Rozdział 5

2.9K 120 17
                                    

Zatrzasnęłam drzwiczki szafki i odwróciłam się do dwójki ludzi, którzy od jakiś pięciu minut miziają się tuż pod moim nosem.

-Przestańcie- Odciągnęła Chrisa za ramię od rudowłosej dziewczyny- To
O B R Z Y D L I W E- Przeliterowałam.

-Sama jesteś obrzydliwa- Chris przytulił swoją dziewczynę w pasie i odszedł w kierunku sali biologicznej, w której teraz mamy lekcje.

Westchnęłam tylko i poczłapałam za nimi zachowując jednak bezpieczną odległość, nie chce narażać moich oczu i ponownie widzieć jak się połykają.

Wzrok wszystkich uczniów i nauczycieli zresztą też, nadal był utkwiony w mojej osobie. Wszyscy nadal szeptali i snuli teorie, zgadując dlaczego wróciłam do małego, nic nieznaczącego i super nudnego miasteczka, o którym nikt nie słyszał.

Zresztą nie tylko ich to ciekawi, wczoraj odważyłam się w końcu sprawdzić tweetera, w którym aż huczało od wiadomości i plotek na mój temat. Głównie znalazłam wpisy świadczące o tym, że jestem zbyt zraniona zdradą i potrzebuje odpoczynku, głupota, jestem zła, a nie zraniona.

Moja menadżerką napisała mi emaila, że muszę przyjść na wywiad, który odbędzie się na szczęście w Bennington, żeby zamknąć buzię wszystkim gazetom plotkarskim. Nawet tu nie mogę uciec od wywiadów i paparazzi.

***
Walnęłam głową w ławkę, nie mogąc już przyswoić więcej informacji dotyczących biologi i budowy pantofelków. Po jakiego grzyba mam się tego uczyć?

- Hej, kruszynko co jest?- Odwróciłam głowę w prawo, skąd dochodził głos chłopaka.

- Nie nazywaj mnie tak- Burknęłam.

- Ale jak kruszynko?- Chłopak uśmiechnął się łobuzerko, na co przewróciłam oczami.

Holden, typowy playboy, nie znoszę go, ma bogatych rodziców i myśli, że wszystko może. Ma kasztanowe włosy i ten głupi uśmiech na bezczelnej twarzy. Nie jest przystojny, ani trochę, przynajmniej nie dla mnie, Lola zawsze się nim zachwycała, moim zdaniem wyglada parszywie.

- Viviane, w piątek robię imprezę przyjdziesz, kruszynko?- Posłałam mu mordercze spojrzenie.

- Nie- Warknęłam i odwróciłam się w stronę okna, z którego miałam widok na parking przed szkołą.

Nie było tam żywej duszy, w końcu trwa lekcja. Po chwili jednak na parking wjechał czarny samochód, którego marki nie kojarzę. Ze środka wysiadł mężczyzna w okularach przeciwsłonecznych, miał na sobie czarną bluzę i tego samego koloru spodnie. Trener Turner. Wyglądał cholernie dobrze i kurczę tak bardzo nie chciałam tego przyznawać, ale jest bardzo, bardzo przystojny.

Szedł pewnie środkiem parkingu kręcąc kluczykami na jednym palcu. W pewnym momencie unosił wzrok i popatrzył prosto w moje oczy, jak zahiptyzowana patrzyłam w jego twarz, a ten posłał mi uśmiech.

- Panno Hunt, coś ciekawego za oknem?- Szybko odwróciłam głowę słysząc głos biolożki, jeszcze mi brakowało tego aby ktoś przyłapał mnie na gapieniu się na trenera.

- Nie, nie ani trochę- Pokręciłam szybko głową.

Nauczycielka odwróciła się z powrotem do tablicy i zaczęła na niej bazgrać coś co nie miało dla mnie większego sensu.

Dzwonek na przerwę był dla mnie zbawienie, przez półtora roku w Hollywoodzie zapomniałam już jak bardzo nie lubię szkoły.

- Chris- Złapałam mojego brata za ramię- Masz dziś trening?

-Tak, ale nie mogę ci dać samochodu, muszę gdzieś pojechać po szkole i nie mogę cię podwieźć do domu- Wzruszył ramionami i zaczął iść w stronę swojej szafki.

Love affairOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz