Rozdział 27

2K 76 5
                                    

Chciałabym walnąć się czymś naprawdę ciężkim w ten zakuty łeb, do którego nic nie dociera. Jestem na siebie tak zła, za to że znów budzę się z głową pękającą z bólu i wspomnieniami wieczora, na którym moja głupota sięga zenitu. Po jaką cholerę całowałam tego całego Jordana? I przede wszystkim dlaczego czuję się z tym tak źle? Czemu gdy całuję innego mężczyznę w mojej głowię widzę obraz Jake'a, który trzyma ręce na moich biodrach przyciskając moje ciało do swojego. Zła rzuciłam poduszkę na podłogę i poszłam pod prysznic, mając nadzieję, że to choć trochę pomoże mi oderwać myśli od przystojnego trenera z Bennington i moich głupich pomysłów.

Odkręciłam gorącą wodę, która strumieniami obmywała moje ciało, oprałam głowę o ścianę prysznica i spróbowałam wyrzucić z głowy te głupie poczucie winy, niestety bez skutku. Wyszłam z pod prysznica owijając się w puchaty ręcznik, na daremnie próbowałam znaleźć swój telefon. Pewnie zostawiłam go wczoraj w klubie. Ubrałam się w zwykle jeansy i bluzę i schodząc do podziemnego garażu, w którym stał mój samochód postanowiłam umówić się z Mayą zaraz po tym jak odbiorę telefon.

Klub Bronson w ciagu dnia wygląda zupełnie inaczej niż wieczorami, przed wejściem nie ma tłumu, z zewnątrz nie dochodzą światła i muzyka, a obok nie kręcą się pijani ludzie. Wejście nie było ku mojemu zdziwieniu, ani pilnowane, ani zamknięte, wiec bez problemu dostałam się do środka. Klub był pusty nie licząc parę kelnerek, które ustawiały stoliki, krzesła i przygotowały bar do otwarcia, oraz barmana wycierającego szklanki przy barze.

-Hej- Podeszłam do baru- Czy nie znalazł tu nikt może wczoraj telefonu?- Barman uniósł głowę patrząc na mnie, nagle pobladł, a jego oczy otworzyły się do wprost nienaturalnych wymiarów.

Zmarszczyłam zdziwiona czoło, przez chwile patrzył na mnie w ciszy, nieruchomy.

-Halo- Pomachałam mu ręką przed twarzą.

-A tak znaleźliśmy- Sięgnął pod bar cały czas na mnie patrząc i postawił na blat telefon.

Uśmiechnęłam się do niego i chciałam odejść ale zatrzymał mnie.

-Ty jesteś Viviane Hunt, nie?

-Tak- Odwróciłam się do niego.

-Słuchaj muszę cie przeprosić, ja.. ja wiem, że nie powinienem był tego robić..- Mężczyzna zaczął się jąkać co wyglądało zabawnie, patrząc na to, że był dość barczystym mężczyzną- Ale, inaczej wylali by mnie z pracy.. mam kredyt i dom i.. nie wiem czy pamiętasz tamten wieczór, ale bardzo przepraszam, ja...

-Stop- Przerwałam mu- O czym ty mówisz?

-Ja.. i tak już powiedziałem za dużo- Zanim zdążyłam zareagować mężczyzna zniknął za drzwiami dla personelu.

Jeszcze przez chwilę stałam obok baru, próbując zrozumieć słowa mężczyzny, czy to możliwe, że mówił o wieczorze, gdy spotkałam Dylana? Jeśli tak to dlaczego mnie przepraszał? Wyszłam z baru nadal nie rozumiejąc co się właśnie stało.

Włączyłam telefon, który był na granicy rozładowania, wysłałam Mayi SMS z pytaniem czy chce zjeść ze mną śniadanie i wybrałam numer do Chrisa.

-Viviane- Usłyszałam lekko podenerwowany głos mojego brata- Co ty odwalasz?

-Rodzice wiedzą gdzie jestem?- Zapytałam ignorując jego pełne wyrzutu pytanie.

-Domyśli się, gdy zobaczyli twoje zdjęcie, na którym się czujesz z jakimś pacanem- Powiedział posępnie.

-Cholera- Syknęłam, nie sądziłam, że tak szybko wypłynie głupia informacja, na temat mojego i Jordana pocałunku.

Love affairOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz