Rozdział 34

2K 86 3
                                    

Poczułam jak materac, na którym spałam ugina się i otworzyłam niechętnie jedno oko. Jake uśmiechnął się do mnie leniwie, na co poczułam przysłowiowe motylki w brzuchu, ze zdziwieniem stwierdzając, że przyleciały za szybko i zdecydowanie w za dużej ilości.

-Śpij- Szepnął składając pocałunek na moim czole- Muszę iść, chłopcy mają trening.

- W sobotę rano?-Zakopałam się w ciepłej kołdrze i ziewnęłam.

-Niedługo zawody, będziemy u was w domu- Powiedział wstając z łóżka i podszedł do szafy wyciągając stamtąd ubrania- Zamknij drzwi na klucz jak będziesz wychodzić i zjedz śniadanie.

Uśmiechnęłam się do niego i z powrotem zamknęłam oczy, czując jak zapadam w sen, wczorajszy dzień był dla mnie pełen sprzecznych emocji, a gdy wróciliśmy do Bennington Jake zrobił mi pogadankę, na temat tego że nie powinnam czuć się tak bardzo winna za całe zajście, jak on to powiedział?

Cholera Viviane, przestań się w końcu obwiniać o całe zło świata, koleś sam się upił, dobierał się do ciebie, a po tym stracił równowagę i niefortunnie upadł, gdy go pchnęłaś. I ty i on byliście piani, on jest winny bardziej niż ty, zrozumiesz to w końcu? Inaczej naprawdę się wkurzę, a wtedy złoję ci skórę.

Na początku się zaśmiałam, ale jego poważna mina kazała mi się zamknąć i przyjąć do wiadomości, to że naprawdę się wkurzy i złoi mnie jak małą dziewczynkę, która napyskowała ciotce, czy napluła do zupy babci.

Wstałam dopiero po godzinie i leniwie przeciągnęłam się na łóżku, wzięłam prysznic i umyłam włosy, byłam nawet w stanie zjeść śniadanie składające się z płatków z mlekiem, mimo że wczoraj byłam zdruzgotana, dziś czułam się o niebo lepiej. Może to głupie, może nie mam serca pozwalając sobie na krótką chwilę rzeczywiście pomyśleć, że to nie była całkowicie moja wina, ale tego potrzebowałam, potrzebowałam odetchnąć.

Zanim wyszłam z mieszkania ubrałam na siebie bluzę Jake'a i wzięłam klucze z wyspy kuchennej. Wolnym krokiem zaczęłam iść w stronę zamówionej wcześniej taksówki, ale coś innego przykuło moją uwagę.

Tuż przy bloku, w którym mieszkał Jake, pod dużym dębem stała odwrócona do mnie tyłem dziewczyna, ale te włosy poznam wszędzie. Przyciskała swoje usta w żarliwym pocałunku, do ust chłopaka, który z pewnością nie był moim bratem, ale to nie przeszkadzało Madeleine w całowaniu go i bałam się, że zaraz będę świadkiem pełnego namiętności seksu, czego bardzo chciałam uniknąć.

-Ty mała, przebiegła zdziro- Powiedziała głośno podchodząc do nich, na co obydwoje się odwrócili.

Zobaczyłam przerażony wzrok Madeleine i nic nie poradzę na to że na moje usta cisnął się uśmieszek triumfu, a w środku czułam coś co sprawiło, że upajałam się jej przerażoną twarzą.

-Poczekaj tylko, aż mój brat się o tym dowie- Uśmiechnęłam się chytrze- Koleś wybrałeś laskę grającą na dwa fronty- Klasnęłam uradowana w ręce niczym małe dziecko, wiedząc że mój brat nie będzie musiał już być z tą wywłoką i nie będzie musiał udawać.

-Nie Viviane..- Słyszałam za sobą jej głos, ale wsiadłam do taksówki każąc kierowcy jechać jak najszybciej do mojego domu.

Wiedziałam, że Madeleine pewnie też właśnie jedzie do mojego domu, chcąc przekonać mojego brata o swojej niewinności, ale ja byłam szybsza. Wyleciałam z taksówki i pobiegłam na tyły, gdzie chłopcy grali w nogę.

-Viviane co się dzieję?- Usłyszałam Jake'a ale poszłam wprost do Chrisa, który patrzył na mnie jakbym zgłupiała.

No tak, miałam na twarzy uśmiech, który można było pomylić z uśmiechem psychopaty, a tuż za mną już słyszałam jak jakiś samochód wjeżdża na posesję.

Love affairOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz