Rozdział 45

1.8K 79 2
                                    

Jake

-Jake, Jake- Poczułem jak ktoś mocno potrząsa moimi ramionami i uchyliłem powieki- Wstawaj, musisz iść.

-Viv co jest?- Zaspany usiadłem na łóżku i przetarłem oczy, naprawdę chciało mi się spać.

Jednak całe zmęczenie ze mnie uleciało, gdy zobaczyłem przerażoną twarz Viviane, która niecierpliwie szarpała mnie za ramię, żebym wstał.

-Veronica zaraz tu będzie, nie może cię zobaczyć- Podała mi moje ubrania- Musisz jechać, najlepiej wracaj do Bennington.

-Co?- Zszokowany wlepiłem w nią wzrok.

-Jake- Uśmiechnęła się słabo i splotła nasze dłonie- Kocham cię, ale po prostu nie możemy być razem rozumiesz?

-Nie, Viv.. Nie- Zacząłem energicznie kręcić głową, poczułem jak złość zaczyna panować nam moim ciałem, gdy zacisnąłem dłonie w pięści.

-Jake proszę- Jej oczy zaszły łzami- Jeśli mnie kochasz..- Wiedziałem co chce powiedzieć, szybko wstałem z łóżka i chwyciłem ją za ramiona.

-Nie, nie rób tego Viviane nigdzie się nie wybieram- Myślałem że wczorajszy dzień coś zmienił, myślałem że zrozumiała że nie mam zamiaru jej zostawiać.

-Proszę- Po jej policzkach pociekły łzy, zacisnąłem ręce mocniej na jej barkach- Jeśli mnie kochasz to odejdź, błagam.

Nie mogłem uwierzyć, że po raz kolejny to robi, odtrąca mnie.

-Jake, jeśli coś ci się stanie- Widziałem jak stara się opanować głos i szloch- Ja nie wytrzymam, nie przeżyje gdy przeze mnie stracisz pracę, a co gorsza pójdziesz do więzienia. Błagam- Viviane zaczęła drżeć na całym ciele i odsunęła się gdy chciałem ją przytulić- Idź.

Jeszcze chwilę stałem nieruchomo ale w końcu nasunąłem na siebie spodnie razem z bluzą i rzucając jej ostatnie spojrzenie wyszedłem z mieszkania. Bolała mnie świadomość tego że dziewczyna odrzuca mnie po raz kolejny, ale rozumiałem ją po części.

Złapałem taksówkę i kazałem kierowcy jechać do najbliższego hotelu. Nie miałem zamiaru tak tego zostawiać, od jakiegoś momentu coś w tym wszystkim mi nie pasowało, cała sprawa zaczęła śmierdzieć. Viviane, która upierała się że tamtej nocy wypiła tylko jednego drinka, fakt że nagranie nie zostało zobaczone wcześniej przez chociażby ochroniarza klubu, który miał obowiązek zgłosić próbę gwałtu i zabójstwo, a jednak nic takiego się nie stało.

Viviane może wierzyć, że jest mordercą, że jest w stanie zabić człowieka, ale ja w to nie wierzę i nie mam zamiaru. Wziąłem szybko prysznic, zjadłem śniadanie w hotelowej restauracji i złapałem taksówkę.

Już po chwili stałem przed budynkiem klubu, w którym doszło do morderstwa. Klub ku mojemu zdziwieniu nie był zamknięty, ani nie plątała się tu policja. Nie wiem jakie kontakty posiada kobieta, która jest menadżerką Viviane, ale jest w stanie zrobić wszytko.

Wszedłem do pustego budynku, nikogo nie było w środku oprócz jednej kelnerki i barmana. Usiadłem na krzesełku barowym i zamówiłem whisky. Musiałem się dowiedzieć, kto był wtedy za barem. Włączyłem dyktafon na telefonie i schowałem urządzenie do kieszeni bluzy.

-Zły dzień?- Zagadał barman.

-Można tak powiedzieć-.

-Nie często młodzi przychodzą tu tak wcześnie- Uśmiechnął się do mnie i zaczął przecierać szklanki.

-Tak właściwie myślałem żeby zatrudnić się za barem- Skłamałem- Pracujesz na pierwszą zmianę?

-Nie, ja jestem tu wieczorami, dziś zastępuję kolegę- Pokiwałem głową i przez chwilę siedziałem cicho.

Love affairOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz