Rozdział 22

2.4K 89 9
                                    

Typowym dla Bennington zachowaniem jest udawanie, fałszywe uśmiechy, chęć pokazania innym że życie w tym domu jest idealne, nawet gdy przechodzi się największą tragedię, a życie rodziny wisi na włosku. Proszenie o pomoc jest najgorszym rozwiązaniem, jest ciosem poniżej pasa, jak to mój sąsiad dowie się, że moje małżeństwo się rozpada? Moja współpracownica ma rozpowiedzieć wszystkim, że moje nastoletnie dziecko zmaga się z depresją? Nigdy w życiu, nie obchodzi mnie, że zna najlepszego lekarza, nie poproszę ją o kontakt!

Gdy przyglądałam się pracy ludzi w głównym parku Bennington, wiedziałam że tak właśnie ludzie traktują się w ty mieście i zdawałam sobie sprawę z tego, że tego dnia będę okrążona fałszywymi uśmiechami, pochwałami i innymi wątpliwymi uprzejmościami. Kiedyś potępiałam te zachowania, nie znosiłam ludzi, którzy robili w ten sposób, nie znosiłam fałszerstwa, pychy i tej okropnej uprzejmości, kiedy tak naprawdę człowiek stojący przed tobą, za chwilę wbiję ci nóż w plecy. Teraz jednak z niejakim obrzydzeniem do samej siebie zdałam sobie sprawę, z tego że jestem dokładnie taka sama, że Hollywood, show-biznes nauczył mnie perfekcyjnie skrywać prawdziwe emocje pod maską uprzejmości, że każdym kłamstwem ukryję swoje grzechy, a ludzie będą na mnie patrzeć i myśleć, że i ja i moje życie są perfekcyjne.

-Nie, te stoliki dajcie w strefie z zabawami dla dzieci- Powiedziałam do dwóch mężczyzn niosących czerwone stoły.

Święto miasta zaczyna się za trzy godziny i aktualnie trwają ostatnie poprawki, jak przeniesienie stołów służących do malowania buziek dzieciom, czy rozstawienie jedzenia z cateringu. Ostatni raz spojrzałam na park, który zmienił się diametralnie na te święto, po prawej stronie była strefa dla dzieci, znajdowały się dmuchane zjeżdżalnie, zamki, trampolina, najróżniejsze zabawy i atrakcje. Po kompletnie przeciwległej stronie znajdował się strefa jadalnia oraz strefa, gdzie można było zrobić sobie zdjęcia w fotobudce bądź przy pomocy fotografów. Na środku ustawiona była duża scena, na której mieli grać różne zespoły, a na przeciwko było boisko, gdy na niego patrzyłam czułam podekscytowanie, ale jednocześnie zdenerwowanie, wiem że spotkanie z Jakiem jest nieuniknione.

-Amanda- Krzyknęłam do kobiety stojącej przy stolikach.

Asystentka mojego taty grała mi na nerwach, zachowywała się jakby pozjadała wszystkie rozumy. Przy każdej możliwej okazji starała się pokazać, że jest ona lepszą i wyżej postawioną osobą, co nie powiem było z jednej strony bardzo zabawne.

-Idę już- Powiedziałam gdy byłam na tyle blisko, aby mnie usłyszał- Dopilnuj, żeby wszystko było gotowe.

Słyszałam jak Amanda coś tam mówiła, że to moje zadanie, ale puściłam to mimo uszu. Święto miasta będzie trwało do godziny dziewiętnastej, a o dwudziestej zaczyna się gala w urzędzie, nie miałam zbyt wiele czasu, żeby wybrać jakąś sukienką, więc miałam zamiar zrobić to teraz.

W domu mama i tata szykowali się do wyjścia, a Chris leżał na kanapie ze słuchawkami na uszach.

-Kochanie- Weszłam do łazienki rodziców, gdzie mama stała przy lustrze nakładając na twarz jakiś krem- Kupiłam ci wczoraj sukienkę, możesz ją dziś założyć- Posłała mi piękny uśmiech i powrócił do poprzedniego zajęcia.

-Dzięki- Powiedziałam i poszłam do pokoju zobaczyć sukienkę, o której mówiła mama.

Na łóżku rzeczywiście leżał pokrowiec na suknie, rozpięłam go i moim oczom ukazała się prosta suknia z koronki, sięgająca trochę powyżej kolana, była w bordowym kolorze a rękawy były poniżej ramion. Uśmiechnęłam się lekko zdając sobie sprawę, że jest to ta sukienka, dla złotego serca Bennington, a to zdecydowanie nie ja.

Love affairOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz