58

738 77 60
                                    

Bobby,

Piszę ten list z pracy, bo oboje wiemy, że w domu nie miałabym takiej możliwości. Mam też szczerą nadzieję, że to nie jest nasza ostatnia forma kontaktu, ale podświadomie czuję, że to pożegnanie. Z góry przepraszam, jeśli całość zabrzmi chaotycznie, ale po prosu nie umiem tego wszystkiego uporządkować tak, jakby tego chciała.

Pamiętasz Lebanon dwadzieścia cztery lata temu, kiedy pierwszy raz mnie zobaczyłeś i od razu dostrzegłeś, że coś złego dzieje się w moim życiu, a ja pękłam i wszystko Ci wyznałam? Byliśmy wtedy z Johnem rok po ślubie, a ja zamiast być cicho jak przed wszystkimi innymi, wyznałam prawdę obcemu wtedy facetowi, jakby wierząc, że to mi pomoże. Pomogło, ale Ty pomogłeś bardziej.

Przez kilka miesięcy wiedziałam, że mogę na Ciebie liczyć. Przychodziłam do Ciebie za każdym razem gdy podniósł na mnie rękę i zawsze dawałeś mi wsparcie. Przez te kilka miesięcy dałeś mi więcej niż John przez ponad 20 lat. Namawiałeś mnie do odejścia, ale bałam się odejść, bo wiedziałam, że rodzina mnie znienawidzi - za bardzo lubili Johna i nigdy nie interesowało ich czy go kocham czy nie. Dopiero po latach zdałam sobie sprawę, że to przecież nie miało znaczenia. Był jednak moment, w którym zdecydowałam się odejść i który był bezpośrednio związany z naszym zniknięciem i przeprowadzką do Lawrence. Jest to też powód, dla którego od tamtego czasu było jeszcze gorzej i powód, dla którego John traktuje Deana inaczej niż Sama.

Dwa dni przed gwałtowną przeprowadzką dowiedziałam się, że jestem w ciąży. Kiedy powiedziałam o tym Johnowi wściekł się. To wtedy przyznał, że śledził mnie przez kilka ostatnich dni, bo przeczuwał, że nie jestem mu wierna. Powiedział, że wie o nas i że nigdy nie uzna tego dziecka za swoje, bo nie chciał wtedy dziecka, pilnował moich dni płodnych i był pewien, że nie mógł się pomylić. Był przekonany, że to dziecko nie jest jego, ale chyba obojgu nam zabrakło odwagi by kiedykolwiek to sprawdzić. Wmówiłam mu, że miedzy nami skończyło się na pocałunkach, ale nigdy w to nie uwierzył. Dzień później uznałam, że niezależnie czyje jest to dziecko, z Tobą będzie lepiej niż z Johnem, powiedziałam mu, że odchodzę, a on wtedy wybuchł. Powiedział, że nigdzie nie odchodzę, uderzył mnie, zamknął w domu i następnego dnia rano byliśmy już w drodze do Lawrence. Zaczął opowiadać mojej rodzinie historie, przez które nie chcieli mnie znać. Chciał, żebym została sama, żebym nie miała gdzie iść. Zarzekał się, że nigdy nie powoli mi odejść, że już zawsze będę tylko jego. Z każdym dniem było coraz gorzej. To co działo się w Lebanon... było niczym w porównaniu do tego, co działo się w Lawrence.

Osiem miesięcy później urodził się Dean. John nie robił problemów, by przyjął jego nazwisko i to dało mi nadzieję, że może zapomniał o tym wszystkim, że może zaakceptuje Deana, ale nigdy tego nie zrobił. Podejrzewam, że zgodził się nazwać go "Winchester" tylko po to, aby pokazać rodzinie jakim to jest dobrym mężem. Nigdy nie spojrzał na niego jak na swojego syna, nawet nie wziął go na ręce. Po jego narodzinach zmienił się na jeszcze gorsze - zaczął więcej pić, bił mnie i Deana. Rzucił pracę, przez lata żyliśmy z mojej marnej pensji i pieniędzy ze sprzedaży domu w Lebanon.

Cztery lata później urodził się Sam, który stał się oczkiem w głowie Johna. Zabierał go na mecze, często spędzał z nim czas, ale to nie zmieniło jego postępowania wobec mnie i Deana. Powtarzał, że ma tylko jednego syna. Myślę, że Dean kilka razy to usłyszał, chociaż bał się do tego przyznać, tak samo jak ja bałam się przyznać, że John udawał, że idzie do pokoju Sama gdy był wściekły tylko dlatego, że wiedział, że Dean zareaguje, a to pozwalało mu się bardziej na nim wyżyć. Bałam się mu powiedzieć dlaczego tak się dzieje. Nigdy nie zasłużył na to, co go spotkało. Mimo wszystko mam wrażenie, że John przy mnie się pilnuje, ale gdy zostaje sam z Deanem... wtedy jest najgorzej. Do tej pory pamiętam co było gdy Sam pojechał na weekend do dziadków, ja byłam w pracy, a gdy wróciłam Dean leżał nieprzytomny cały we krwi. Miał wtedy osiem lat.

Anioł Stróż [Destiel AU]Where stories live. Discover now