- Nie biega się po szpitalu! - krzyknął ktoś, ale Dean to zignorował.

Biegnąc korytarzem zerkał na plakietki lekarzy i gwałtownie się zatrzymał widząc Wright.

- Przepraszam - zatrzymał łysego mężczyznę w średnim wieku. - Pan chyba zajmuje się moim bratem, muszę wiedzieć co z nim.

- Nazwisko brata?

- Winchester.

Lekarz sięgnął po dokumentację, którą miał w rękach i zaczął ją przeglądać.

- Żyje, miał szczęście - odparł, co trochę uspokoiło Deana, ale tylko trochę. - Ma wstrząśnienie mózgu i złamaną nogę. Ale myślałem, że ma jednego brata.

Dean zmarszczył brwi.

- Bo ma jednego - odparł niepewnie. - Mnie. Mogę się z nim zobaczyć?

Lekarz pokręcił głową.

- Jeśli pan jest jego bratem to kim jest chłopak, który jest z nim w sali?

Ktoś był z Samem i to nie był John. Kto więc mógł tu z nim być? Do głowy przychodził mu tylko Josh, ale przecież to nie miałoby sensu. Jakiś kolega ze szkoły? Sam był raczej wycofanym prymusem niż kompanem towarzystwa.

- Niech mnie pan zaprowadzi, bo sam jestem ciekawy.

- Ma pan jakiś dowód tożsamości?

Dean westchnął. Dopiero teraz uświadomił sobie, że jest w służbowym kombinezonie, którego górną część obwinął sobie wokół pasa i czarnej koszulce. Nie miał przy sobie nic oprócz telefonu.

Ale telefon miał internet.

- Artykuły w internecie panu wystarczą? - spytał z nadzieją. - Przyjechałem prosto z pracy, nie pomyślałem, żeby cokolwiek ze sobą zabrać.

- Artykuły? - spytał doktor Wright, nie bardzo wiedząc co powinien zrobić w tej sytuacji. - Nie wygląda pan na kogoś bogatego, a zazwyczaj o takich osobach piszą artykuły.

- Jestem mechanikiem i piosenkarzem - powiedział stanowczo. - Nagrywam album. Jutro będę w programie śniadaniowym...

Lekarz westchnął.

- Zaprowadzę pana, ale jeśli pacjent pana nie rozpozna, wezwę ochronę.

- Dziękuję - powiedział ze słyszalną wdzięcznością, chociaż bał się, że Sam będzie udawał, że go nie zna.

Mężczyzna zaprowadził Deana do sali na końcu skrzydła szpitalnego, gdzie Dean ujrzał dwie znajome postaci.

Pierwszą był Sam - leżał słabo kontaktując, ale próbował się uśmiechać.

Drugą postać rozpoznał od razu po włosach i czarnym trenczu. Siedział na krześle obok łóżka i chyba próbował pocieszać Sama.

- Gabriel?

Obaj spojrzeli na zdezorientowanego Deana, który nie rozumiał co właśnie miało miejsce. Wrócił wspomnieniami do dnia, gdy leżał w szpitalu po próbie samobójczej, a obok siedział Cas. Ta scena wyglądała bardzo podobnie do tamtej.

- Dean, co ty tu robisz? - spytał Sam.

- Zadam lepsze pytanie - stwierdził Gabriel. - Czemu mój brat cię tu puścił?

- Cas czy Sachiel?

- Panowie się znają? - spytał lekarz.

- Tak, to brat tego delikwenta - przyznał Gabriel wskazując na Sama. - Przepraszam, że podałem się za niego, nie chciałem, żeby był sam.

Anioł Stróż [Destiel AU]Where stories live. Discover now