Rozdział zawiera sceny 18+
Kolejne trzy dni na obozie mijały wszystkim w dobrym nastroju. Wydawało się, że Laura i Josh przemówili wszystkim do rozsądku i sytuacja w miarę się uspokoiła. No prawie wszystkim... była jeszcze Kim, Tyler, jego dziewczyna i jego bracia. Ta piątka nie zamierzała odpuścić. Podobnie jak ludzie na Twitterze. Mimo to Dean postanowił się tym nie przejmować.
- Jesteś jakiś markotny - stwierdził obserwując Casa grającego w jakąś grę na telefonie. Brunet siedział na krześle w kącie pokoju. Dean podniósł się lekko, by lepiej na niego patrzeć. Nie trudno było zauważyć, że trochę się wycofał odkąd ludzie zaczęli plotkować. - Wszystko w porządku?
- Oprócz tego, że całkiem sporo osób twierdzi, że sypiasz z Justinem to tak, czuję się całkiem dobrze - parsknął Cas, a Dean na moment ukrył twarz w poduszkę.
Dlaczego Cas tak bardzo przejmował się tym co mówią ludzie, którzy nawet ich tak na dobrą sprawę nie znają?
- Cassie... - wstał do niego i wprosił się na jego kolana, blokując mu widok na grę powodując to, że brunet przegrał. Po chwili Cas westchnął i odłożył telefon, obejmując Deana. - Przecież wiesz, że jestem tylko twój - powiedział robiąc mu malinkę na szyi.
- Dean... - jęknął Cas. Doskonale wiedział jak to się skończy jeśli Dean zaraz nie przerwie. - Za kilka minut przyjdzie Justin zabrać nas do szpitala.
- Co oznacza, że mamy jeszcze kilka minut, kochanie - stwierdził zjeżdżając dłonią na krocze Casa i uśmiechnął się czując jego narastającą erekcję.
- Mieliśmy poczekać, aż zdejmą ci gips - przypomniał brunet.
- Ręka już się zrosła, to tylko formalność - stwierdził Dean. - Nie robiliśmy tego prawie dwa tygodnie...
- Więc wytrzymasz jeszcze kilka godzin.
- Twój mały przyjaciel jest innego zdania - stwierdził Dean, a Cas przygryzł wargę.
- Nie jest mały.
Dean zaśmiał się cicho i pocałował Casa, co ten od razu odwzajemnił wsadzając dłoń pod jego koszulkę. Dean uśmiechnął się przez pocałunek i przygryzł Casowi wargę.
- Bierz mnie, tygrysie - powiedział namiętnym tonem, a Cas? Nie potrafił się dłużej opierać. Jego penis wręcz błagał o uwolnienie go ze spodni.
Podniósł Deana i zaniósł go na łóżko całując przy tym namiętnie. Blondyn uśmiechnął się i założył ręce wokół szyi swojego chłopaka. Po chwili położył go ostrożnie na materacu.
- Jesteś tylko mój? - spytał Cas, kładąc się nad leżącym znowu na plecach na łóżku Deanem.
- Tylko twój, skarbie - odpowiedział Dean przyciągając go do kolejnego pocałunku i pozwalając Casowi na to, by jego dłonie błądziły po jego ciele.
Chciał robić to samo, ale jego lewa ręka wciąż była w gipsie. Włożył więc prawą rękę pod koszulkę bruneta i zaczął błądzić po rozpalonej skórze jego pleców, uśmiechając się znowu przez pocałunek czując jak erekcja Casa ociera się o jego udo. Sam też był już podniecony.
- Tęskniłem za takim tobą - powiedział Dean, gdy Cas przerwał na chwile pocałunek w celu pozbycia się jego koszulki.
I w tym momencie usłyszeli pukanie do drzwi.
- Kilka minut! - krzyknął Dean i przyciągnął Casa znowu do siebie, jakby w obawie, że anioł mu się rozmyśli.
Brunet zmysłowo pozbywał się reszty ich ubrań, a Dean nie mógł się doczekać tego co za chwilę nastąpi, a czuł, że to było już blisko, gdy poczuł w sobie palec Casa.
YOU ARE READING
Anioł Stróż [Destiel AU]
FanfictionDean od zawsze ma wrażenie, że ktoś nad nim czuwa. Nikt mu w to jednak nie wierzy - nawet jego młodszy brat Sam. Z czasem przestaje w to wierzyć, aż do momentu, gdy w najcięższym momencie swojego życia poznaje swojego anioła stróża, Castiela.