rozdział 23

538 38 6
                                    

Pov. Ryan

Z Andym lezymy właśnie w salonie. Mały śpi a ja tulę go do siebie.

Jak narazie chłopcy chyba mają gdzieś co robimy ale po domu krążą pogłoski ze jesteśmy razem. Oczywiście ze jesteśmy ale oni jeszcze nie wiedzą. I dobrze.

Człowiek im mniej wie tym lepiej śpi. A znając chłopców śniły by im sie sny 18+ ze mną i Andym. Nie chce go też narazić na głupie komentarze od nich. Tak...nadal to robią. Zostały ledwie 2 miesiące do wakacji a ja nadal nie mam planów.

Wiem ze to dość szybko planować coś tak wcześnie ale ja mam zakodowane ze jeżeli nie zaplanuje miesiąc dwa przed tp dupa z moich starań. Nigdzie bym nie pojechał ani nic.

Dlatego często przeglądam różne strony internetowe z wyjazdami za granicę.

Z tego co niosą kolejne juz pogłoski z tego domu chłopcy planują jechać do Hiszpanii. Sam bym tam pojechał. Mógł bym byc ich przewodnikiem i nauczycielem hiszpańskiego. No co jak co ale gdy byłem mały mieszkałem w tym pięknym kraju. Dlatego znam wiele podstaw tego języka. Nie chwale sie tym bo po co?

Ale oczywiście to jeszcze nie jest pewne. Może nie będą chcieli mnie zabrać ze sobą? Kto wie.

Andy przebudzil sie i wyszedl do łazienki. Do salonu wkroczył Sonny z dumnym uśmiechem na buzi.

-Sonny? Co sie tak szczerzysz?-zapytałem

-A bo miałem rację...wygrałem zakład z Mikey'em!

Jaki kurna zakład?!

-Za...zakład o co?-zapytałem niepewnie

-O to jaki kolor ma sygnet Brooka. No wiesz...ten od Jacka.-powiedział a ja odetchnąłem z ulgą.

Juz myślałem ze założyli sie o związek mój i Andy'ego.

-I co wygrałeś?-zapytałem z czystej ciekawości

-Randeczka!-powiedział entuzjastycznie

-Z kim? Jaką Randeczke?

Czyżby Sonny i Mikey szli razem na randeczke?

-Z Mikey'em. RAZEM. ROZUMIESZ TO! Ide z pieprzonym Bogiem bóstwa Mikeyem Cobbanem na randke!-wykrzyczal po czym podskoczył.

-O...wow. On ci sie podoba?-zapytałem z nadzieją ze tak.

-Szczerze...-zawachał sie-chyba troche tak-powiedział po czym wyszedl z salonu uśmiechnięty od ucha do ucha.

-Czy ja dobrze słyszałem ze Sonny i Mikey idą razem na randkę?-zapytał z niedowierzaniem Andyś.

-Taaaaak...-powiedziałem z przekąsem

-Coś sie stalo?-zapytał siadając koło mnie

-Nie...po prostu nie wiem co mam o tym myśleć. Nie chce oklamywać chłopaków ale nie chce im tez mówić całej prawdy.

-Odnośnie nas?-zapytał

-Tak. Nie zrozum mnie źle ale tak jest. Nie potrafie kłamać przed nimi. Domyślają sie juz powoli sami więc to nie ma juz sensu Andy. Powiedzmy im prawde...-chciałem jeszcze cos dopowiedzieć ale chłopak złączył nasze usta.

-Dobrze...ale nie dzis. Jest juz późno. Chcemy chyba zeby spokojnie spali. Prawda?-powiedział uśmiechając sie.

No nie moge z tym człowiekiem.

Od kilku dni śpie znowu z Sonnym bo sam tak chce. Andy nie ma nic przeciwko spaniu chłopaka ze mną więc jest jak jest.

Po odbyciu wieczornej rutyny położyłem sie koło śpiącego juz chłopaka. Niestety gdy byłem juz na pograniczu snu i jawy wybudzily mnie JĘKI i walenie czymś o ściane. Postanowiłem nie ingerować ponieważ wiedziałem ze za ścianą jest Brooklyn wraz z Jackiem.

Postanowiłem to po prostu przemilczeć. I tak to nie ma sensu. Każdy dobrze wie ze są młodzi i nie wyżyci.

Młodzi i głupi. Ale no cóż. Pora sie przyzwyczaić. Wkoncu...

Około kilka godzin później zasnąłem.

Lecz nad ranem około 9 obudziło mnie to samo. JĘKI i walenie w ściane. Miałem ten minus ze to ja spałem pod ścianą.

-Serio?-zapytałem sam siebie.

-Też nie śpisz?-usłyszałem obok.

Czyli tez to słyszy. Pewnie też go to obudziło.

-Boze ale oni są nie wyżyci.

-Pora sie chyba przyzwyczaić. To jeszcze dzieci.

-Ej! Mamy tyle samo lat! Nie obrażaj mnie. Ja z Andy...-mówiłem ale postanowiłem zakończyć mówienie gdy ogarnąlem ze mogłem powiedzieć troche za duzo.

-Ty z Andym co?-zapytał zaciekawiony.

-Nic. Nie ingeruj stary.-powiedziałem.

-Ej! Nie jestem stary! Jestem od was tylko rok starszy. To nic nie zmienia!-na to co mówił chłopak zasmialem sie-głupie małolaty.

Powiedział udając ze sie na mnie obraża. A wyjebane.

Niech sie nawet obraża. To jego sprawa.

-I nic nie powiesz?-pyta odwracając sie do mnie

-Nie-mówie obojętnie.

-Nic a nic?

-Nic a nic-mówię znowu.

-Ale ja tak nie moge żyć! Nie wytrzymam sam!

Na to co mówi chłopak zaczynam sie śmiać.

-No dobrze juz dobrze-mówię przytulajac chłopaka.

-Ej a co jest pomiędzy tobą a blondyną?-pyta

Tego właśnie nie chciałem usłyszeć...

Witam ponownie. Jak tam zakończenie roku? Zostajecie jeszcze rok w podstawówce czy juz do technikum/liceum idziecie? Płakaliście na zakończeniu?

Xx❤

Nieobliczalny|Randy/Jacklyn/Dorbyn/Jachary|Where stories live. Discover now