10

1.3K 137 65
                                    

Następnego dnia przyjechał do pracy Impalą. Chciał, żeby silnik znowu trochę popracował po roku przerwy. Już kochał to auto, a miał je dopiero jeden dzień... było jak niespodziewany prezent od losu, którego potrzebował. Podobnie jak to, że w warsztacie nie był sam z Garthem, który był w porządku, jednak momentami zachowywał się tak, jakby chciał naśladować Bobby'ego, co trochę irytowało Deana - była też Charlie, która okazała się księgową i sekretarką w jednym. Nie wiedział o niej nic więcej niż to, że dorabiała u Gartha po tym jak musiała się przeprowadzić z rodzinnego miasta. 

Czyli niewiele się pod tym względem różnili. Chciał się dowiedzieć o niej czegoś więcej.

- Cześć - rzucił do niej wchodząc do warsztatu.

- Hej - uśmiechnęła się lekko do niego. - Znowu wcześniej?

- Zawsze - odparł odwzajemniając uśmiech. - U Bobby'ego przychodziłem o szóstej. Siódma to dla mnie nie problem. I tak nie mogę sypiać.

Tu akurat nie skłamał - miał bardzo dużo koszmarów o tym, że ojciec go znalazł i znów go skrzywdził. Często śniła mu się też zakrwawiona mama. Budził się średnio cztery razy w ciągu nocy i zazwyczaj za którymś razem rezygnował z dalszego snu. Pomijając już fakt, że był przyzwyczajony do wstawania przed szóstą.

- Bezsenność? 

- Można to tak ująć - stwierdził uśmiechając się krzywo. Nie chciał zaczynać znajomości od mówienia jej o tym, że zaledwie kilka dni temu znalazł swoją mamę zmarłą na drodze. 

Podszedł do tablicy korkowej, gdzie Garth zostawił mu listę z rzeczami do zrobienia na dziś wraz z informacją, że dzisiaj będzie później, bo musi coś załatwić. Wymiana świecy, zmiana oleju, wymiana kół... naprawdę proste rzeczy. Aż go to nudziło. Wczoraj po naprawie Impali to samo. Chciał nowych wyzwań, ciężkich napraw... u Bobby'ego zawsze dostawał najcięższą pracę, bo po prostu taką bardziej lubił.

Przebrał się i zabrał za pierwszą rzecz. Po chwili poczuł zapach kawy przy swoim ramieniu. Obejrzał się i ujrzał Charlie. Uśmiechnął się.

- Dzięki - wziął od niej kawę i podobnie jak wczoraj upił łyk. - Do której dziś pracujesz?

- Pewnie do szóstej jak zwykle - stwierdziła. - Szczególnie, że jest piątek.

Dean przytaknął. Pozostawało mu mieć nadzieję, że ma wolny wieczór. A jeśli chodzi o piątek...

- Macie tu jakieś imprezy? - wypalił i czuł się trochę jak głupek.

Wiedział, że od śmierci jego mamy minęły niecałe dwa tygodnie i teoretycznie powinien być w żałobie. Dodatkowo półtorej tygodnia temu musiał uciekać z domu, ale nie był w stanie po prostu użalać się nad swoją sytuacją. Potrzebował czegoś takiego. Potrzebował znowu zapomnieć, a nie chciał się upijać tak po prostu w domu, bo Cas by mu na to nie pozwolił. Impreza była lepszym wyjściem. Tam było dużo alkoholu i bardzo duża szansa na przypadkowy seks.

- Tak - odpowiedziała szybko. - Idę na jedną. Możesz się dołączyć jeśli chcesz. Poznasz ludzi.

Dean skinął głową i uśmiechnął się lekko.

- Chętnie. O której?

- Ósma, ale i tak wszyscy przyjdą później, więc możemy się spotkać o ósmej u mnie. Zaprowadzę cię.

Powinno być inaczej - powinien mieć adres i ją zabrać, pomijając, że to on powinien ją zaprosić, ale był tu nowy, a wspólna impreza to wspólna impreza. Dlatego się zgodził.


Garth przyszedł punktualnie o dwunastej i zastał tę dwójkę śmiejącą się, a Dean miał na głowie... czy to była kierownica obwiązana sznurkiem?! 

Anioł Stróż [Destiel AU]Where stories live. Discover now