Rozdział 21

2.3K 87 7
                                    

Patrzyłam na mężczyznę przy stole bilardowym, który z beztroskim wyrazem twarzy się z czegoś śmiał, po chwili podszedł do niego facet z tatuażami na rękach- właściciel baru i przywitał się z nim.

Odwróciłam wzrok i jak najbardziej schowałam się w ciemny kąt przy barze, nie mogę ryzykować, że mnie zobaczy. Popatrzyłam na zegarek, dwudziesta pierwsza siedemnaście, zaczęłam niecierpliwie wystukiwać nieznany mi rytm paznokciami na blacie, co przykuło uwagę kelnerki. Świetnie miałam nie przykuwać uwagi, pokręciłam głową gdy zapytała mnie czy chcę coś zamówić, nagle zauważyłam chłopaka w czerwonej czapce z daszkiem kierującego się w stronę zaplecza, wstałam szybko i uważając aby nikt mnie nie zauważył poszłam za nim, utrzymując jednak bezpieczną odległość.

Gdy tylko weszłam do pomieszczenia, w którym widziałam się z chłopakiem wczoraj, poczułam jakbym była w kompletnie innym miejscu, nie dochodził tu najmniejszy dźwięk z baru, nie było już słuchać głośnych głosów ani muzyki. Chłopak, którego imienia nie znał chyba nikt w mieście pojawił się od razu gdy weszłam, w towarzystwie dwóch napakowanych kolesi, którzy najprawdopodobniej stanowili jego ochronę.

Chłopak rozejrzał się po pomieszczeniu sprawdzając czy na pewno jesteśmy sami i podszedł bliżej mnie.

-Masz hajs?- Zapytał swoim chropowatym głosem.

Pokiwałam głową i wyjęłam odpowiednią sumę z torebki, a nie była to mała suma, banknoty były zwinięte w gruby rulonik i nie powiem trochę mnie ściskało w dołu gdy je oddawałam. W momencie w którym chłopak miał przyjąć pieniądze drzwi z rozmachem się otworzyły. Chłopak cofnął się i popatrzył na mnie podejrzliwie. Nie, nie, nie. Spanikowana odwróciłam głowę, aby spojrzeć kto wszedł i to był mój błąd.

-Viviane?- W tym momencie nienawidziłam jego głosu bardziej niż czegokolwiek na świecie.

Jake
Poszedłem za Alanem, który był moim przyjacielem jeszcze za czasów liceum i właścicielem baru we wschodniej części Bennington, na zaplecze skąd mogliśmy przejść do parkingu dla pracowników, gdzie mężczyzna zaparkował swój nowy motor, który chciał mi pokazać.

Przeszliśmy przez bar do drzwi prowadzących na zaplecze, gdy mężczyzna wprowadził mnie do pomieszczenia zatkało mnie. Przede mną odwrócona tyłem stała Viviane trzymając w ręku rulon pieniędzy, z nią stał chłopak, który zajmuje się nielegalnymi paszportami, dowodami oraz zmianą tożsamości.

Wtyczka.

Viviane odwróciła się w moją stronę spanikowana.

-Viviane?- Czułem jakby ktoś wylał na mnie kubeł zimnej wody, czy to możliwe, że dziewczyna zrobiła coś tak strasznego, że musiała zwracać się z pomocą do niego?

Nigdy jeszcze nie wiedziałem żeby w jej oczach było tyle złości, bólu, niemal nienawiści.

Viviane powiedziała coś do chłopaka, który zaczął odchodzić w stronę drzwi, ale nie dosłyszałem co. Hunt odwróciła się w moją stronę z chęcią mordu w oczach. Widziałem jak próbuje się opanować, jak zaciska dłonie w pieści i gwałtownie wciąga powietrze, wyszła z pomieszczenia głośno trzaskając drzwiami.

Olałem Alana, który coś do mnie mówił i wszedłem z powrotem do baru, próbowałem dopatrzeć głowy Viviane w nie małym tłumie, ale nigdzie jej nie widziałem, szybkim krokiem wyszedłem na zewnątrz.

Od razu uderzyło mnie zimne powietrze, ale nie zwracałem uwagi na chłód, całą poświęciłem dziewczynie stojącej na chodniku próbującej złapać taksówkę.

-Viviane- Krzyknąłem, ale ona nawet się nie odwróciła.

Szybkim krokiem podszedłem do dziewczyny i złapałem ją za ramię, odwracając w moja stronę. Viviane wyrwała ramię z mojego ucisku i nagle jej dłoń boleśnie spotkała się z moim policzkiem, tak że rozniosło się niemile echo uderzenia.

Love affairOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz