Rodział 26

2.1K 84 3
                                    

Obudziłam się przez telefon, który w głuchej ciszy mieszkania wydawał się dzwonić o wiele za głośno. Podniosłam głowę z poduszki i przyłożyłam telefon do ucha.

-Viviane o piętnastej masz samolot, w poniedziałek o dwunastej masz wywiad- Usłyszałam głos Veronici.

-Ehhmm- Bąknęłam i z powrotem położyłam się na miękkim łóżku, pociągnęłam kołdrę pod nos i zaciągnęłam się charakterystycznym zapachem Jake'a.

Po naszym wczorajszym dość specyficznym spotkaniu, Jake zaproponował, żebym została na noc, bo było już zdecydowanie za późno, żebym wracała sama, a on nie mógł mnie podwieźć, ponieważ wcześniej wypił już kilka piw. Oddał mi swoją sypialnie, a sam przeniósł się na kanapę. Po pocałunku, nie rozmawialiśmy o tym co zaszło, w ogóle mało rozmawialiśmy, on najprawdopodobniej nie czuł się najlepiej z faktem, że całuje dziewczynę, która bądź co bądź jest uczennicą szkoły, w której uczy, a mi, mimo że na pocałunek nie narzekam, a wręcz przeciwnie z chęcią bym go powtórzyła, było głupio, ponieważ perfidnie próbuje go wykorzystać do wywołania skandalu.

Spojrzałam na zegarek, który wskazywał jedenastą, musiałam jeszcze wrócić do domu po potrzebne rzeczy, jak paszport i klucze do mieszkania w Los Angeles i przy okazji wymyśleć jakiś kit do wciśnięcia rodzicom.

Wstałam z łóżka i nie krępując się wyciągnęłam z szafy Jake'a jakąś bluzę, w łazience przemyłam twarz i umyłam zęby jeszcze nierozpakowaną szczoteczką znalezioną w szafce. Po cichu na wypadek gdyby mężczyzna jeszcze spał wyszłam z pokoju kierując się do kuchni. W pomieszczeniu było słychać tylko spokojny, regularny oddech Turnera.

Próbowałam poruszać się po kuchni jak najciszej, żeby go nie obudzić, ale gdy nalewałam na patelnie ciasto na naleśniki ta spadła, powodując wielki huk, który obudził mężczyznę.

-Co robisz?-Stanął rozbawiony opierając się o lodówkę, gdy ja próbował zetrzeć ciasto z podłogi.

-Próbowałam zrobić śniadanie, ale nie jestem dobrą kucha..-Uniosłam wzrok i mnie zatkało, miałam idealny widok na nagi tors mężczyzny, który był tak blisko mnie, na wyciągnięcie ręki.

Usłyszałam jego gardłowy śmiech, na co oblałam się głupimi rumieńcami. Zanim sprzątnęłam cały bałagan, Jake zdążył ubrać na siebie jakąś bluzkę.

-Muszę już iść- Powiedziałam niepewnie, gdy dopiłam kawę.

-Viviane- Jake podszedł do mnie unosząc mój podbródek, tak abym w końcu spojrzała mu w oczy- To co się stało wczoraj.. to nie miało prawa się stać, wiesz?-Kiwnęłam głową- Może w innych okolicznościach tak, ale..

-Jake-Przerwałam mu- Rozumiem, jesteś nauczycielem i te sprawy- Powiedziałam siląc się na obojętny ton.

Jake wypuścił powietrze i uśmiechnął się z wyraźną ulgą.

-Do zobaczenia w poniedziałek- Powiedział, gdy stałam już przy drzwiach.

-Taa- Powiedziałam niepewnie, ponieważ wiedziałam, że w poniedziałek mnie nie będzie.

***

Nasz dom wyglądał jak po przejściu karnawału i cyrku, szczęście że nie ma tu rodziców. Śpiący i upici nastolatkowie na każdej możliwej, dość miękkiej powierzchni, butelki, kubki i śmieci porozwalane po całym domu, oraz zniszczone meble z pewnością by im się nie spodobały. Z obrzydzeniem przechodząc przez pijanych, śpiących i obrzydliwe wyglądających ludzi przeszłam na górę do pokoju. Jeśli uwinę się dość szybko, nikogo nie spotkam i nie będę musiała tłumaczyć gdzie jadę.

Love affairOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz