Charlie pokręciła głową. Wcześniej słuchała go uważnie, jednak wciąż ciężko było jej uwierzyć w to, że to wszystko mogłoby być prawdą.

- To nie jest prawda, Dean.

- Chyba lepiej wiem co jest prawdą, a co nie - powiedział odrobinę przyostro. - Moja mama zginęła przeze mnie. Jechała tamtego wieczoru, żeby odebrać mnie z imprezy. Sam i Jess cierpieli w domu, bo ja odszedłem i ojciec przełożył swój gniew ze mnie na nich. Cas cierpi, bo mnie pokochał chociaż nie powinien. Tak samo jak nie powinen mnie wtedy ratować. Było zapisane, że miałem umrzeć tamtego dnia. Powinienem być trupem.

- Dean...

Chłopak pokręcił jedynie głową.

- Zastanawia mnie jedno: w jaki sposób ty przeze mnie ucierpisz?

Charlie miała tego dość. Chciałaby wiedzieć w jaki sposób mogłaby mu pomóc. Niestety nie wiedziała co więcej mogłaby robić poza byciem i rozmowami. Poza próbą odnalezienia Casa, którego poszukiwania jak dotąd były bezowocne. Musiała ochłonąć, żeby nie zobaczył jak bardzo uderzyły w nią te słowa.

- Muszę do toalety - stwierdziła. - Wyświadcz mi przysługę skoro nie chcesz mnie skrzywdzić i nie zabij się przez ten czas.

Dean uniósł ramiona ku górze zrezygnowany.

- Czy ja się kiedykolwiek zabiłem?

- Próbowałeś - zauważyła.

Chłopak westchnął.

- Ale teraz nie próbuję. No i mam kota - wskazał na Cocolino, którego cały czas głaskał. - Nic mi nie będzie.

Charlie skinęła głową, a kiedy zniknęła z zasięgu wzroku Deana, ten podniósł się energicznie i wyjął spod łóżka paczkę.

- Zaczynamy zabawę - stwierdził otwierając pudełko. Po chwili spostrzegł, że kot patrzy na niego z zainteresowaniem. Spojrzał na zwierzaka. - Przywołamy twojego pana i mojego durnego chłopaka, kotku - poinformował go, po czym zaczął proces.

Białą szałwią oczyścił pokój oraz swoją aurę od złych bytów. Cocolino patrzył się z zainteresowaniem na chłopaka chodzącego po pokoju z dymiącym czymś w ręce.

Następnie Dean zapalił świecę i kadzidło. Upewnił się, że Charlie nie wraca. Nikt nie mógł mu teraz przeszkodzić.

Usiadł na łóżku i zaczął medytować. Znalazł instrukcję w internecie. Miał szczerą nadzieję, że zadziała.

Wypowiedział formułkę z zamkniętymi oczami i bał się je otworzyć kiedy skończył. Wiedział jednak, że musi. Najwyżej się rozczaruje.

Spodziewał się dwóch rozwiązań tej sytuacji:

Opcja numer jeden: zobaczy Casa. Niezależnie czy zadowolonego czy chcącego go zabić. Liczyło się tylko to, aby zobaczył swojego anioła i z nim porozmawiał.

Opcja numer dwa: pokój nadal będzie pusty jak przed tym nim zamknął oczy. Ewentualnie wróci Charlie po raz kolejny wyzywając go od wszelkich idiotów, kretynów, cymbałów i tym podobnych.

Nie przewidział jednak opcji numer trzy...

Przed nim stał mężczyzna w średnim wieku. Przystojny szatyn. Idealne rysy twarzy. Czarny trencz... niby nic przerażającego. Ale wtedy Dean zobaczył jego oczy - czarne jak smoła.

- Kurwa! - wrzasnął Dean i natychmiast poderwał się do ucieczki.

Cocolino wybiegł z pokoju widocznie przestraszony. On też powinien.

Anioł Stróż [Destiel AU]Where stories live. Discover now