cz.III {8} ,,Usiadłam''

2.5K 189 32
                                    

Nie miałam pewności co do tego, czy ten idiota nie szedł za mną. Na pewno będę miała problemy przez naruszenie jego nietykalności cielesnej. Hmmm moja też została ,,przesunięta'' kilka razy w lewo czy w prawo. Wypuściłam te okropne myśli z głowy i przestałam sobie wyobrażać siebie za kratkami więzienia. 

Podjechałam pod dom taksówką, zapłaciłam kierowcy znacznie więcej niż powinnam. Nie miałam czasu na wydawanie reszty. Na całe szczęście nie zadawała głupich pytań, lub o prostu byłam myślami gdzie indziej i nie słuchałam o co pyta? Nie ważne. Tak jak zapowiadał. Pod domem stał samochód. Jednak nikogo w nim nie było, a drzwi od mieszkania były otwarte. Moje serce stanęło. Przełknęłam ślinę i ruszyłam w ich stronę. Lekko bojąc się o to, że zobaczę swoje dziecko i Justina nie żyjących gdzieś na ziemi. Złapałam za szklany wazon przechodząc przez próg drzwi. W końcu z wazonem mam większe szanse na przeżycie niż bez niego... choćby miało być to tylko kilka setnych procenta. Usłyszałam kroki. Nikt w domu nie chodził w butach, nienawidziłam tego więc na pewno nie był to ktokolwiek z członków mojej rodziny. Odetchnęłam głęboko i wgłębiłam się. Nigdy nie bałam się poruszać po swoim własnym domu! To okropne uczucie i nikomu go nie życzę. No może Tom. On zasłużył na najgorsze zło tego świata.

-Wiem, że tu jesteś Russo.-usłyszałam niski, ciężki głos. Niewątpliwie był to mężczyzna. Moja wewnętrzna pewność siebie w jednym momencie zmalała do zera. Postanowiłam nic nie odpowiedzieć, wbiegłam szybko na górę po schodach i zamknęłam za sobą drzwi. Zastawiłam je dużą szafą. Jak na kobietę byłam w stanie ją przesunąć, więc dla mężczyzny będzie to bułeczka z masełkiem. Cóż, zaczęłam kombinować plan. Uciec? Nie mogę. Nie wiem gdzie jest Justin. Nie mam też zbyt wiele czasu. Moim oczom ukazała się kartka na szafce nocnej. Podeszłam do niej i zaczęłam ją czytać.

Alex, jeśli to czytasz... daj nam Boże abyś to przeczytała. Wziąłem Katie i jesteśmy bezpieczni. Nie martw się o nas, po prostu poradź sobie z tym wszystkim. Nie wiem o co chodzi, a bardzo bym chciał. Więc zrób wszystko co w twojej mocy, aby przeżyć i mi powiedzieć to samodzielnie. Kocham cię Justin.

Czytając wiadomość miałam cholerną chęć rozpłakać się, lub najprościej w świecie obudzić z tego pierdolonego snu. Pukanie do drzwi rozbudziło moje słabe myśli. Serce zaczęło bić szybciej. Chwyciłam w dłoń mały nóż. To lepsze niż jakiś szklany wazon.

-Liczę do trzech, jeśli nie otworzysz drzwi zedrę z ciebie skórę i zrobię z niej kurtkę.- słysząc do złapałam się za ramię. Otworzyłam okno i wyszłam na dach. Miałam lęk wysokości co ani trochę nie ułatwiało sprawy. Przymknęłam szybę, aby nie było podejrzeń mojej obecności tutaj. Usłyszałam jak szafa upada, przez co ledwo powstrzymałam się od pisku. Wdrapałam się wyżej w stronę komina i usiadłam. W tym momencie wypominałam sobie pomysł mieszkania na prawie odludziu. Przecież jestem tutaj sama z jakimś mężczyzną, który do przyjaznych na pewno nie należy. 

Zsunęłam swoje ciało po daszku na mały balkon. Postanowiłam zejść na dół i zadzwonić po policje. Nikt nic lepszego nie wymyśli, to jedyne osoby, które będą chciały mi pomóc. Po cichu weszłam do kuchni gdzie znajdował się telefon i wybrałam numer alarmowy. Pani odebrała, a ja szeptem postarałam się powiedzieć jej co się stało. W pewnym momencie, gdy miałam podawać adres usłyszałam śmiech za sobą. Zamknęłam oczy, krzyknęłam głośne pomocy i zobaczyłam jak telefon zlatuje ze ściany i spada na ziemię. W tym momencie mogłam pierwszy raz zobaczyć twarz mężczyzny. 

-Drake? Co ty tu do cholery robisz!!- krzyknęłam, nie wiem czy powinnam, ale mniej obawiałam się o swoje życie widząc właśnie jego.

-Stoję, przyjechałem się pozbyć twojego męża.- wypowiadając jego stan w związku zadrwił.- jednakże ty i twój pierdolony spryt sprzątnęliście mi go sprzed nosa.- 

-Iii co teraz? Zabijesz mnie?- spytałam wiedząc, że to pytanie w tym momencie mija się z celem.




One moment can change everythingWhere stories live. Discover now