104

761 68 32
                                    

Rozdział zawiera scenę 18+

Powodów do świętowania było przynajmniej kilka. Dean wyliczył następujące:

Koniec trasy koncertowej zakończonej ogromnym sukcesem.

Ponad milion płyt sprzedanych na całym świecie, przez co Roberstson zaczynał myśleć o trasie międzynarodowej.

Siedmiocyfrowa kwota na koncie, co oficjalnie mianowało go milionerem, a na to wciąż nie była cała kwota, jaką miał otrzymać za sprzedaż albumu i trasę koncertową.

Koniec nagrań do drugiego albumu.

Otwarcie Ingelos.

No i wreszcie dwa najważniejsze powody: za tydzień oficjalnie zostanie mężem Casa, a dodatkowo sądownie ustalono jego ojcostwo na podstawie badań DNA, co gwarantowało mu prawa rodzicielskie do mającego urodzić się za miesiąc syna. Czyli w przypadku śmierci Lisy dziecko z automatu trafia do niego.

Jednym słowem: miał co świętować tego wieczoru.

A najlepsza inwestycja do wyposażenia klubu? Zdecydowanie wysoka na ponad dwa metry i szeroka na drugie tyle fontanna alkoholowa, w której dziś lał się szampan.

- Cassie, trzymaj mnie - poprosił, a gdy brunet mocno go złapał, wsadził głowę pod strumień alkoholu. Po chwili odsunął się, a szampan skapywał z jego włosów i twarzy. - Chcę takie w domu!

Cas zaśmiał się.

- Nie mamy miejsca.

- Ale w domu w Los Angeles mamy!

- Już się upiłeś? - spytała Charlie, która właśnie przyniosła im drinki.

Dean uśmiechnął się szeroko biorąc szklankę od przyjaciółki.

- Jeszcze nie - odparł upijając łyka z zawartości szklanki. - Ale mam zamiar. Widzisz ile tu jest ludzi? Niektórzy przyjechali aż z Kansas, rozumiesz to?!

- Tak, spotkałam nawet kogoś z Nowego Jorku - przyznała, Dean rozłożył ręce podekscytowany.

- Boże, Charls, mówiłem już, że kocham życie?!

Charlie nachyliła się niepewnie do Casa.

- Jest trzeźwy?

Brunet zamyślił się na chwilę.

- Wątpię - przyznał.

Charlie przytaknęła przygryzając wargę.

- Tak sądziłam - westchnęła.

- Jestem trzeźwy - zaprotestował Dean. - Ale Cas zaraz nie będzie - stwierdził i pociągnął zdezorientowanego bruneta w stronę baru. - Kiedy byłeś aniołem wypiłeś trzydzieści siedem piw i byłeś trzeźwy. Jestem ciekawy po ilu teraz cię trzepnie, skarbie - powiedział z czarującym uśmiechem.

- Zdecydowanie nie jest trzeźwy... - jęknęła Charlie, ale uznała, że nie będzie ich niańczyć. Byli dorośli.

Po kilku minutach poszukiwań wreszcie znalazła Josha i Jess, którzy własnie schodzili z parkietu odpocząć.

- Gdzie Dean? - spytał Josh.

- Pijany przy barze. Próbuje upić Casa - wskazała w stronę baru, gdzie Dean właśnie kibicował Casowi, który ciurkiem wypił całą półlitrową szklankę piwa.

Josh spojrzał w tamtą stronę widocznie zaniepokojony.

- Powinniśmy zainterweniować?

- Myślę, że mamy ważniejszy problem - przerwała im dyskusję Jess wskazując na wchodzącego właśnie do klubu mężczyznę, którego wszyscy kojarzyli aż za dobrze.

Anioł Stróż [Destiel AU]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz