48

821 98 57
                                    

Przez większość spotkania Lisa milczała i przyglądała im się uważnie. Na koniec zagroziła jedynie Deanowi, że jeszcze zostawi dla niej Casa, ale potem praktycznie się nie odzywała - wtorek, środa i czwartek były spokojne i Dean miał nadzieję, że to oznaczało dla nich trwały spokój. 

Wrócił do pracy, ale niestety Garth nie chciał na razie zatrudniać też Casa - Dean miał dwa tygodnie okresu próbnego, więc Cas zostawał w domu i zajmował się Cocolino, który nie chciał opuszczać byłego anioła nawet na chwilę, jakby bojąc się, że ten za chwilę znowu zniknie.

Może to, że się rozdzielali wyjdzie im na dobre? Mieli trochę czasu prywatnego. Każdego wieczoru Cas wychodził, nie chcąc mówić, gdzie idzie i upierał się, że woli być sam - że nie chce, aby Dean z nim szedł. Chłopak to rozumiał i dawał mu przestrzeń.

Wydawało się, że wszystko zaczynało się układać i w końcu dostali upragniony spokój.

Ale ten spokój trwał dużo krócej niż kiedykolwiek mógłby przypuszczać.

A może tak naprawdę nie było go nigdy? 

Przecież te codziennie znikanie...

Dean zaczynał mieć głupie myśli, a w chwili gdy w piątek popołudniu otrzymał ten cholerny telefon... całe nadzieje na to, że może być dobrze prysły.

Jestem w areszcie - te słowa Casa wciąż słyszał w swojej głowie. To było jak coś nierealnego. Cas i areszt? Próbował wyciągnąć od niego o co chodzi, ale ten nie chciał nic powiedzieć. Prosił tylko, żeby przyjechał i w to nie wierzył. Ale czym było to?

Wybiegł z pracy jakby co najmniej dowiedział się o śmierci kogoś bliskiego - zignorował wszelkie krzyki, pytania... Po prostu pojechał na komisariat, gdzie przesłuchiwali Casa. Wciąż nie wiedział o co chodzi, a w głowie miał najczarniejsze scenariusze. 

Kiedy usłyszał pod jakim zarzutem zatrzymali Castiela nie potrafił uwierzyć w to, co usłyszał.

- Pański współlokator jest oskarżony o zgwałcenie Lisy Braeden.

W tym momencie Dean poczuł jak robi mu się słabo.

Przecież to nie mogła być prawda. Cas nigdy... 

- Dobrze się pan czuje? - spytał policjant widząc jak chłopak robi się totalnie blady.

Oczywiście, że nie czuł się dobrze. Jego chłopak i (jak uważał) miłość jego życia został właśnie oskarżony o gwałt na matce jego dziecka. Jak niby miał się czuć dobrze?! Miał ochotę coś rozwalić.

Czy to było możliwe?

Nie spali ze sobą odkąd Cas stał się człowiekiem. Może nie potrafił poradzić sobie z potrzebami seksualnymi? A może szybko stwierdził, że jako człowiek bardziej interesuje się dziewczynami i odkrył, że wcale nie kocha Deana, ale bał mu się do tego przyznać?

Usłyszał telefon, spojrzał na wyświetlacz i zobaczył, że to Garth. Pewnie go zwolni. Znowu. Na czwarty dzień po powrocie do pracy. Nie dbał o to teraz. Nie dbał o nic innego niż to, aby poznać cholerną prawdę.

Czemu Cas w ogóle pojechał do Lisy? Skąd miał jej adres? Jaka była szansa, że przejrzał mu telefon gdy spał? 

Myślał, że znał Casa, ale może tak naprawdę nigdy go nawet nie poznał?

Ale czemu miałby zgwałcić Lisę? Z zemsty? Z potrzeby?

Cholera, przecież on nigdy nikogo nie skrzywdził... Widział co zrobił w Niebie. Nie był nawet w stanie zabić Metatrona, który poderżnął Deanowi gardło. 

Anioł Stróż [Destiel AU]Where stories live. Discover now