84

563 78 1
                                    

Po spotkaniu z fanami i krótkiej wymianie wiadomości z Samem, Dean ustawił GPS w telefonie na najbliższą restaurację. Nie jedli nic od czwartej rano, powinni coś zjeść. W każdym razie on umierał z głodu.

- Dean, jesteś pewien, że chcesz rozmawiać z tymi wszystkimi ludźmi? - spytał zmartwiony Cas.

Może i Dean nie chciał, aby tam z nim szedł, ale powiedział mu wszystko. Zasada braku tajemnic i kompletnej szczerości się u nich sprawdzała i nie chciał tego zmieniać. Jedyne czego Cas nie wiedział to pierścionek, który Dean cały czas miał gdzieś przy sobie. Ale o tym akurat było wskazane, żeby nie wiedział. I to mu wybaczy.

- Cassie... - zaczął niepewnie. - Oczywistym jest, że boję się co się tam stanie, dlatego nie chcę żebyś tam był, bo mogliby cię skrzywdzić, ale to moje błędy i odpowiadam za to co zrobiłem. Skrzywdziłem tych ludzi i powinni usłyszeć chociaż głupie "przepraszam".

Brunet skinął głową, ale to nic nie poprawiło, nic nie zmieniło. Nadal bał się o niego tak samo. To miały być jego pierwsze spokojne urodziny, a zamiast tego zdecydował się załatwić niedomkniętą dla wielu sprawę z przeszłości. Podziwiał go za to i był dumny, że zdecydował się na coś takiego, ale żałował, że właśnie dzisiaj.

Pamiętał każde urodziny Deana - nigdy nie miał nawet tortu. W domu Winchesterów atmosfera była bardziej napięta niż a jakikolwiek inny dzień w ciągu roku. John nigdy nie był tego dnia trzeźwy. Ostatnie lata Dean celowo przychodził do pracy wcześniej i zostawał do późna, aby spróbować uniknąć awantury. Tylko raz się udało.

A dzisiaj sam postanowił się nastawić na towarzystwo osób, które go nienawidziły. Jaka była szansa, że to się skończy dobrze?

- Chcę, żebyś pamiętał, że niezależnie od tego co tam się stanie, będę przy tobie i będę cię wspierał - zapewnił go i tak naprawdę to było jedyne co mógł teraz zrobić.

Dean zerknął na niego czułym spojrzeniem.

- Wiem, kochanie - odpowiedział i włączył radio, skupiając się na drodze.

...cigarette in my hand*
I'd be at every party, I wouldn't miss a chance
New friends again and again, gone when the morning comes
Demons I try to defend, but I couldn't get enough

Dean westchnął. Poważnie?!

Fading away, fading away
Wake up to someone with nothing to say
I'd never change, though I'd never change
Then you come and change it all

- Ta piosenka mnie prześladuje - jęknął.

- Mi się podoba - stwierdził Cas. - I podoba mi się jak śpiewałeś refren w warsztacie. Pasuje do ciebie.

- Może - westchnął i zamyślił się na chwilę, podczas gdy kolejne wersy piosenki płynęły z radia. - O co chodziło z tym krzesłem podczas wywiadu? To moment, którego do tej pory nie mogę zrozumieć.

Cas wzruszył ramionami.

- Chciałem cię po prostu rozśmieszyć. Byłeś zestresowany.

Dean zaśmiał się cicho i pokręcił głową.

- Podziałało oprócz tego, że bałem się i wciąż się boję reakcji Justina na to, co tam robiliśmy.

- Nic nam nie zrobi.

- Skąd ta pewność?

Cas wzruszył ramionami.

- Lubi nas.

Dean uśmiechnął się szeroko i znowu pokręcił głową. Jak on kochał tego upadłego anioła... Nigdy nie wyobrażał sobie, ze mógłby być chociaż w połowie tak bardzo w kimś zakochany jak mocno zakochany był w Castielu. Był jego wszystkim. Był jego oparciem. Był jego miłością. Był tym, który poprawiał mu humor, kiedy było gorzej... Był jego ideałem. Był naprawdę wszystkim, czego potrzebował.

Anioł Stróż [Destiel AU]Where stories live. Discover now