cz.III {2} ,,Wszechobecna krew"

3.5K 270 24
                                    

Justin's POV

Jeśli chodzi o sam przebieg porodu, przy którym byłem od samego początku, to najbardziej zszokował mnie sposób rodzenia i nie chodzi mi tutaj o wszechobecną krew. Przede wszystkim chodzi o nagość rodzącej i całkowity brak znajomości z osobą przyjmującą poród. Gdy wszedłem na sale porodową, zobaczyłem ładne kolory ścian, jakże inne od tych, które zazwyczaj można zobaczyć w szpitalach. Sala porodowa nie była pomalowana po prostu biała farbą, lecz w różnych odcieniach żółci, brzoskwini, pomarańczu i fioletu. O ile pamiętam, sala nazywała się jakoś słodko.
W szpitalu każda sala porodowa pomalowana była na inne, ciepłe kolory i od tej właśnie kolorystyki była też nazwana. Super sprawa! Dzięki temu kobieta rodząca ma poczucie domowej atmosfery, przynajmniej tak mi się wydaje. Ja nie czułem się jak w szpitalu. Może bardziej, jak w jakimś hotelu. Kolorystyka jako pierwsza rzuciła mi się w oczy i bardzo pozytywnie zaskoczyła. Spodziewałem się bieli. To co zaskoczyło mnie negatywnie, to leżąca na specjalnym łóżku moja żona z wyciągniętymi do góry nogami i jakaś obca baba zaglądające jej w krocze! Ja bym tak chyba nie potrafił. Zdaję sobie sprawę, że mimo iż żyjemy w XXI wieku taki sposób rodzenia jest najlepszy i znany od tysięcy lat. Jedno z najbardziej intymnych miejsc ciała pokazywane jest ze szczegółami i w dużym przybliżeniu osobie całkowicie obcej. Mało tego, że jest pokazywane, to jeszcze dotykane! Dla mnie, jako mężczyzny, jest to kompletna abstrakcja! Do tego wielki halogen skierowany w to jedno konkretne, wiadome miejsce. Prawie jak w kinie. Szoku doznałem, gdy dowiedziałem się, że ta obca kobieta nie jest nawet lekarzem, a tylko położną. W życiu naoglądałem się już wiele filmów i scen porodowych. Do tej pory zawsze wydawało mi się, że poród przyjmuje lekarz, a nie położna. Może jestem w błędzie, ale zdawało mi się, że położna jest tylko pomocnikiem lekarza, a tutaj było zupełnie odwrotnie. Położna prawie cały czas była przy żonie, instruowała ją, znosiła jej jęki, krzyki i wyzwiska, wykazała się anielską, cierpliwością gdy żona kompletnie nie raczyła współpracować. W sumie tej kobiecie należy się jakiś dodatek za stresująca pracę, bo jeśli takich bab jak Alex na porodówkach jest więcej, to współczuje wszystkich tym, którzy na porodówkach pracują.

Oczywiście rozumiem, że przy porodzie zawsze był, jest i prawdopodobnie długo jeszcze będzie ból, ale śmiem twierdzić, że ból porodowy jest jednak mniejszy niż ból złamanego kręgosłupa. Nawet jeśli jestem w błędzie, to jak rozumiem i całkowicie usprawiedliwiam krzyki, to kompletnie nie kapuję, dlaczego kobiety wyzywają swoich chłopów od najgorszych? Przecież poród jest następstwem albo wspólnej, zaplanowanej decyzji i zgody zarówno jednej jak i drugiej strony, albo też efektem miłości dwojga osób, które ewentualną ciążę biorą przecież pod uwagę. Przyznam, że słysząc te wszystkie epitety, facet czuje się cholernie niekomfortowo, tym bardziej, że wypowiadane są w obecności osób trzecich, a to już podchodzi pod bezczeszczenie męskiej godności. Trudno jest wspierać kobietę w takiej sytuacji. Z jednej strony normalny facet wie, że musi to robić, ale z drugiej strony gdzieś tam głęboko w głowie jest myśl, by walnąć się w łeb i zemdleć.
Byłem też zdziwiony, że lekarz zaglądał do mojej żony właściwie tylko na wezwanie położnej, by skonsultować dalsze kroki lub ewentualne podanie jakieś prochy. Jedynie zachowanie lekarza, moim zdaniem, było „średnie", bo zamiast siedzieć przy rodzącej, ten krążył gdzieś po korytarzu. Z tego co słyszałem „obsługiwał" kilka porodów na raz. Do tej pory nie wiem, czy w tym dniu na porodówce był tylko jeden lekarz?

Nie rozumiem, dlaczego powstało takie twierdzenie, że mężczyźni nie chcą być przy porodach. Nie rozumiem, dlaczego facet mdleje przy porodzie i nie rozumiem, dlaczego grono ludzi twierdzi, że facet przy porodzie to tylko dodatkowy problem. Uważam, że sam poród to bułka z masłem. Byłem jednak przyzwyczajony, przez filmy oglądane w telewizji, do troszkę innego scenariusza, który rozgrywa się w czasie porodu. Myślałem, że na sali będzie bez przerwy co najmniej jeden lekarz i kilka położnych. Myślałem, że dziecko zostanie delikatnie wyjęte z łona, a rodząca otrzyma jakieś medykamenty, by mniej bolało. Byłem przekonany, że nogi i krocze będzie okryte jakimiś prześcieradłami zapobiegającymi ewentualnemu zakażeniu czy po prostu lepszemu komfortowi rodzącej. To wszystko przez filmy, bo takie są w nich sceny. Nie żałuję, że byłem przy porodzie. Wręcz przeciwnie! Jestem szczęśliwy z tego faktu. Te kilka godzin zapamiętam na całe życie! Nie chwaląc się, ale jestem z siebie dumny, że mogłem wspierać żonę i że dałem radę. Patrząc na mój przykład, jakoś nie chce mi się wierzyć, że mężczyzna jest taki słaby i delikatny, jeśli chodzi o poród. Póki co, jest to dla mnie wymysł kobiet, którym nie dane było rodzić przy swoim facecie. Nie powiem, że chciałbym takie widoki oglądać codziennie.

Cieszę się, że jak i ja, jak i Alex mamy już to za sobą. Następnym razem chciałbym, aby poród był przeprowadzany przez cesarskie cięcie. Byłoby to dużo bardziej komfortowe dla mnie jak i dla niej.
*********************************************************
190 gwiazdek i 40 komentarzy i nowy :)

One moment can change everythingWhere stories live. Discover now