cz.III{14} ,,O czym ty mówisz!"

1.3K 84 12
                                    

Mina faceta, który przywiózł pizzę była jednoznaczna. Fakt, wyglądałem na faceta, który nie ma czasu na pierdolenie się z pizzą. Miałem znacznie ważniejsze rzeczy do roboty, czekają na mnie w kuchni.
-Bez reszty, dzięki- uniosłem rękę w jego kierunku i zamknąłem drzwi na klucz. Przyniosłem karton do kuchni i położyłem ją na blacie. Rozejrzałem się wokół siebie i ze zdziwieniem przekonałem ślinę. Alex rozpłynęła się. Zniknęła. Zdezorientowało mnie to, ale nie mogłem nic zrobić innego niż zacząć jej szukać. W końcu jest jeszcze wilgotna, nie może się zmarnować. Pobiegłem w stronę sypialni, ponieważ ona jako pierwsza wpadła mi na myśl. Jednak na próżno było szukać w niej Alex. Przeszedłem całe mieszkanie od łazienki po najgłupsze zakątki, w których nawet mysz by się nie schowała. Usłyszałem cichy chichot, który wydobywał się z balkonu. Doprawdy? Czy ta kobieta poszła nago na balkon?
-Czy ty nie masz za grosz przyzwoitości?- spytałem otwierając drzwi i wyszedłem na zewnątrz.
-O co ci chodzi?- odparła wzruszając ramionami.
-Alex Russo z papierosem w ręku? Od kiedy palisz?- złapałem ją za rękę i wyrzuciłem za barierkę wypalonego już w połowie papierosa.
-Palę, gdy się stresuję. Jednak to nie był powód, aby wyrzucać pieniądze za balkon.- uświadomiła mi swoją rację i zawiązała koronkowy szlafrok na talii.
-A czym ty jesteś teraz zestresowana?- spytałem niedowierzając w to co mówi. Jednocześnie przyglądając się jej idealnemu ciału, które przykrywał jedynie kawałek koronkowego materiału.
-Nie ważne.- odparła szybko i próbowała mnie wyminąć.
-Czekaj, nie chce żeby to wyglądało w ten sposób.- zatrzymałem ją ręką.
-Daj sobie siana Justin.- warknęła, a ja nadal stałem sztywno zajmując całe przejście.
-Nie wiem co cię ugryzło, ale jeszcze przed chwilą jęczałaś.- pogłaskałem jej policzek.
-Ale już nie jęczę.- odparła i próbowała wepchnąć mnie do wewnątrz.
-Zaraz możemy to zmienić.- zaśmiałem się lekko pod nosem.- Pizza jest na dole.
-Jakoś straciłam ochotę.- wymamrotała.
-Alex, powiedz mi co się stało.- rozkazałem jej zamykając za nami drzwi od balkonu. Wewnątrz zrobiło się chłodno.
-Po prostu dawno cię nie widziałam.
-Kłamiesz.
-Masz mnie za kłamczucha?
-Lepiej za kłamczucha, niż za mordercę.- zadrwiłem z niej mając na myśli te kilka osób, które pozbawiła życia.
-Bardzo zabawne wiesz. Chce po prostu spać.- powiedziała i szybkim krokiem poszła w kierunku sypialni.
-W takim razie ja idę zjeść, zgłodniałem.

Alex's POV
Sama nie wiem, dlaczego stałam się taka nerwowa. Już zdążyłam ochłonąć po tym jakże namiętnym seksie. Nie mam problemu do Justina o to, że zostawił mnie na blacie. Szedł otworzyć drzwi, abyśmy mogli zjeść. To chyba nie był mój dzień na igraszki.
Kiedy weszłam do sypialni od razu przebrałam się w swoją mięciutką piżamkę. Oh tak, to jest o niebo lepsze od tych wszystkich koronkowych badziewi. Przyznałam sobie racje i usiadłszy przed lustrem zaczęłam zmywać makijaż. Z każdym jego brakiem czułam się mniej pewnie. Nie podobam się sobie bez grama makijażu na twarzy. Jestem po prostu brzydka. Lub po prostu się zestarzałam? Niedługo nawet Justin nie będzie chciał na mnie patrzeć. Znudzę mu się, a on znajdzie sobie lepszą, młodszą, seksowniejszą...
Nie czekając długo przytuliłam się do poduszki i zasnęłam głębokim snem. To był ciężki dzień. 
💤💤💤
-Gdzie ja jestem?- powiedziałam sama do siebie, a po chwili odpowiedziałam sobie na pytanie. Przecież ja kojarzę to miejsce. Przełknęłam dużą partię śliny i rozejrzałam się wokół siebie. Byłam tutaj, już dawno temu. Przecież to dokładnie to samo pomieszczenie. Spędziłam tutaj dobre kilka tygodni. Na tym materacu działy się różne rzeczy... o których wolałabym zapomnieć. Chwyciłam się malutkiego stoliczka i uniosłam z ziemi. Miałam nadzwyczaj mało siły. Podeszłam ciężkim krokiem do dużych, metalowych i starych drzwi. Przez chwile wahałam się czy zacząć wołać pomocy. Jednak zdecydowałam, że uderzę w drzwi.
-Halo! Jest tutaj ktoś?- krzyknęłam ostatkiem sił i uderzyłam małymi piąstkami w drzwi. Po pomieszczeniu rozeszło się echo, a więc po drugiej stronie też musiało zrobić się głośno.
Nie musiałam długo czekać na jakąś reakcję, ze strony zza drzwi. Już po chwili usłyszałam kroki. Ktoś stąpa pewnie po ziemi. Pomyślałam sobie od razu i lekko przestraszona oddaliłam się od drzwi w stronę poprzedniego miejsca. Usiadłam w rogu na czymś co przypomina materac, jednak w zupełności nie odgrywa jego roli. Zamki otworzyły się, a przez otwarte drzwi do środka wpadło cholernie dużo światła, które mnie oślepiło. Zasłoniłam twarz ręką, aby dostrzec kogo zawołałam.
-Widzę, że masz jeszcze dużo siły.- odparł mężczyzna, a po tym jak się odezwał zamurowało mnie.
-Justin?- jęknęłam niepewnie i uniosłam się z materaca.
-Gratulacje, potrafisz wypowiedzieć inne imię niż swoje. Widzę postęp.- zaśmiał się pogardliwie i podszedł w moim kierunku.
-O czym ty mówisz. Gdzie ja jestem. Gdzie my jesteśmy.- podeszłam bliżej do chłopaka, chciałam spojrzeć mu w oczy. Oczy zdradzają wszystkie emocje, które siedzą wewnątrz nas.
-Nie rozśmieszaj mnie. Od tej pleśni zanika ci pamięć czy jaki chuj?- zaśmiał się ponownie i pchnął mnie na ziemię.- Mówiłem ci, abyś nie wolała mnie bez powodu. Mimo moich próśb... zrobiłaś to. Mam nadzieje, że zdajesz sobie sprawę co cię za to czeka ślicznotko.- chwycił za ostatki mojego ubrania, które miałam na sobie i rozerwał je szybkim ruchem. Zaczęłam panikować, a do moich oczu spłynęły łzy. Nie mogłam się mu postawić. Nie miałam tyle siły. Kiedy poczułam jego członka w sobie.. zesztywniałam.
-Justin, błagam przestań. To boli!- próbowałam uświadomić mu to co robi. Jednak ten działał jak zaprogramowany komputer.
-Lubię gdy krzyczysz moje imię.- warknął i ugryzł mnie w szyje co spowodowało wyciek krwi z niej. Krzyknęłam głośno z bólu, który przeszył moje całe ciało.
-Dam ci wybór.- Powiedział po chwili i wyszedł z mojej kobiecości. Od razu złapałam za brudne od krwi prześcieradło i cofnęłam się do rogu.
-Albo zachowujesz się jak na kobietę podczas seksu przystało, albo robisz mi laskę.- zaproponował i wyrwał mi z rąk jedyną rzecz, którą mogłam się przykryć.
-Chyba sobie żartujesz.- wyśmiałam go i poprzez łzy krzyknęłam.- Jesteś pierdolonym dupkiem! Nienawidzę cię! Krzywdzisz mnie i dla ciebie jest co czymś naturalnym! Zostaw mnie w spokoju!- Kończąc swój krzyczący monolog zobaczyłam jak jego ręka leci w kierunku mojego policzka.
💤💤💤
********
Hejka wszystkim! Jeśli doszedłeś do końca tego rozdziału to proszę zostaw po sobie ślad w postaci komentarza i gwiazdki! będzie mi bardzo miło.

One moment can change everythingWhere stories live. Discover now