-zapytałem chłopaka który obudził sie wraz z moim przyjazdem.

-Dobrze. Juz wszystko dobrze. Od kiedy tu jesteś jest mi lepiej.

-Co ci sie stało kochanie?-zapytałem.

-Kilku gości napadło mnie pod sklepem pana Jenkinsa. Na szczęście nic nie zabrali bo nic nie miałem przy sobie. I właśnie za to ze nic nie miałem przy sobie, dostałem.-powiedział.

-Jak dobrze ze nic poważnego ci sie nie stało skarbie.-powiedziałem tuląc sie do niższego.-przepraszam ze nie było mnie przy tobie. Ze zostawiłem cie samego. Ze zajmowałem sie sobą i Avery'm. Przepraszam...-wyszeptałem.

-Rye juz dobrze. Nic mi nie jest. Wybaczam ci. Ale obiecaj ze juz więcej mi tego nie zrobisz.-powiedział.

I teraz przyszedł mi do głowy tak durny pomysł ze o japierdziele.

-Obiecuje...Andrew mam pytanie.

-Dlaczego tak oficjalnie?-zapytał.-Ale mów.

-Wiem ze mamy dopiero 16 lat i ze jesteśmy jeszcze młodzi i głupi ale wiem ze to co powiem jest dla mnie wazne i wiem ze jestem pewien swoich słów. Więc...-wziąłem głęboki wdech.-czy chciałbyś towarzyszyć mi do końca moich dni. W bólu i miłości. Czy chciałbys kiedyś zostać moim mężem Andrew?-zapytałem patrząc w jego zaszklone oczy.

-E...Ryan ja nie wiem co mam powiedzieć. Mam totalny mętlik w głowie ale wiem ze moja odpowiedz jest prosta. Tak. Chciałbym być kiedyś twoim mężem Ryan'ie Beaumont'cie.-powiedział a moje oczy samoistnie zaczęły wydzielać łzy.

-Cieszę sie. Kocham cie Andy.-zatwierdziłem.

-Ja też cie kocham Rye.

Wyszedłem z sali nadal płacząc. Nie moge trzymać chłopców w niepewności.

Myślałem ze na korytarzu jest tylko Duff, Cobban, Wyatt,Robertson i Marais a tu nagle patrze jest jeszcze Besson, Seavey, Avery i...o kurde Herron.
Jachary sie przytulali! Jezu! Jak ja sie cieszę! Jednak są jakieś pozytywy w tym ze Andula jest w szpitalu.

Wytłumaczyłem chłopcom co i jak z Andy'siem po czym weszliśmy do niego. Andula po kilku godzinach pod kroplówką wyszedł z kostnicy jak to mówi Corb.

-To co? Jedziemy do nas?-zapytał Andy wszystkich.

-Tak! Dawajcie chłopaki do nas!-wykrzyczał podekscytowany Duff.

-W sumie można jechać.-powiedział Zach na co reszta jak na zawołanie kiwnęła głowami ze sie zgadza.

Chyba sie pogodzili.

Pojechaliśmy wszyscy do nas. Z racji tego ze u nas w samochodzie jest tylko 5 miejsc jeden z chłopaków musiał jechać z resztą.

Wypadło na Brooka. Jechał z Daniel'em i Corbyn'em i Jonah'em. Ale za to Zach jechał SAM z Jack'iem. Do tego sam to zaproponował! Zachary Herron który ostatnio zrobił scenę w naszym domu i kłócił sie z Jackiem sam zaproponował ze pojedzie z Avery'm. Jestem pod wrażeniem. Serio.

Moze jednak mój plan nie pójdzie sie jebać...

2/?☀

Nieobliczalny|Randy/Jacklyn/Dorbyn/Jachary|Where stories live. Discover now