Rozdział 41

1.8K 78 2
                                    

Wiem że po tym jak z moich rąk zmarł człowiek przyrzekłam sobie, że nie będę piła, wiem o tym ale nie potrafię dotrzymać tej obietnicy i wlewam w siebie już nie wiem którą z kolei szklankę Martini jak głupia śmiejąc się z czegoś co powiedziała Maya. Siedzę już dobre kilka godzin z dziewczynami przy barze i próbuje zapomnieć o bólu, który jak na złość nie chcę zniknąć mam wrażenie że alkohol tylko potęguję uczucie pustki, które poczułam gdy wypowiedziałam głupie trzy słowa patrząc w oczy Jake'a. Nie kocham cię słowa krążą po mojej głowie sprawiając, że sięgnęłam po kolejną szklankę alkoholu, który pali mój przełyk i gardło.

Jeszcze chwilę pogadałam z dziewczynami ale gdy zobaczyłam godzinę na telefonie wstałam i chwiejnym krokiem skierowałam się w stronę wyjścia, jutro mam zdjęcia i muszę wyjść gdzieś z Dominic'em. Veronica zdążyła już wysłać mi mój rozpis dni na najbliższy tydzień, głównie znajdują się tam "randki" z moim "chłopakiem". Przed klubem do jakiego się wybrałyśmy jest mnóstwo paparazzi, cholerny tracker Veronica zawsze wie gdzie jestem, tak długo jak mam ze sobą swój telefon i nie omieszkuje zawiadomić o tym gazet plotkarskich łaknących zdjęć, do których mogą dorobić idealną historię.

Mój piany umysł do końca nie rejestrował tego co się dzieję dookoła i nie pomyślałam o wyminięciu paparazzi wychodząc drugim wyjściem tak więc piana Viviane wpadła prosto w ich sidła dając się złapać w upokarzających momentach, gdy szłam piana i kiwałam się w obie strony nie będąc w stanie utrzymać równowagi.

Już widziałam moje zdjęcia na portalach plotkarskich i podpisy pod nimi, do kompletnego upokorzenia potrzebowałam jeszcze puścić pawia w krzaki, co się stanie jeśli szybko nie znajdę się w swoim mieszkaniu.

Obiecałam sobie że nie pozwolę sobie znów upaść tak nisko, że mimo że będę pod wpływem i kontrolą Veronici, nie pozwolę jej całkowicie rządzić moim życiem i mnie złamać, a tu proszę jeden dzień wystarczył, a może po prostu zwalam wszytko na Veronicę? Może tak na serio robię to bo chcę? Bo gdy jestem upita to co robię wydaję się śmieszne, a moje decyzję nie są aż tak beznadziejne? Może sama pcham się w sidła mojej menadżerki i tylko tłumaczę swoje głupie postępowanie jej obecnością?

Moja głowa aż pulsuje od nadmiaru myśli, dlatego gdy weszłam do mieszkania od razu wzięłam tabletkę nasenną, która w połączeniu z alkoholem zadziałała natychmiast i nim się obejrzałam zasnęłam.

***

Obudził mnie dzwonek telefonu na co jęknęłam zdenerwowana i nie patrząc na wyświetlacz odebrałam.

-Halo?-Burknęłam.

-Viviane- Uslyszałam głos Chrisa na co natychmiast się się obudziłam i siadłam na łóżku, dziękując w duchu że moje firanki w sypialni zawsze są zaciągnięte- Jak się czujesz?

-Jak gówno-Mruczę.

-Viv pytam poważnie- Jego głos jest całkowicie poważny.

-Ja też mówię poważnie-Chris westchnął przeciągle.

-Viv rodzice są potwornie źli i w Bennington wszystko o czym się mówi to ty, mama i tata chcą do ciebie przyjechać i przemówić do rozumu.

-Nie-Jęknęłam- Chris nie pozwalaj im.

Prz chwilę obydwoje milczeliśmy, bardzo bym chciała go zapytać o Jake, ale boje się tego co mogę usłyszeć.

-Chris- W końcu się odezwałam-Jak tam Jake?

-Niemawidzę cię za to że go zostawiłaś- Burknął-Wyżywa się na to za nas i każdego dnia mamy treningi przez przynajmniej cztery godziny i wracam do domu tak obolały, że nie jestem wstanie ruszyć palcem, kobieto co ty mu zrobiłaś?-Chłopak jęknął, ale po chwili usłyszałam jego śmiech.

Love affairOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz