78

569 74 50
                                    

Jeden telefon, przez który Dean pożałował, że postanowili z Casem iść tego dnia do pracy pieszo...

Jedna informacja, która sprawiła, że był gotów rzucić wszystko i jechać do Lawrence.

Jess zadzwoniła około dziesiątej, kiedy Dean akurat nie mógł odebrać, jednak kilka minut później w towarzystwie praktycznie wszystkich obecnych w warsztacie (jedynie Bobby był gdzieś dalej) odsłuchał nagranie i poczuł jak z każdym kolejnym słowem robi się coraz bardziej blady.

Hej. Wiem, że jesteś w pracy i pewnie masz mało czasu. Nawet nie wiem czy chcesz o tym wiedzieć, ale Sam miał wypadek. Z tego co wiem jest w Lawrence Memorial Hospital.

- Dean... - powiedziała łagodnie Charlie, ale ten pokręcił tylko głową.

Rozmowa tu teraz nie pomoże. Skoro John Winchester miał gdzieś to, że Sam spędzi noc w areszcie, prawdopodobnie będzie miał również gdzieś, że miał wypadek. Musiał do niego jechać.

Ale jak?

Impala została w garażu. Motor też. Ale przecież był w warsztacie... Tu aż roiło się od samochodów. Wskazał na auto, które naprawił może pół godziny temu.

- Szefie, na kiedy to auto? - spytał i Garth był pewien, że Dean chce po prostu zająć myśli pracą i przez rozkojarzenie zapomniał, że już je naprawił. Nic bardziej mylnego...

- Na jutro - odparł. - Ale już...

- Super, pożyczam - stwierdził i zanim Fitzgerald zdążył w jakikolwiek sposób zareagować, wyjechał autem z warsztatu prawie potrącając przy tym Charlie. - Wybacz!

I tyle go widzieli. Nawet Cas nie zdążył zareagować. Brunet stał jak otępiały obok Charlie patrząc jak Dean odjeżdża.

- Singer! - wydarł się Garth.

Lubił tego chłopaka. Cenił go jako pracownika. Ale czasem był strasznym bezmózgim idiotą.

Bobby szybko pojawił się obok kompletnie zdezorientowany, nie rozumiejąc co właśnie się wydarzyło.

- Co się stało?

- Twój syn właśnie ukradł samochód...


Dean dojechał do szpitala dwie i pół godziny później. Po drodze chyba czterokrotnie błysnął fotoradar, ale nie dbał o to - dołoży klientowi pieniądze do auta. Teraz liczył się Sam.

Niczym opętany wpadł do budynku i podbiegł do recepcji.

- Sam Winchester - rzucił. - Przywieziono go jakieś trzy godziny temu.

Pielęgniarka spojrzała na niego na wpół obecnym wzrokiem.

Super... teraz jeszcze będzie musiał się z nią użerać.

- Pan jest kim?

- Bratem.

- Patrzcie, to Dean Singer! - krzyknął ktoś.

Super. Nie ma to jak lokalne paparazzi. Ignorował ludzi, którzy go okrążyli. Nie dbał o to, że jego reputacja na tym ucierpi. Walić reputację, musiał wiedzieć czy Sammy jest cały.

- W tamtą stronę - wskazała. - Mieliśmy zamieszanie, więc musi pan pytać doktora prowadzącego. Dr Wright.

- Dziękuję - rzucił i nie miał zamiaru użerać się z nią dłużej i pytać o szczegóły. Mógł przecież porozmawiać o tym z lekarzem Sama. No tak, teraz kwestia przejścia. - Czy mogą mnie państwo przepuścić? - spytał starając się brzmieć kulturalnie, ale tak naprawdę miał ochotę wymordować każdego z kolei. Ktoś zapytał o autograf. No kurde poważnie?! - Później - obiecał. - Mogę przejść? - spytał z większym naciskiem i zgromadzeni "fani" zrobili mu przejście. - Dziękuję - rzucił do nich i pobiegł w kierunku wskazanym przez pielęgniarkę.

Anioł Stróż [Destiel AU]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz