Chłopaki weszli do kuchni zdyszani i od razu dobrali się do lodówki, skąd wyciągnęli zimną wodę. Przyglądam się bratu, ale on tylko gapił się w blat.

-Stary, nie przejmuj się tak- Matt klepnął go po plecach- Pójdziemy dziś do baru, napijemy się, wyrwiemy jakieś dupeczki i zapomnisz o niej.

Westchnęłam głośno na jego słowa i pokręciłam głową, chłopcy i ich załatwianie problemów.

-Alkohol nie załatwia wszystkich problemów- Powiedziałam na co usłyszałam ironiczne prychnięcie ze strony Turnera, no tak wychodzę trochę na hipokrytkę bo za każdym razem sama sięgam po alkohol, żeby zapomnieć o problemie, ale to nie znaczy że robię dobrze.

-Może nie załatwi, ale sprawi że na chwilę zapomnisz- Matt posłał mi spojrzenie mówiące, że wie co mówi- A poza tym sama tak robisz- Spięłam się gdy to powiedział, zobaczyłam jak Jake zaciska ręce w pięści i hamuję się do przywalenia mu.

-Koniec tego dobrego- Powiedział zamiast tego ostro- W poniedziałek o siódmej rano widzę was wszystkich na treningu i nie chce widzieć nikogo na kacu.

Posłałam mu zirytowane spojrzenie, ale nic sobie z niego nie zrobił. Nie musiał tak bardzo pokazywać, że nie trawi Matta bo wymyślił sobie że chłopak mnie podrywa. Poszłam odprowadzić Jake'a zostawiając chłopaków samych, czułam że mnie obserwuję, a jego wzrok za długo zatrzymuję się na moim tyłku.

-Wiem na co patrzysz- Wywróciłam oczami, ale uśmiechnęłam się pod nosem.

-Patrzę na to co moje- Podskoczyłam gdy poczułam, jak jego ręka ląduje na moim pośladku.

-Ej nie zapędzaj się- Turner tylko uśmiechnął się bezczelnie i przyciągnął mnie do siebie.

Lekko spanikowana obróciłam się, żeby zobaczyć czy nikt nie patrzy, ale gdy poczułam usta Jake'a na szyi rozluźniłam się i jęknęłam, gdy zassał wrażliwe miejsce zostawiając tam malinkę.

-Nie pozwalam ci iść do baru- Warknął i przegryzł moją dolną wargę.

-Dlatego bo nie chcesz, żebym się upiła czy dlatego bo będzie tam Matt?- Uśmiechnęłam się i poczułam jak mężczyzna mocniej zaciska ręce na mojej tali.

-Viviane- Powiedział ostrzegawczo- Nie testuj mojej cierpliwości.

Uśmiechnęłam się słodko i ostatni raz go pocałowałam, zanim wyszedł posyłając mi łobuzerski uśmieszek.

Wróciłam do chłopaków, którzy buszowali w lodówce w poszukiwaniu czegoś do jedzenia, Chrisa już nie było najprawdopodobniej zmył się na górę i zamknął w pokoju.

- Masz na dziś jakieś plany?- Matt oparł się o blat.

-Zapomnij, nie idę z wami do baru, ostatnio skończyło się to nie najlepiej- Skrzywiłam się gdy przypomniałam sobie wściekłego Jake'a, wściekły Jake to nic dobrego.

-No daj spokój, nie bądź sztywniarą- Poparł go Adam na co posłałam mu zirytowane spojrzenie.

-Mam lepsze rzeczy do roboty niż patrzenie jak upici nieudolnie wyrywacie sztunie- Powiedziałam i poszłam na górę.

Zatrzymałam się przed pokojem Chrisa i zapukałam, ale nikt nie otworzył, zapukałam jeszcze raz i jeszcze raz, aż nie otworzył mi zirytowany chłopak.

-Czego?- Warknął.

-Chris pogadaj ze mną, wiem że to ciężkie i że czujesz..- Mój bart nie dał mi dokończyć tylko zatrzasnął mi drzwi przed nosem, na co jęknęłam- No weź, Christianie Hunt otwórz natychmiast te drzwi - Chciałam brzmieć na władczą i zdecydowane ale wszystko co usłyszałam to jego głośny krzyk, żebym się odwaliła i dał mu spokój.

Nie miałam zamiaru dawać mu spokoju, ale na razie mu odpuszczę, złapię go gdy wyjdzie się odlać albo coś zjeść. Zamiast sterczenia pod jego drzwiami wzięłam swój telefon z pokoju, który pewnie przyniósł Chris, gdy zostawiłam go w Atlas i wybrałam numer do Niny.

***

Popatrzyłam na Ninę, która zszokowana gapiła się na mnie i próbowała wyobrazić sobie zajście z Madeleine, o którym jej właśnie opowiedziałam. Siedziałyśmy w kawiarni w centrum miasta, dziewczyna piła zieloną herbatę, ja cappuccino i zajadałam się pysznym ciastem czekoladowym, które miało zapewne tysiące kalorii, ale nie obchodziło mnie to.

-Czyli Madeleine miała na boku jakiegoś fagasa i zdradzała twojego brata z nim, a twój brat był z nią tylko dla tego bo dobrze to wygląda?- Nina zmarszczyła czoło, próbując to ogarnąć.

-Jakoś tak- Upiłam łyk kawy- Ale mój głupi brat zdążył ją na serio polubić, więc teraz jest zranionym, ale za nic się do tego nie przyzna i będzie odmawiał wszelkiej pomocy- Westchnęłam.

-Dziewczyno, twoje życie przy moim to-Jej ton był podekscytowany i chaotyczny- Nawet nie wiem jak to nazwać ja jestem Melanią z Przeminęło z wiatrem a ty jesteś Scarlett.

-Dzięki- Burknęłam-Scarlett nikt nie lubił i jej reputacja w całej Atlancie była zniszczona, a Melania była złotym sercem i każdy ją kochał.

-Oj no wiesz, że nie o to mi chodziło- Machnęła ręką- Melania była nudną, szarą myszką, a Scarlett była Scarlett, była ciekawa, a nie pospolita, była kolorowa, a nie szara.

-Nie jesteś szara- Powiedziałam na co dziewczyna posłała mi znaczące spojrzenie- Potrzebujesz tylko podmuchu świeżości.

Wstałam ze swojego miejsca i zostawiłam na stoliku odpowiednią sumę pieniędzy, Nina również wstała i poszła za mną do samochodu.

-Gdzie jedziemy?- Zapytała po pewnym czasie.

-Jedziemy, gdzieś gdzie zobaczysz że jesteś odlotową babką- Powiedziałam parkując pod salonem- Co prawda najlepszy salon jaki znam jest w LA, ale ten też ujdzie- Weszłyśmy do środka, gdzie od razu posadzono Ninę na krześle fryzjerskim.

Kazałam jej się nie wtrącać w czasie, gdy wytłumaczyłam fryzjerce jaką fryzurę ma zrobić Ninie, dziewczyna miała nieco przerażoną minę i zaczęła obgryzać paznokcie ze stresu, paskudny nawyk.

-Nina wyluzuj-Powiedziałam siadając obok- Jak Becky z tobą skończy będziesz wyglądać jak tysiąc dolarów i żaden przystojniak się tobie nie oprze.

Po godzinie Nina miała grzywkę, a jej włosy były pocieniowane i przefarbowane na nieco ciemniejszą barwę, nie były już w platynowym blondzie.

-O. Ja. Nie. Mogę- Zapiszczała, gdy spojrzała w swoje odbicie.

-Podoba ci się?

-I jeszcze się pytasz, no jasne że tak.

-Został nam jeszcze jeden przystanek- Powiedziałam regulując rachunek za włosy- Zakupy.

***

Wróciłam do domu zmęczona zakupami, sama kupiłam zaledwie jedną parę butów i torebkę, ale dla Niny wybrałam chyba z dziesięć nowych zestawów, dlatego też moje nogi, na które postanowiłam wcisnąć kozaki na obcasie krzyczały z bólu. W domu było ciemno z racji, że rodzice zostali zaproszeni na jakąś kolację, a Chris pewnie siedział w pokoju z butelką whisky, za pijąc smutki.

Weszłam po schodach na górę uprzednio ściągając buty i uniosłam rękę, żeby zapukać do pokoju brata, ale drzwi otworzyły się gwałtownie i stanął w nich Chris ubrany w skórzaną kurtę i obtarte jeansy.

-Gdzie idziesz?- Zapytałam zdziwiona jego nagłą zmianą humoru.

-Do baru z chłopakami, idziesz?- Nie czekając na moją odpowiedź zbiegł na dół.

-Czekaj Chris , to nie jest dobry pomysł, sądzę że..

-Viviane- Warknął- Nie pytałem co sądzisz tylko czy idziesz.

Westchnęłam, ale założyłam buty z powrotem, nie mogę puścić go tam z chłopakami, to się bardzo źle skończy.

-Idę.

--
Piszcie w komentarzach co myślicie i jak wam się podoba :)

Love affairWaar verhalen tot leven komen. Ontdek het nu