rozdział 38

332 26 3
                                    

Pov. Ryan.

Dziś postanowiłem spotkać sie z Jackiem i popytać go troche. Umówiliśmy sie na 12:30 w naszej jak dotychczas wspólnej ulubionej kawiarnii. Zawsze gdy sie spotykamy z chłopakami z drużyny chodzimy właśnie tam.

-Hej...-przywitałem sie z niższym.

-Witaj Ryan...-mruknął chyba lekko smutny.

-Co tam?-zapytałem.

-A jakoś leci...-tak...raczej był smutny albo lekko przygnębiony.

-Cos sie stało?-zadałem loczkowi pytanie wiedząc ze najprawdopodobniej powie ze wszystko ok.

-Ostatnio za duzo myślę...-oh. Moze jednak powie prawdę.-pamiętasz tego chłopaka którego mi przedstawiłeś?-zapytał a w jego oczach zobaczyłem błysk nadzieji.

-Eeee...tak. Pamiętam. Taki niski? Brunet? Przystojny?-pytałem chcąc zobaczyć jego reakcje na moje słowa.

-Um...tak. Znacie sie?-zapytał lekko zmieszany. Uhuhu chyba jest zazdrosny...

-Powiedzmy. To przyjaciel Brooklyna. Poznaliśmy sie juz dawno ale nie gadamy zbytnio. A dlaczego pytasz?

-Jakoś tak...-zaczął.

-A wy...? Znacie sie?-powiedziałem chcąc usłyszeć oczekiwaną odpowiedz.

-Tak...to znaczy nie. Musiałem go z kimś pomylić.-powiedział szybko sie poprawiając.

-Aha...to co zawsze?-zapytałem mając na mysli naszą ukochaną herbatę malinową i ciastko.

-Koniecznie.-ożywił sie troche.

Było mi przykro ze Jack nie powiedział mi prawdy o nim i Zachu. Było mi tez żal Zacha bo on wspominał o Jacku i nigdy o nim nie zapomniał a ten? Urywa temat i próbuje na siłę zapomnieć. To smutne. Ale moze jeszcze uda sie mi jak i Brookie'mu ich zeswatać.

-Idziemy do mnie?-zapytałem.

Chłopak cały spiął sie ale na szczęście sie zgodził.

-Idz odrazu do mnie a ja zrobie nam herbatki.-,,rozkazalem" chłopakowi.

Niższy podreptał do mnie a ja ruszyłem do kuchni. Tam zobaczyłem osobę która teraz była najmniej potrzebna.

-Kurwa...-szepnąłem sam do siebie.-Hej Zach.

Ten odwrócił sie i posłał mi szczery uśmiech.

-Cześć Rye. Co tam?-zapytał.

-A dobrze. Jest ktoś?-zapytałem mając na myśli moich przyjaciół. I mojego chłopaka oczywiście.

-Tak. Sonny i Brooklyn. Będziemy oglądać film. Chcesz z nami?-zapytał szczerząc sie.

-Eee...zobacze Zach'ie.-powiedziałem po czym zabrałem dwie herbaty i ruszyłem do siebie.

-Nareszcie. Co ty tyle tam robiłeś...-powiedział Jack zabierając mi swój kubek.

-Zagadałem sie z Za...Sonnym. Tak...z Sonnym. Wiesz jaka z niego gaduła.-zaśmiałem sie nerwowo ale na szczęście chłopak chyba tego nie wyczuł.

Postanowiłem zrobic cos durnego ale moze sie uda.

Napisałem do Brooka aby na chwile przyszedł do łazienki na korytarzu.

-Co chciałeś? I dlaczego w toalecie?!-zapytał z pretensją

-Słuchaj...u ciebie jest Zach a u mnie Jack...-mówiłem lecz blondyn mi przerwał.

-Jack?! Dlaczego on tu jest? Czemu go przyprowadziłeś?!-zapytał szeptem.

-Skąd mogłem wiedzieć ze Zachary tu będzie?-zapytałem cicho.-Nie jestem kurwa jasnowidzem Brook.-mruknąłem a chłopak tylko fuknął.

-I co teraz?-zapytał.

-Wiem ze ty, Sonny i Zach będziecie oglądać filmy. Zach mnie zaprosił. I pomyślałem ze ja przyjde z Jackiem i spróbujemy ich pogodzić. Albo chociaż przytrzymać przy sobie. Przez chwile.

-To najdurniejszy pomysł jaki wpadł ci do głowy Rye! Oni sie pozabijają. Ja nie chce mieć ich na sumieniu. A jak nie pozabijają to ten dom zamieni sie wkoncu w dom żalu i lamentu. Zach wpadnie w histerie jak poprzednim razem. Nie wiem jaki jest Jack ale nie obchodzi mnie on. To głupie Ryan.-powiedział a ja straciłem nadzieję.

-Co szkodzi nam spróbować?-zapytałem.

-Ostatnim razem ledwo uspokoiłem Zachary'ego wiesz co będzie teraz? Będzie na ciebie wściekły!-cholera. I co teraz?

-A chuj ci w dupe. Nie to nie.-powiedziałem bez sił. Chłopak tylko westchnął i zgodził sie.

Wystarczyło tylko chwile poczekać.

Brook poszedł wyszukać z Zach'iem film. Napisał mi wiadomość ze wszystko juz gotowe i ze juz wygodnie siedzą.

-Jack...?-zwróciłem uwage chłopaka.

-Tak?-zapytał.

-Idziemy obejrzec film z Brookiem i Sonnym?-zapytałem z nadzieją ze sie zgodzi.

-Okey. Chodźmy.

Pora wdrążyć mój plan.

-Jesteśmy!-krzyknąłem wychodząc do salonu.

-Nareszcie Ryan ile mozna na ciebie...-zaczął Zachary lecz gdy zauważył kto kolomnie stoi urwał.-Brooklyn?!-zdenerwował sie.

-Tak Zach'ie?-zapytał uroczo blondynek.

-Mozemy na chwile?!-powiedział wyraźnie zdenerwowany brunet.

-Nie! Nigdzie nikt sie juz nie rusza! Przygotowujemy sie do tego wieczoru juz trzeci tydzień. Jeżeli wyjdziecie powyrywam wam nogi z dupy!-niemal wykrzyczal Sonny.-Zach nigdzie nie idziesz. Ryan. Jack siadajcie.-powiedział juz opanowany.

Jack przez ten cały czas kurczowo ściskał moja dłoń.

-Jackie chodź.-powiedziałem po czym pociągnąłem chłopaka.

Ja siedziałem obok Zacha a Jack koło mnie. Nie chciałem aby któryś czuł sie niekomfortowo.

-Zaczynamy!-krzyknął Sonny po czym włączył film.

No i wtedy chłopcy nie mieli wyboru. Sonny gdy sie złościł nie był zbyt przyjemny.

Witam ponownie. Mam nadzieję ze chyba wiadomo ze w całym tym rozdziale gdy pisałam o Jacku miałam na myśli Jacka'Avery'ego.

Nie Jacka Duffa.

Xx

Nieobliczalny|Randy/Jacklyn/Dorbyn/Jachary|Where stories live. Discover now