rozdział 54

235 28 2
                                    

Pov. Andy.

Leżałem sobie spokojnie na kanapie z Ryan'em oglądając TW. Obejrzeliśmy prawie cały 5 sezon i gdy byliśmy w połowie finału ktoś zadzwonił do drzwi. Z racji tego ze Mikey i Sonny byli na randce a Jack i Brook pojechali na jakiś tam mecz to ktoś z naszej dwójki musiał wstać i otworzyć temu komuś.

-Kto wstaje?-zapytał mój chłopak.

-Chce ci się?-zapytałem.

-Nie. Ty idź.-powiedział więc wstałem niechętnie i poszedłem do drzwi.

Nie chciało mi sie wyglądać przez wizjer więc po prostu otworzyłem drewnianą powłokę.

-Daniel?-zapytałem zdziwiony gdy ujrzałem bruneta w drzwiach razem z ogromną torbą.

-Potrzebuje pomocy.-powiedział po czym rzucił torbą o ziemię i w ekspersowym tempie przytulił sie do mnie.

-Coś sie stało?-zapytałem. Szczerze nie powinienem sie śmiać z tego co sie tu dzieje ale jestem pewny ze wyglądamy komicznie.

Ja niziutki bombel i przytulony do mnie wieżowiec patyk. Przepraszam ze tak mówię ale no taka jest prawda.

-Nie mogę mieszkać z nim pod jednym dachem.-powiedział na skraju płaczu. Wiedziałem ze coś sie dzieje.

Koniecznie musiałem dowiedzieć sie o co chodzi.

-Chodź do salonu. Tam porozmawiamy.-powiedziałem a chłopak odkleił sie odemnie i wziął swoją wielką walize.

-Seavey?-powiedział mój chłopak na widok przyjaciela.

Poszedłem do kuchni i zrobiłem nam herbatę. Wiem ze Dan woli soczki jabłkowe ale niestety u nas nikt takowych nie pije.

-Opowiadaj.-powiedziałem podając chłopakowi kubek.

Po 20 minutach płaczu i żalu i wielu niezrozumiałych słów wiedziałem już chyba wszystko. Połowy nie ogarnąłem więc potrzebowałem chwili na przeanalizowanie tego co sie odjebało.

-Kto jest głodny?!-usłyszeliśmy z korytarza więc spojrzałem w tamtą stronę.

Zach. Jeszcze jego brakowało

-Kupiłem pizze bo wiem ze byliście głodni więc...-mówił dopuki nie zobaczył dawnego przyjaciela w opłakanym stanie.

Rzucił pudełkiem o blat i podszedł do Daniel'a.
Przytulił go i głaskał po plecach uspokajająco.

-Daniel co sie stało?-zapytał patrząc na chłopaka.

-Nic. Nie ważne.-odburknął.

-Ważne. Musze wiedzieć co zrobić.-powiedział Herron co chyba zdenerwowało Dan'a.

-Zach co cie to obchodzi?! Zniknąłeś bez słowa i zostawiłeś nas samych a teraz oczekujesz ze będę ci sie ze wszystkiego zwierzał?!-wykrzyczał.

Zachary chyba nie przejął sie jego słowami. Ponownie przytulił bruneta a tem zaczął płakać w jego bluze.

-Nie oczekuję tego. Wiem ze źle zrobiłem i żałuję tego. Nie wiesz jak bardzo. Mimo ze juz się nie przyjaźnimy to nadal was kocham. Wiem co sobie o mnie myślicie. I popieram wasze zdanie. Ale zmieniłem się. Nie wiecie jak bardzo. Jeżeli nie chcesz...okej. Nie odpowiadaj. Nie muszę wiedzieć. Chce tylko waszego szczęścia.-powiedział i sam zaczął płakać. Tylko ze nie lamentował tak jak ten drugi. Był bardzo cichutki i spokojny.

Mi samemu sie łezka w oku zakręciła. Zrobiło mi sie żal ich obojgu. Dużo przeszli więc ich rozumiem. Sam nie miałem łatwo. Ale teraz na szczęście jest dobrze. Mam przyjaciół...rodzinę...brata. Chłopaka.

Nie oczekuję niczego więcej.

Gdy oboje skończyli płakać do salonu wszedł Corbyn. Widzę ze czują sie jak u siebie. Bardzo...swobodnie.

-Daniel..musimy porozmawiać.-powiedział blondyn oschle lecz stanowczo.

Widziałem ze Seavey sie waha ale po kilku minutach doszedl chyba do wniosku ze pora sobie wszystko wyjaśnić. Poszli więc do pokoju gościnnego i siedzieli tam dobre 4 godziny. Nie mam pojęcia co oni tam wyprawiali ale było cicho. Więc chyba nie będzie szkód.

Xx❤❤

Nieobliczalny|Randy/Jacklyn/Dorbyn/Jachary|Kde žijí příběhy. Začni objevovat