cz.III {9} ,,To bez znaczenia"

1.6K 116 7
                                    

Na zadane przeze mnie pytanie roześmiał się. Jednak nie był to przyjazny śmiech. Powiedziałabym, że wręcz przeciwnie. Kąciki jego ust wróciły na swoje miejsce tak szybko jak się podniosły. Natomiast jego wzrok... Był tak zimny i zły, a za razem miał w sobie coś, coś co widziałam tamtej nocy.. No.. w tedy... w każdym razie wspominam ją miło. Widząc jego zapatrzenie postanowiłam ponowić swoje pytanie.
-I co teraz zrobisz?
-Posłuchaj.- powiedział szybko i podsunął się do mnie tak, że mogłam poczuć jego oddech na sobie.
-Słucham.- wyszeptałam zamykając odruchowo oczy, aby się nie rozpłakać.
-Nie mów, tylko słuchaj.- dodał i położył ręce tuż obok mojej głowy. No nieźle, jeśli teraz postanowi mnie zabić to nie będzie miał ku temu najmniejszych przeszkód.-Biorąc pod uwagę, że wezwałaś psy. Nie zostaniemy tu zbyt długo. Nie mogę też puścić cię wolno.- w tym momencie moje usta otworzyły się, a ja spróbowałam wydobyć z siebie dźwięk. Jednak na marne.-Miałaś słuchać, a nie przerywać mi w tedy, gdy mówię. Masz dwa wyjścia. Rozbierasz się tutaj, robimy szybki numerek, a kiedy wpadają psy udajesz ze jesteś pod wpływem, zamykają cię na 48h. Lub: Spierdalamy już, teraz z tego twojego słodziutkiego mieszkanka.- zaśmiał się drwiąc z wystroju mojej kuchni. Jestem kobietą dobra?. Starałam się milczeć.- a reszty dowiesz się później, ale finalnie odwiozę cię do twojej rodziny- słowo rodzina wzbudziło we mnie mój instynkt macierzyński, który prawie obumarł. Nie wąchając się ani chwili wybrałam opcje numer dwa.
Drake pozwolił mi zabrać kilka potrzebnych mi rzeczy. Zrobiłam to w przeciągu kilku minut. Wybiegłam tuż za nim w kierunku jego samochodu.
-Pas.- powiedział donośnym tonem. Nie chcąc się z nim kłócić zrobiłam jak rozkazał.

W mojej głowie roiło się od informacji, które są mi potrzebne, aby uzyskać wewnętrzny spokój. Chociażby to, co to wszystko ma znaczyć, oraz dlaczego akurat my! Jest tysiące podobnych rodzin do naszej. Całe życie w telewizji, jak powiedziałby Justin. Powinni nam płacić za ukazywanie naszego wizerunku w wiadomościach. Myśląc o tym wszystkim zaśmiałam się lekko pod nosem, a Drake spojrzał na mnie przenikliwie.
-Coś cię bawi?- Spytał.
-Nie, po prostu wspominam sobie.- wzruszyłam ramionami i oparłam się głową o szybę. Po chwili zorientowałam się, że zjeżdżamy do lasu. Niestety nawet z naturą nie mam ciekawych wspomnień.
-Nie denerwuj się, to nic wielkiego.- próbował mnie uspokoić, w kiedy zgasił silnik w środku lasu moje serce zaczęło szybciej bić.
-Błagam, jeśli chcesz mnie zabić to mnie zastrzel. Tylko mnie nie bij, ani nie gwałć.- powiedziałam prawie płacząc. Mężczyzna odpiął pas swój, jak i mój.
-Nie panikuj. Jesteśmy tutaj sami, nikt nie wie o tym. Nie musisz się martwić o zbiorowy gwałt. Chce jedynie porozmawiać.- uniósł brew czekając na moją zgodę.
-Okey, byle szybko.
-Nie mam cię na liście, więc nie zabije cię. To zadanie nie należy do mnie. Jednak powinienem zawieźć cię do osoby, która to wszystko zorganizowała.
-Mianowicie?-dopytałam.
-Paula.- uśmiechnął się w moim kierunku, a ja zacisnęłam swoje pięści na samo imię tej kobiety.-Wiem, że za sobą nie przepadacie, ale to nie ma teraz znaczenia. Uwierz.
********************************************
Ogromnie się cieszę, że jesteście tutaj! Dziękuję każdemu z osobna. Jak podoba wam się nowy rozdział? Spodziewaliście się, że to właśnie Paula stoi za tym wszystkim?

One moment can change everythingTempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang