Chłopak nie wytrzymał i z całej siły uderzył ojca pięścią w szczękę.

- Dean - powiedział ostrzegawczo Cas dając mu do zrozumienia, że to się źle skończy. Widział co się stanie, jeśli chłopak da się ponieść emocjom. Nie podobała mu się taka przyszłość. W najmniejszym nawet stopniu.

John zaśmiał się synowi w twarz.

- Bijesz jak baba.

Dean zamachnął się kolejny raz, ale tym razem Cas zdołał chwycić jego pięść zanim dosięgnęła mężczyznę. Chłopak spojrzał na niego z wyrzutem.

- Już założył ci jedną sprawę na policji. Chcesz kolejną? - spytał stanowczo.

Blondyn odsunął się. Wiedział, że anioł ma rację. Nie chciał kolejnych problemów.

- Sam i Jess powiedzą jak było. Nic nam nie zrobi.

Castiel pokręcił lekko głową.

- Nie ryzykujmy. Nie teraz. Wiesz co będzie w czwartek.

Dean przygryzł wargę. Wiedział. Wymienili te spojrzenia... Bał się o niego. Nie chciał go tracić nawet na chwilę. Cas mówił, że to może potrwać nawet kilka godzin. Kilka godzin bez swojego anioła? Nie da rady. Wiedział o tym. Dlatego wziął wolne w pracy na najbliższy czwartek.

- Tylko mi nie mów, że naprawdę lubisz chłopców - zakpił John. - Czyli podobało ci się? - powiedział szczerząc się i w tym momencie Dean nie wytrzymał. Odepchnął Casa, który zdezorientowany nie zdążył zaprotestować, a następnie z całej siły kopnął ojca w krocze. Mężczyzna padł na ziemię z bólu. - Ty...

- Może i jestem biseksualny - powiedział. - Ale gwałt kazirodczy?! - znowu go tam kopnął, mimo, że ten już leżał. - Nienawidzę - znowu - cię - kolejny raz - do - znowu - jasnej - nie kontrolował się już - cholery - miał gdzieś konsekwencje - pierdolony - praktycznie stanął na jego kroczu i niemalże delektował się jego bólem - potworze i - docisnął piętą nasilając jego ból - pedofilu - miał nadzieję, że już nigdy nie będzie w stanie nawet się masturbować - nie jesteś moim ojcem - powiedział ostro - wycofaj oskarżenia i daj mi żyć. Mi i Sammy'emu. Bo następnym razem cię wykastruję.

Odsunął się i już nie musiał go trzymać. Mężczyzna nie był w stanie wstać z bólu, którego doświadczył i nadal doświadczał. Chłopak mimowolnie uśmiechnął się widząc ten widok.

- Dean... - zaczął Cas. 

- Zasłużył na to - powiedział ostro.

- Wiem, ale widziałem jak to się kończy. Muszę go uzdrowić.

Dean spojrzał na niego wzrokiem jakby usłyszał co najmniej, że Cas go zdradził z pierwszą lepszą pustą blondi.

- Chyba sobie żartujesz...

- Chcesz usłyszeć jak będzie?! - spytał ostro anioł. - Pójdzie na obdukcje, jeden z sąsiadów powie, że nas widział. Wygra rozprawę, a ty skończysz w więzieniu. Sam. Beze mnie. A tam nie skończysz dobrze, uwierz mi.

Dean przeanalizował wszystko, ale pokręcił głową.

- Nie dbam o to.

- Ale ja dbam - powiedział stanowczo. - Zginiesz tam w ciągu tygodnia. Nie chcę być na twoim pogrzebie. To jedyne wyjście. Dostał nauczkę. Dean, pozwól mi.

Chłopak rzucił ojcu pełne nienawiści spojrzenie, po czym odsunął się dając Casowi dostęp,aby mógł zrobić co miał do zrobienia. Gdy tylko mężczyzna poczuł, że ból minął próbował rzucić się na Deana, ale anioł go zatrzymał i przycisnął do ściany. Nic już nawet do niego nie mówił. Nie słuchał żadnych jego homofobicznych docinek. Dean też tego nie słuchał.

Po chwili Sam i Jess zeszli z torbami i stosem pudełek.

- Wszystko? - upewnił się Dean.

- Mebli nie bierzemy, więc tak.

Blondyn skinął głową.

- Idźcie do auta i dajcie znać jak wszystko zapakujecie.

Sam kiwnął głową na znak, że zrozumiał i natychmiast ruszyli tam z Jess. Dean natomiast spojrzał na ojca z nienawiścią w oczach i wpatrywał się tak w niego, aż nie zobaczył brata pokazującego, że jest ok.

- Cas, idziemy - powiedział, a anioł uśpił mężczyznę, po czym razem ruszyli w kierunku wyjścia. 

Kiedy byli już na zewnątrz, Dean próbował się uspokoić, ochłonąć z tej wściekłości, niemalże furii, w którą tam wpadł. Anioł od razu położył dłoń na jego ramieniu i patrzył na niego czule. Dopiero teraz poczuł jak bardzo chłopak się trzęsie. Myślał, że da radę, ale to za bardzo w niego uderzyło. Być może już zawsze tak będzie. Castiel przyciągnął go mocno do siebie obejmując swoimi ramionami, a Dean momentalnie się wtulił dając upust łzom.

- Shhhh - próbował uspokoić go anioł. - Już dobrze, kochanie - mówił z troską, miłością. - Więcej cię nie skrzywdzi. Nikt cię tak nie skrzywdzi. Jesteś bezpieczny.

Sam przyglądał się całej scenie i zaczynał wierzyć, że troska w oczach Castiela jest prawdziwa. Może jednak nie był zły? Może naprawdę się kochali?

N/A

Dziś po dniu przerwy i trochę krócej... ale wynagrodzę Wam to większą ilością rozdziałów niedługo. Obiecuję

Anioł Stróż [Destiel AU]Where stories live. Discover now