rozdział 51

249 26 5
                                    

Pov. Brooklyn.

Aktualnie nie mam co ze sobą zrobić. A raczej nic nie dam rady zrobić bo po przed wczorajszej nocy nie dam rady na nic. NA NIC. DOSŁOWNIE.

Kiedyś wam opowiem co sie działo. Bo jest co opowiadać. Zszedłem na dół do kuchni zrobić śniadanie. Postawiłem na naleśniki dla całej naszej męskiej rodziny.

Gdy skończyłem z dołu zatoczyła sie do jadalni reszta. Postawiłem jedzenie na środek i kazałem chłopcom jeść.

-Niezle gotujesz B.-powiedział Rye.

-Ależ dziękuję dziękuję...nie trzeba było.-powiedziałem z powagą a reszta zaczęła sie śmiać.

Gdy juz zjedliśmy udałem sie do swojego pokoju. Dziś mamy typowo dzień dla siebie. Takie dni mieliśmy dawno temu. Czwórką siadaliśmy w sali kinowej w domu Jack'a i oglądaliśmy filmy.

Dziś jest dzień w którym Andy będzie miał taki dzień z nami po raz pierwszy. Dzisiaj odpoczywamy i cieszymy sie z tego ze mamy jeszcze troche czasu dla siebie. Że mozemy go spędzić razem. W swoim gronie.

O godzinie 15 wszyscy zebraliśmy sie do wielkiego pokoju z kanapani i ekranem po czym zaczęliśmy wybierać filmy. Z racji tego ze nie każdy w tym gronie toleruje za dobrze horrory ich będziemy oglądać najmniej.

Na pierwszy rzut poszedł film ,,Duże Dzieci". Potem wybraliśmy ,,TO". Następnie ,,Szybcy i Wściekli". Potem jeszcze ,,Naznaczony". A na koniec ,,Krainę Lodu" tak profilaktycznie.

Jako ze ja i Andy jesteśmy najbardziej wrażliwi to najbardziej baliśmy się na horrorach. Mimo ze dla większości osób TO nie jest w ogóle straszne to dla mnie jest. Dla Fovv'sa chyba też.

Ja jak to ja i Fowler jak to Fowler zaczęliśmy przysypiać. Niestety ale nie dałem rady obejrzeć ostatniej bajki. Mimo ze ją uwielbiam to nie wytrzymałem i zamknąłem oczy.

Obudziłem sie dopiero nad ranem z ogromnym bólem głowy. Spojrzałem na zegarek i zobaczyłem ze jest 7:38. Nigdy nie budziłem sie o tej godzinie. No chyba ze do szkoły ale to co innego. Walałem sie po łóżku nie mogąc zasnąć. Po 40 minutach walania sie wstałem i wyszedłem z pomieszczenia.
Czułem sie okropnie. Bolał mnie każdy mięsień. Bolała mnie głowa. Ledwo zszedłem po schodach. O mało z nich nie spadłem bo przez przypadek stanąłem na nie ten schodek co trzeba.

Zatoczyłem sie do kuchni i zacząłem szukać tabletek. Jakieś tam znalazłem więc wziąłem dwie i popiłem wodą. Nie patrzyłem na zalecaną dawkę po po prostu chciałem normalnie funkcjonować. A jak narazie nie jest to możliwe.

Położyłem sie na kanapie i zamknąłem oczy aby choć trochę sie uspokoić.
Po 30 minutach czułem sie jeszcze gorzej. Głowa bolała mnie jeszcze bardziej. Mięśnie juz nie bolały a piekły mnie. Czułem ze teraz juz tym bardziej nie dam rady nic zrobić. Chciałem krzyknąć do Jack'a czy któregoś z chłopów aby coś zrobili lecz nie miałem siły. Leżałem bezczynnie i bezsilnie następne 5 godzin dopuki któryś z moich przyjaciół nie postanowił sie obudzić.

-Brook juz wstałeś?-zapytał Andy.

-Pomóż mi.-ledwo powiedziałem.

-B...co ci jest?-zapytał zmartwiony klęcząc obok mnie.

-Nie wiem. Pomóż mi.-powiedziałem cicho.

Chłopak popatrzył na mnie z politowaniem po czym pobiegł na górę obudzić resztę.

-Brooklyn skarbie co ci jest?-zapytał Jack.

Poruszyłem głową aby mu odpowiedzieć lecz był to zły pomysł. Syknąłem z bólu gdy poczułem jak moja głowa z każdym moim słowem czy gestem prawie ze zostaje rozsadzona.

-Jedziemy do szpitala.-powiedział Jack biorąc mnie na ręce.

W drodze czułem jak moje oczy tracą moc i samoistnie zamykają sie. Sonny widząc to zaczął cos do mnie gadać.

-Ej nie odpływaj B. Nie śpimy!-mówił lecz słyszałem jedynie te słowa. Reszta była tak nie mrawa ze nawet nie chciałem tego słuchać.

Gdy dojechaliśmy lekarz zabrał mnie do sali. Zasnąłem. Przez następne kilka godzin robili mi X badań. Budzili mnie co chwile ale tak czy tak zasypiałem.

Gdy dali mi wkoncu spokój raptem odechciało mi sie spanka.
Chłopcy weszli do mojej sali i gadali ze mną. Ci w białych kitlach dali mi jakieś leki po których czułem sie juz lepiej. Normalnie juz mogłem sie ruszać i gadać. Lekarz wszedł do sali po czym cos tam gadal lecz mało co go słuchałem.

Dowiedziałem sie jedynie ze mam chyba anginę i zapalenie płuc co razem nie jest zbytnio dobrym połączeniem ale w sumie nie obchodzi mnie to.

Wróciliśmy do domu po czym Jack odrazu wysłał mnie do swojego pokoju. Troszczył sie o mnie jak o małe bobo lecz nie przeszkadzało mi to. Lubie jak Duff jest milutki i opiekuńczy.

3/3☀

Sorry ze taki bez sensu ale narazie moja wyobraźnia i kreatywność nie ma sensu...
Niestety to juz koniec. Nie wiem kiedy będzie nowy rozdział bo jestem zarobiona ale postaram sie jak najszybciej.

A właśnie! Kocham was za 4 tysiące!🙈❤

Xx

Nieobliczalny|Randy/Jacklyn/Dorbyn/Jachary|Where stories live. Discover now