44

777 94 16
                                    

Gabriel stanął między Lucyferem i Michałem, nie dbając o to, że stając między nimi wystawia się na atak z obu stron. Był na ich linii ognia. 

- Stop! - wrzasnął patrząc jak z ich brata nie pozostaje już nic. Ciało przypominające ludzkie zniknęło, resztki jego ciała astralnego wciąż tu były, ale to był koniec. Za chwilę nie będzie już niczego.

Hologram zniknął w momencie, gdy ujrzeli jak Cas pada nad ledwo żywym Deanem. Wtedy coś w Gabrielu pękło. Doskonale pamiętał co stało się z Lucyferem, gdy odebrano mu Ewę. Tylko, że Ewa chociaż żyła. A Dean? Jeśli zginie to Cas oszaleje. I to dużo bardziej niż Lucyfer przed laty. Lucyferowi nigdy nie dawano nadziei na to, że mógłby być z Ewą, Castielowi tę nadzieję dano. I to chyba tylko potęgowało to wszystko, co młody archanioł musiał teraz przeżywać. Bał się, że to on nie wróci, a za chwilę mogło się okazać, że nie będzie miał do kogo wracać. Gabriel nie chciał nawet myśleć o tym co jego młodszy brat zrobi z Niebem jeśli stanie się najgorsze.

- Zejdź mi z drogi, Gabrielu - powiedział ostro Michał. - Wtedy może daruję ci życie.

- Tak jak on powiedział - stwierdził Lucyfer. - Z drogi.

Nie miał zamiaru ich posłuchać.

- Czy wy jesteście obaj tacy głupi?! - warknął na nich. - Obie strony są już przegrane, nie widzicie tego?! Do tej pory zginęła już ponad połowa aniołów. Nie żyje Rafał. Nie wiadomo co się stanie z Castielem. Zakończmy to zanim całe Niebo zginie!

- Zejdź z drogi - powtórzył stanowczo Michał. - Z tobą porozmawiam później. Najpierw zabiję Lucyfera.

- Nikt więcej nie zginie! - krzyknął Gabriel i aż wstyd było mu przyznać, że tak bardzo zmieniła go śmierć Rafała. Praktycznie nigdy się z nim nie zgadzał, zazwyczaj się wyzywali i nienawidzili, ale był jego bratem, cokolwiek by nie było. 

Castiel miał rację mówiąc o planie bez rozlewu krwi - to był lepszy plan. On nie chciał śmierci nawet Michała i Rafała - chciał ich po prostu uwięzić i odebrać im moce, aby byli nieszkodliwi. Powinien był razem z nim nalegać na ten plan ignorując to, co mówił Lucyfer. Dlaczego tego nie zrobił? Dlaczego nie chciał się mieszać w strategię? Pomógł im jedynie wypracować kompromis, który zawiódł. Powinien był zrobić więcej. 

- Zaraz ty zginiesz - powiedział stanowczo Michał. - Wynoś się stąd, Gabrielu. Potem porozmawiam z Ojcem na temat twojego wspólnego spiskowania z Castielem i Lucyferem. 

- Nie - powiedział stanowczo Gabriel. - Wiesz czemu nie? Bo ten bunt nie był naszym pomysłem, tylko Ojca. Miał dość ciebie i Rafała. Miał dość tego, co robicie z Niebem, z naszymi braćmi...

- Milcz! - warknął Michał i widać było, że przez chwilę analizuje te słowa. Jednak szybko okazało się, że nie w ten sposób, w jaki Gabriel chciałby, aby to robił. - Zmieniłem zdanie, Gabrielu - stwierdził. - Za te kłamstwa zginiesz pierwszy.


Castiel nadal płakał nad Deanem. Nie był w stanie zabrać teraz jego duszy i zaprowadzić do części Nieba, w której znajdowały się dusze ludzi. Wiedział, że już dwa razy zmienił jego przeznaczenie - Dean dwukrotnie uniknął zaplanowanej śmierci, ale nie było żadnego scenariusza, który zakładałby, że Dean zginie dzisiaj w ten właśnie sposób.

I wtedy to poczuł - Jego obecność. Przez łzy dostrzegł jak rana Deana się zasklepia i wyczuł, że jego organizm się uspokaja, że dusza przestała szukać ujścia z ciała i wróciła do niego. Mimo to chłopak jeszcze przez chwilę pozostawał nieprzytomny. 

Castiel uniósł wzrok, aby dostrzec Ojca. Pierwszy raz w ludzkiej postaci. Był piątym aniołem, który go takim zobaczył. Był piękny - błękitne przenikliwe pełne miłosierdzia oczy, idealne rysy twarzy, długie siwe włosy, wąsy i brodę. Wyglądał jednocześnie staro i młodo. Ubrany był cały na biało w białe szaty przypominające szaty rzymskich cesarzy. Anioł zamarł na ten widok stwierdzając, że jego Ojciec jest piękny.

- Dziękuję - jedynie tyle był w stanie z siebie wydusić. Uratował Deana. Trudno było mu opisać wdzięczność, jaką w tym momencie odczuwał. 

- Jeszcze nie dziękuj, mój synu - powiedział łagodnie Ojciec. - Twoi bracia walczą między sobą. Musisz  to zatrzymać. Zaopiekuję się nim przez ten czas, dokończę proces uzdrawiania. Obiecuję, że będzie bezpieczny.

Castiel pokręcił głową.

- Nie chcę już walczyć. Nie słuchają mnie.

To nie był jedyny powód - nie chciał walczyć ze względu na to co przed chwilą się stało. Mógł go stracić. Nie wybaczyłby sobie gdyby go stracił. Popełnił błąd skupiając się na walce i praktycznie ignorując swoją jaźń, która stale była przy Deanie. Nie powinien był tego zrobić. Gdyby postąpił inaczej, przywiązał nieco większą moc do roli stróża... Nic z tego by się nie wydarzyło.

- Wiem, że masz teraz wątpliwości, Castielu - kontynuował z troską w głosie, wciąż łagodnie. - Ale jesteś jedynym, który może to powstrzymać. Widziałeś jak to się skończy. Ilu aniołów przeżyło w twojej wizji?

Młody archanioł przygryzł wargę.

- Trzech. Lucyfer, Baltazar i Samandriel.

- Myślisz, że Niebo podoła z trzema aniołami? 

- Czemu ja? - odpowiedział pytaniem. - Dlaczego nie poprosisz Gabriela? 

- Bo tobie ufam najbardziej, Castielu i to z ciebie jestem najbardziej dumny, mój synu.

Castiel zamarł na te słowa Ojca. Był z niego najbardziej dumny? Z niego? Spośród całych zastępów anielskich? Dlaczego z niego? W czym był taki wyjątkowy?

Przymknął oczy i złożył delikatny pocałunek na czole Deana. Przypomniał sobie jego modlitwę. Był w niego dumny. Wierzył w niego. Nie chciał go zawieść. Chciał, by Dean był z niego dumny gdy to wszystko się skończy.

- Zgoda - powiedział wreszcie.

Ale jakkolwiek nie próbowałby siebie okłamać, że robił to dla Ojca, wiedział, że to nie prawda - robił to dla Deana.


Anioł Stróż [Destiel AU]Where stories live. Discover now