Rozdział 42

1.7K 77 3
                                    

Ostatni raz spojrzałam na siebie w lustrze i podeszłam do drzwi prowadzących do studia.

-Uśmiechaj się kochanie-Dominic popatrzył na mnie z ironią wypisaną na twarzy- Jesteś zakochana po uszy.

Chciałam mu coś odpowiedzieć ale nie zdążyłam, ponieważ mężczyzna przy drzwiach dał nam znak, abyśmy weszli. Uśmiechnęłam się szeroko i w momencie w którym wkroczyłam do studia rozległy się głośne oklaski. Usiadłam razem z Dominicem na białej skórzanej kanapie i uśmiechnęłam się do prezentera, który przyglądał mi się uważnie.

-Więc Viviane- Caine usiadł naprzeciwko w fotelu- Jak to się stało?

Zaśmiałam się i popatrzyłam na Browna próbując spojrzeniem przekonać publiczność o mojej miłości do niego.

-Wiesz jak to mówią- Znów popatrzyłam na prezentera- Stara miłość nie rdzewieje.

-Może i nie rdzewieje, ale gdy byłaś tu pół roku temu odniosłem wrażenie że nienawidzisz go całym sercem- Wiedziałam że Caine ma na celu mnie sprowokować.

-Caine mam wrażenie, że próbujesz przekonać moją dziewczynę, żeby mnie zostawiał- Dominic uratował mnie od odpowiedzi i przytulił mnie do siebie, na co publiczność wydała głośne "och".

-Po prostu staram się zrozumieć jak do tego doszło- Caine zrobił nieco zmieszaną minę, ale po chwili zmienił temat- Viviane czyli bycie dobrą uczennicą ci się znudziło?

Przełknęłam ślinę słysząc to pytanie.

-Bycie dobrą uczennicą ogólnie jest nudne- Powiedziałam starając się brzmieć na wyluzowaną, ale nie mogłam nic poradzić na to że przed oczami widziałam twarz Jake'a- Hollywood jest znacznie ciekawszym miejscem.

Caine zadawał jeszcze  mnóstwo pytań o nasz związek, zaciskałam pięści i wbijałam sobie paznokcie w wewnętrzną część dłoni za każdym razem, gdy musiałam kłamać i gdy musiałam wypowiedzieć do kamery słowa, które powinnam była mówić komuś innemu. Dwa słowa, a tak ranią.

***

Wróciłam do domu po dwudziestej pierwszej, po spotkaniu z Veronicą na temat moich nadchodzących osiemnastych urodzin, które kobieta zaplanowała już dawno temu i które mają być wielką uroczystością, w wynajętym apartamencie.

Otworzyłam laptopa i usiadłam na kanapie biorąc wcześniej przygotowany makaron i stawiając go na stole, dawno nic nie jadłam i musiałam zmuszać się aby coś przełknąć. Przejrzałam portale społecznościowe, odpowiedziałam na kilka komentarzy i chcąc nie chcąc trafiłam na kanał plotkarski, na którym wrzało od zdjęć, gdy z Dominicem się całujemy przed moim apartamentem, na imprezie i w kilku innych miejscach, w których w ostatnim czasie byliśmy.

Nie mogłam nic poradzić na to że moje myśli samowolnie powędrowały w stronę Jake'a, czy widział zdjęcia? Czy uwierzył w naszą fałszywą miłość?

Poczułam jak jedzenie podchodzi mi do gardła i szybko pobiegłam do łazienki, gdzie wypróżniłam żołądek. Przepłukałam usta i odblokowałam telefon wchodząc w kontakty, muszę wiedzieć czy wierzy, to nie daje mi spokoju. Może też się upije i zadzwonię? A może dam mu żyć w spokoju i pozwolę zapomnieć? Moje sumienie próbowało mnie przekonać żeby nie naciskała na numer, ale nic to nie dało. Nacisnęłam.

Pierwszy sygnał, drugi sygnał, trzeci sygnał. Już miałam się rozłączać gdy usłyszałam jego głos.

-Viviane- Głos pełen nadziei, od którego łamało mi się serce- Viv wiem że to ty.

Rozłączyłam się szybko, czując jak po moich policzkach spływają łzy. Głupia idiotka. Po co to robię? Bo go kochasz. Wytarłam łzy i poszłam do kuchni otwierając szafkę z alkoholem. Nie tylko Jake musiał zapomnieć, ja też tego potrzebowałam. Odkręciłam butelkę Jacka Danielsa i upiłam potężnego łyka. Skrzywiłam się lekko gdy alkohol poparzył mój przełyk, ale pociągnęłam kolejnego i kolejnego łyka.

Love affairOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz