36

901 114 41
                                    

Castiel zaniósł ciało poległego brata przed oblicze Ojca i opisał mu całe zajście usprawiedliwiając swoje niepowołane objawienie się przed Deanem. Na szczęście dostał taryfę ulgową jako, że dopiero co mianowano go archaniołem i skończyło się jedynie na pouczeniu i niczym więcej. 

Przez kolejne dwa tygodnie jedna z jego jaźni wciąż rozmawiała z innymi aniołami, wypytywała je o historię, ale wszyscy milczeli. Mówili, że zabroniono im o tym rozmawiać. Castielowi nie podobało się to. Pamiętał, że z Lucyferem uczyniono to samo gdy zakochał się w Ewie - zabroniono o tym rozmawiać.

Druga z jego jaźni była przy Deanie. Widział, że chłopak zmienił się odkąd mu się objawił. I nie podobało mu się to. Ale nie ingerował, bo na razie nie zagrażało to bezpośrednio życiu Deana. Widział te wszystkie demony, upadłe anioły... widział jak Dean zadaje się z tymi wszystkimi ludźmi tylko po to, żeby mu pomóc. Tyle, że Castiel nie czuł, że potrzebuje pomocy.

Najgorsze były wieczorne modlitwy przy jeziorze. Dean wspominał ich historię od początku i każdego dnia ją kontynuował. A Casiel go słuchał. Opowiadał co ich spotykało ze szczegółami tak ze sobą zgodnymi, że archaniołowi coraz mniej wyglądało to na manipulację - nie mogła być aż taka dokładna.

Z każdym dniem coraz ciężej było mu nie objawić się temu chłopakowi. Nawet jeśli nie kochał go wcześniej, to teraz zdecydowanie zaczynał go kochać. Chciał go chronić i być dla niego oparciem, którego potrzebował i którym tak ciężko szło być Charlie i Samowi. Chciał mu się objawić i go pocałować. Szczególnie wtedy, gdy Dean wspomniał ich pierwszy pocałunek. Jeszcze bardziej gdy wspominał kolejne. Ale nie mógł mu się objawić. Po ostatnim objawieniu był na cenzurowanym Ojca i braci archaniołów. Obserwowali go. 

Ale z czasem Castiel zaczął się gubić. Aniołom nakazano przecież miłować ludzi. Dlaczego więc od lat uczono ich nienawiści do nich? Dlaczego uczono ich, by traktowali ich gorzej? Dlaczego wmawiano im, że są lepsi od ludzi?

Castiel uważał, że mimo wszystko Dean jest lepszy od niego. 

Przyglądał mu się z coraz większym zaciekawieniem. Analizował każdy szczegół jego ciała. Analizował jego mimikę zapamiętując każdy detal. Był piękny. Przystojny, jak to określali mężczyzn ludzie. Castiel zaczynał mieć myśli, których anioły mieć nie powinny. Zaczął myśleć o Deanie nie tylko jako o pięknie jego duszy, ale również zaczynał dopuszczać do siebie myśli o kontakcie fizycznym z tym człowiekiem.

Chciał go dotknąć.

Chciał go pocałować.

Chciał go przytulić.

Chciał robić z nim czynności przeznaczone dla ludzi, dla małżeństw... Chciał zrobić z nim to, co Dean robił z Lisą na tylnych siedzeniach Impali.

Chciał, aby jego ludzka forma dotykała się z ciałem Deana. Nago.

Coraz częściej przyłapywał się na tym, że zerkał na niego, gdy ten się kąpał. Nie wiedział czemu to robił - nigdy wcześniej mu się to nie zdarzało.

Ale z Deanem wszystko było inaczej.

Postanowił poszukać kogokolwiek w Niebie, kto mógłby mu pomóc. Kto pomógłby mu zrozumieć. I wtedy trafił na Balthazara...

Był specyficznym aniołem. Typ pustelnika, który wyczarowywał sobie w Niebie rzeczy, które ludzie tworzyli na ziemi. Miał meble. Miał telewizor (Castiel nigdy nie zrozumie jakim cudem to działało w Niebie). Miał alkohol, którego nadużywał... I krył się przed pozostałymi braćmi. Trzymał się na uboczu. Dlatego ciężko było go znaleźć, ale słyszał o wszystkim co działo się w Niebie oraz z aniołami. Plotki głosiły, że utrzymywał kontakt z Lucyferem po tym, jak tamten został wygnany, ale Castiela to nie przeraziło.

Anioł Stróż [Destiel AU]On viuen les histories. Descobreix ara