31

769 110 18
                                    

Sam i Charlie chodzili nerwowo po domu próbując cokolwiek wymyślić. Przez ponad trzy godziny nie wpadli na nic innego niż dzwonienie na policję i po szpitalach. Ewentualnie po znajomych, którzy próbowali pomóc go znaleźć.

- Dobra, zróbmy to inaczej. Gdzie mógł pojechać? - spytała Charlie.

- Nie wiem - odpowiedział zirytowany. Nie wiedział co zrobić i to było w tym wszystkim najgorsze.

- Lawrence?

Sam pokręcił głowa.

- Jest w zbyt słabym stanie, żeby tam jechać. Odpada.

Charlie zastanowiła się przez chwilę, po czym na coś wpadła.

- Mówiłeś, że to wszystko dlatego, że Cas go opuścił? - upewniła się, a chłopak przytaknął i zmarszczył brwi zastanawiając się co ona znowu wymyśliła. - Może pojechał gdzieś, gdzie ma z nim dobre wspomnienia - podsunęła.

Sam szybko zrozumiał, że to może być dobry trop. Dean wiedział przecież, że Castiel tu jest tylko go nie pamięta. Może liczył, że anioł go sobie przypomni? To miałoby sens.

- To może być to - przyznał. - Poznali się w szpitalu kilka godzin drogi stąd, więc tam by nie jechał - stwierdził. - Mówił, że pierwszy raz pocałowali się w naszym domu w Lawrence, więc to też wykluczamy... - zastanowił się chwilę. - Gdzie zapytał go czy będą razem?

- Na imprezie u Harry'ego - odpowiedziała szybko Charlie. - Ale tam nie pojechał, bo Harry by już do mnie dzwonił.

Sam zamyślił się. Próbował znaleźć coś jeszcze. Coś musieli przeoczyć.

- Gdzie wyznali sobie, że coś czują?

Tutaj Charlie potrzebowała dłuższej chwili do namysłu. Dean wyznał jej to tylko raz i musiała to z niego wyciągać przez prawie godzinę.

- W samochodzie - stwierdziła w końcu, a Sam miał ochotę się załamać.

Wychodziło na to, że wszystkie wspomnienia z Castielem dotyczyły domu, w którym aktualnie mieszkali, domu w Lawrence, szpitala, samochodu, imprez... chwila.

- A jezioro? - podsunął. - Zachowywali się tam jak dzieci. Byli szczęśliwi.

- I to tylko niespełna godzina drogi stąd - zauważyła. - Jedziemy.

Zanim jednak zdążyli chociażby wyjść usłyszeli silnik samochodu. Po chwili przez drzwi wszedł Dean, praktycznie się zataczając.

Sam próbował mu pomóc przejść do pokoju, ale chłopak stanowczo zaprotestował.

- Zostaw mnie - powiedział ostro. - Wszyscy mnie kurwa zostawcie.

- Gdzie byłeś? - spytała Charlie.

- Nad jeziorem - wyznał. - Wspominałem Casa. Potem zahaczyłem o jakąś dyskotekę, wyrwałem seksi laseczkę i pukałem ją na tylnich siedzeniach mojej Dziecinki. Potem ona poszła, a ja wróciłem.

Sama i Charlie zamurowało.

- Zdradziłeś Casa?! - spytał zszokowany.

Dean przewrócił ramionami.

- O ile wiem to Cas odszedł. Nie jesteśmy razem, więc go nie zdradziłem.

- Dean...

- Ciekawe czy skurczybyk się patrzył...

- Dean...

- Mówił, że nigdy...

- Dean! - Sam w końcu wrzasnął.

- Co?! - odpowiedział krzykiem.

Młodszy z braci nie dawał już rady. Zaczynał się zastanawiać czy nie powinien dać sobie spokoju i wrócić do Jess. Obawiał się, że dla jego starszego brata nie ma już szczęśliwego zakończenia, a nie chciał stracić swojej dziewczyny. Deana i tak już chyba stracił...

- Musisz się wziąć w garść. On wróci.

- Nie - powiedział stanowczo Dean. - Zaśpiewam za dwa tygodnie. Napisałem piosenkę dla tego dupka. Jeśli nie wróci, skończę ze sobą. A gwarantuję, że nie wróci.

Zarówno Charlie jak i Sam zamarli. Wiedzieli, że Dean mimo tego, że był pijany nie kłamał, Był do tego zdolny i oboje się tego obawiali.

- Myślisz, że Cas tego by chciał? - spytała Charlie, widocznie nie wiedząc jak powinna się zachować. Nie mogła go przecież pilnować cały czas. Nikt nie mógł. Jeśli postanowi się zabić, nie powstrzymają go.

- Aktualnie? - spytał ironicznie Dean. - Myślę, że go to nie obchodzi.

Chłopak przecisnął się miedzy nimi i ruszył w stronę swojej sypialni. Zdjął tylko buty i padł na łóżko. Był pewien, że będzie miał jutro kaca. Nie dbał o to. O nic już nie dbał.

Po chwili dołączyła do niego mała puchata kuleczka imieniem Cocolino.

- Hej, koleżko - odezwał się do kota, który zamiauczał. Chłopak uśmiechnął się smutno na wspomnienie miauczącego Casa. - Ciebie też porzucił - westchnął. - Przygarnął nas obu, dał poczucie bezpieczeństwa i nas zostawił... - zaczął głaskać kota, który zaczął się łasić. - Może anioły takie są - westchnął. - Może on nigdy nas nie kochał... - zaczął się zastanawiać. - Może chciał się nami zabawić... a może po prostu na to zasłużyłem? - znowu zaczął płakać. - Tyle dziewczyn, chłopaków w sobie rozkochałem tylko po to, żeby zaliczyć i odejść... może to karma - kot zaczął zlizywać łzy z jego twarzy, na co Dean minimalnie się uśmiechnął. - Dobry z ciebie kot, Cocolino. Przepraszam, że ja też cię porzucę, jeśli on nie wróci, ale nie dam rady żyć bez niego. Tylko on sprawił, że poczułem się kochany. Teraz nawet nie wiem czy był szczery...

Charlie i Sam z niepokojem przysłuchiwali się tej rozmowie Deana z kotem. Nie brzmiało to dobrze.

- Nie wierzę, że mu to zrobił - powiedział Sam.

- Cas? - spytała Charlie, a chłopak pokręcił głową,

- Dean - odparł. - Skoro tak bardzo go kochał to czemu go zdradził?

Charlie podkręciła lekko głową.

- Dean myśli, że nie są już razem, że Cas go nie chce. Próbuje zapomnieć.

- I oczywiście musi to robić poprzez seks...

- Odpuść mu - poprosiła. - Po prostu znajdźmy Casa.

- Chciałbym, żeby to było takie proste...

N/A
Znowu krócej... taki rozdział bonus w środku nocy. Jak widać sprawy mają się coraz gorzej... ale podobno po burzy zawsze wychodzi słońce, prawda? 🤔

Anioł Stróż [Destiel AU]Kde žijí příběhy. Začni objevovat