Rozdział 44

1.7K 88 3
                                    

Nie wiedziałam co mam robić. Panikowałam, czemu to zrobiła? Przecież robiłam wszystko co chciała? Przecież grałam w jej grę. Mój oddech był przyśpieszony, ręce trzęsły się tak bardzo, że nie byłam w stanie nacisnąć imienia menadżerki na ekranie telefonu. Nie odbierała, a czego ja się spodziewałam? Zaczęłam szukać kluczyków do auta, wiem że nie powinnam prowadzić, ale muszę do niej pójść, muszę z nią pogadać. Wiem że jestem teraz w czarnej dupie i już nic mnie nie uratuję i pewnie niedługo zjawi się u mnie policja.

Nie zawracając sobie głowy zamykaniem drzwi mieszkania wbiegłam do podziemnego parkingu i wsiadłam do auta. Dobre pięć minut zajęło mi trzęsącymi się dłońmi wcelowanie kluczykiem w odpowiednie miejsce. Jadąc zaciskałam mocno ręce na kierownicy i starłam się pohamować łzy. Ale wybuchłam gdy zatrzymałam auto przed domem Veronici.

Wysiadłam z auta i zadzwoniłam do domofonu, trzęsły mi się kolana i nie potrafiłam myśleć o niczym innym tylko o tym jak zareagują rodzice, Chris, przyjaciele. Dałabym wszystko, żeby móc znaleźć się znów w ramionach Jake'a.

Kobieta wpuściła mnie do posiadłości i niemal biegiem podeszłam do drzwi. Myślałam, że wydrapie Veronice oczy gdy zobaczyłam jej podły uśmiech. Zdawałam sobie sprawę, z tego że przy niej wyglądałam w tym momencie żałośnie, ale adrenalina, którą poczułam gdy ją zobaczyłam sprawiała że wcale mnie to nie obchodziło.

-Co jest z tobą nie tak?-Krzyknęłam- Robiłam wszystko co chciałaś, wyjechałam z Bennington, udawałam dziewczynę Dominica, chodziłam na imprezy, na wywiady robiłam wszystko.

-Ale mediom zaczynało się nudzić- Veronica jak gdyby nigdy nic usiadła na fotelu- Musiałam coś zrobić.

-I stwierdziłaś że zniszczysz mi życie?- Znów krzyknęłam.

-Dobra Viviane zaczynasz mnie wkurzać, sławni ludzie nie idą do więzienia.

-Zabiłam człowieka- Zaśmiałam się gorzko- Sądzisz że nie pójdę do więzienia? Z karierą aktorki mogę się już pożegnać na zawsze-Nagle cała adrenalina ze mnie uleciała- Co z tego masz?

-Mam pieniądze Viviane- Powiedziała znudzona- Wiesz ile zarobię za ten skandal?

-Zarabiasz na niszczeniu cudzych żyć- Powiedziałam zrezygnowana- To nie ja jestem potworem, ty nim jesteś.

***

Jake

Siedziałem na kanapie i przeskakiwałem przez kanały, strając się znaleźć coś ciekawego. Było już dawno po północy, ale nie mogłem zasnąć, cały czas myślałem o tym co powiedział Chris.

Ona cię potrzebuję, nawet jeśli tak nie wygląda.

Dał mi jej adres i powiedział, żebym do niej pojechał, żebym zobaczył jak się trzyma, ale nie wiedziałem czy chcę to robić. Jakaś cząstka mnie nadal wierzyła, że może Viviane nadal mnie kocha. Nie wierzyłem w to że kocha Dominica, wiedziałem że jest z nim dla mediów i rozgłosu, ale nie wierzyłem do końca też w to że kocha mnie. Nie chciałem w to wierzyć, za bardzo bolała mnie świadomość, że mnie kocha a mimo to patrząc mi w oczy z kamienną twarzą, bez zająknięcia stawiała przy tym że już nic do mnie nie czuję. Dlatego nie wiedziałem czy jechać czy nie.

Dziś były jej urodziny, długo myślałem zadzwonić, ale w końcu odpuściłem. Viviane nie chce mnie widzieć ani słyszeć. Podeszłem do lodówki po piwo, gdy ktoś bardzo natarczywie zaczął dzwonić do moich drzwi.

Otworzyłem drzwi i zdziwiony zobaczyłem Chrisa po drugiej stronie, był wyraźnie zdenerwowany, miał przekrwione oczy i rozczochrane włosy. Był piany to pewne.

Love affairOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz