34

880 112 58
                                    

Dzień, w którym Charlie uwierzyła przyszedł dwa dni później.

Pierwszym co zaniepokoiło ją tego dnia było to, że Dean dziwnie się zachowywał. Jakby chciał zrobić coś głupiego. Czy on naprawdę mógłby się zabić dzisiaj? Bała się odpuszczać go na krok.

Drugim co ją zaniepokoiło była informacja o tajemniczej paczce przyniesionej dziś rano do kuriera. Dean nie chciał nikomu pokazać zawartości. Na jej pytanie czy to od Casa odpowiedział, że to DLA Casa.

Bała się, że ten cymbał zamówił jakąś broń.

Przyglądali się sobie w milczeniu. On na łóżku głaszcząc kota, ona na krześle uważnie go obserwując.

- Nie musicie mnie pilnować dwadzieścia cztery godziny na dobę. Wiecie o tym z Samem, prawda? - spytał marszcząc brwi.

- Gdybyśmy wiedzieli, że nie zrobisz nic głupiego to już dawno dalibyśmy ci spokój - odparła, a Dean wybuchł krótkim gorzkim, przepełnionym bólem i rozpaczą śmiechem.

- Zabiję się dopiero jak go zobaczę i dotrze do mnie, że to koniec lub gdy stracę nadzieję. A na razie mam i nadzieję i brak kontaktu z tym dupkiem, który udaje, że mnie nie słyszy - ostatnie sześć słów celowo powiedział głośniej, jakby chcąc zwrócić na siebie uwagę Casa.

Charlie pokręciła głową.

- Naprawdę wierzysz w to, że jest aniołem? - spytała zrezygnowana. Wciąż to odrzucała.

- Dziwię się, że ty nie - odparł. - Widziałaś jego oczy? Widać w nich Niebo.

Z punktu widzenia Charlie sytuacja była beznadziejna. Dean był tak bardzo zakochany w Casie, że nie dopuszczał do siebie najmniejszej wątpliwości, że ten mógłby go okłamać. Miała ochotę się załamać.

- I na podstawie jego oczu uwierzyłeś, że jest aniołem, a nie na przykład psychopatycznym gangsterem?

Dean rozłożył ręce w geście niedowierzania.

- Jaki cel miałby jakiś gangster w rozkochaniu mnie w sobie? Nie miałem niczego, kiedy mi się ukazał, Charlie.

W punkt. Jednak to niczego nie dowodziło.

- Nie wiem Dean, ale to bardziej prawdopodobne niż anioł.

- Nie dla mnie.

- Czemu tak twierdzisz?

- Uzdrowił mnie. Uzdrowił Sama na moich oczach.

- To można jakoś wyjaśnić.

- Widziałem jego skrzydła - wypalił i w tym momencie Charlie na chwilę zamarła. Dean natomiast opuścił głowę i kontynuował. - To wtedy pierwszy raz go zabrali. Ale wrócił. Potem powiedział, że odebrali mu cześć jego energii, mocy, żeby osłabić uczucie do mnie, ale to nie pomogło, a on pokochał mnie jeszcze bardziej. Potem zabrali go znowu. W warsztacie. Na kilka sekund, ale wystarczyło żebym poczuł, że zniknął. Wtedy oddali mu pełnię jego energii i postanowili poddać próbie: miał przez dziesięć dni być aniołem w pełni mocy, a kolejne dziesięć człowiekiem. Potem miał wybrać kim woli być. Jeśli aniołem, mieli go ode mnie zabrać. Jeśli człowiekiem, mieliśmy się razem zestarzeć. Praktycznie od początku obaj wiedzieliśmy, że wybierze mnie. Ale Niebo postanowiło wybrać za niego. A teraz? Czuję, że tu jest i nawet nie wiem czy mnie słucha. Nie wiem czy mnie pamięta. A jeśli mnie nie pamięta to mnie nie kocha. Rozważałem możliwość, że nigdy mnie nie kochał, ale to niemożliwe. Przecież go znałem. Widziałem miłość i szczęście w jego oczach gdy byliśmy razem. Pokochał mnie i teraz za to pokutuje. Cierpi przeze mnie. Wszyscy przeze mnie cierpią. Jestem jak jakaś pieprzona trucizna - znowu zaśmiał się gorzko. Naprawdę nie było z nim dobrze.

Anioł Stróż [Destiel AU]Where stories live. Discover now