{25} ,,Czy ty go kochasz?''

9.7K 422 27
                                    

Alex's POV

Wybiegłam z domu, tak szybko jak potrafiłam. Łzy zaczęły spływać po mojej twarzy, a jesienny wiatr otulił moje ciało. Czułam się gorzej niż źle. Kolejny raz dałam mu satysfakcję z upokorzenia mnie. Po raz kolejny uniósł na mnie rękę, chociaż obiecał się zmienić.

Jego słowa są puste, a miejsce, w którym kiedyś było serce, prawdopodobnie jest przykryte grubą warstwą kurzu. Zastanawiam się jak mogłam być na tyle bezmyślną, aby czuć się kiedykolwiek przy nim szczęśliwa. Ten człowiek wniósł do mojego życia tak wiele nieszczęść. Nienawidzę go z dnia na dzień co raz bardziej, ale mimo wszystko nie umiem.

Nie umiem uciec i zostawić go samego z tymi problemami. Dla każdego jest nadzieja, więc jest na pewno i dla niego. Co mam zrobić, aby mu pomóc?

Zaszlochałam raz jeszcze, a wolną dłonią wytarłam nadmiar łez, które skapywały z mojego nosa. Nienawidzę jesieni, to najgorsza pora roku, która powoduje depresję u tak wielu osób. Na moje nieszczęście byłam jedną z nich. Myśl, że jestem skazana na tego zimnego jak lód chłopaka sprawia, że mam ochotę rzucić się pod samochód.

Było mniej więcej południe, a niebo było pociemniałe przez nadmiar chmur, które były zapowiedzią nadchodzącej ulewy. Och jak ja nienawidzę jesieni.

Nie znam tego miasta, nie wiem gdzie mam iść, nie wiem co mam ze sobą zrobić. Najchętniej zakończyłabym swoje życie, ale w głębi mojego serca jest mały promyk nadziei. Nadziei, że jeszcze kiedyś będę w stanie o tym wszystkim zapomnieć.

Tęsknię za tatą, która jak to każdy rodzic potrafił denerwować. Sprawiał, że przez krótki okres czasu mogłam go nienawidzić, a po chwili dziękować Bogu, że jest tutaj obok i mnie kocha.
który jak twierdzi Justin jest kłamcą. Po śmierci mojej matki oboje to przeżyliśmy. Czy to możliwe by się mnie bał? Zawsze na wieść o jego nowej koleżance reagowałam krzykiem.. ale tylko dlatego, że wiedziałam.. wiedziałam, że nikt nie będzie w stanie mi zastąpić matki.

Chodnik, którym szłam w kierunku jakiegoś parku odbijał się od moich łez i kropel, które spadały z nieba. W tej chwili nie przeszkadzała mi pogoda, pragnęłam pobyć sam na sam ze swoimi problemami i spróbować je w jakikolwiek rozwiązać. Ale czy dam radę? Czy dam radę pomóc sobie, chcąc w tym samym czasie pomóc Justinowi? Czy to nie jest dla mnie za wiele?

Usiadłam sama. Siedziałam na jakiejś starej ławce, z której odchodziła stara farba. Zgarnęłam swoje włosy za ucho, które po chwili i tak zostały rozwiane przez zimny wiatr. Starałam się skupić na swojej przyszłości, o ile jeszcze ją mam.

Na dworze było zimno, sama świadomość, że za niedługo ziemia będzie pokryta grubą warstwą śniegu sprawia, że trzęsę się jeszcze bardziej. Najchętniej siedziałabym teraz na balkonie mojego pokoju z herbatą, która ogrzałaby mnie w tej mroźny dzień.

Obok mnie leżałby mój kot, który mruczałby z przyjemności za każdym razem, gdybym go głaskała. Boże, jak ja tęsknię za dawnym życiem. Owinęłam się mocniej bluzą. Z całego zamieszania zapomniałam wziąć kurtki. Moje ciało przechodziły zimne dreszcze.

Było tak wcześnie, a ja nie marzyłam o niczym innym jak wejściu do łóżka i spędzeniu w nim reszty życia. Tak, to jest to czego pragnę teraz najbardziej. 

***

Długo stałam przed domem przyjaciela Justina, zanim zdecydowałam się pociągnąć za klamkę. Bałam się spotkania z chłopakiem i bałam się pytań ze strony Fredo. Rozejrzałam się po przedpokoju i na moje szczęście, nie spotkałam nigdzie wzrokiem szatyna. Odetchnęłam z ulgą.Jak najciszej się dało, zsunęłam z siebie przemoczone trampki i skierowałam się do łazienki na dole. Moje włosy były posklejane przez deszcz i wyglądały okropnie. Ciesze się, że nie miałam na sobie jakiegokolwiek makijażu, który teraz pewnie spływałby z mojej twarzy.Wyszłam po cichu i zaczęłam kierować się w stronę schodów, ale przerwał mi męski głos.- Alex, możemy porozmawiać? - usłyszałam Fredo, który jak duch wyjawił się z kuchni. Złączyłam usta w cienką linię. Skinęłam delikatnie głową.- Trzymaj - powiedział, po czym rzucił we mnie jakimś ubraniem. Zmarszczyłam brwi, nie wiedząc co to. - Załóż moją bluzę, a swoją wrzuć do pralki. Jesteś cała mokra. Czy on czyta w moich myślach? Zrobiłam o co prosił, a po chwili usiadłam obok niego na kanapie. Telewizor był wyłączony, a pokój rozświetlała jedynie mała lampka, stojąca na stoliku na przeciwko. - G-gdzie jest Justin? - spytałam, nie chcąc wcale tego wiedzieć. Miałam ochotę rozpłakać się na nowo, gdy tylko o nim pomyślałam. - Wyszedł parę minut temu - wzruszył ramionami. - Ale nie martw się. Nie poszedł szukać ciebie. - Skąd wiesz?- Dzwonił telefon i ktoś chciał się z nim spotkać. - Kto?- Nie wiem, Alex. Po głosie wnioskuję, że była to jakaś dziewczynaDziewczyna? Z kim Justin miałby się spotkać? Nie żeby mnie to jakkolwiek interesowało, ale byłam pewna, że jedyną osobą jaką zna tutaj w Chicago jest Fredo, który jest mężczyzną, a na dodatek tego siedzi teraz ze mną w salonie. - Jesteś zła? - Zła? - odpowiedziałam pytaniem na pytanie i zmrużyłam lekko oczy. - Powinnam?- No nie wiem, ale twój chłopak wyszedł z inną - zarumieniłam się. Całkowicie zapomniałam, że w jego oczach ja i Justin tworzymy szczęśliwą parę.- Nie. Myślę, że mu ufam - powiedziałam sama nie wierząc w swoje słowa. Justin to ostatnia osoba na mojej liście zaufanych.- Jak chcesz - uśmiechnął się szczerze w moją stronę. - Alex, czy między wami wszystko dobrze?Przełknęłam głośno ślinę. Nienawidziłam kłamać.- Tak, czemu pytasz? - posłałam fałszywy uśmiech, którego chyba nie kupił, bo pokręcił głową.- Nie oszukasz mnie. Widzę jak się zachowujecie. Już drugi raz widzę jak przez niego płaczesz i starasz się uciec. O co chodzi? Przygryzłam wargę i zaczęłam bawić się rąbkiem bluzy Fredo. Co mam mu powiedzieć? Że jego przyjaciel nie jest taki, za jakiego go ma? Że nie jestem jego dziewczyną?Czy jestem gotowa posunąć się do wyjawienia prawdy i zniszczenia ich wieloletniej przyjaźni? Nie.- Po prostu się kłócimy - wzruszyłam ramionami. - Jak to w każdym związku. - Alex... - zaczął, opierając głowę o zagłówek kanapy. - Ja rozumiem kłótnie, ale nie takie, gdzie ty biegniesz, on cię goni, ty każesz mi go zatrzymać, a on chce cię gonić. - Doceniam, że się martwisz, ale nic się nie dzieje. - Czy on kiedykolwiek uniósł na ciebie rękę? - spytał, a ja momentalnie zesztywniałam. - To znaczy nie chcę go stawiać w jakimś złym świetle, bo to naprawdę świetny chłopak, no ale... obydwoje wiemy jak wybuchowy potrafi być.Uśmiechnęłam się lekko, nadal bawiąc się rąbkiem jego bluzy. Zadaje mi pytania, na które nie jestem w stanie odpowiedzieć. W sumie jestem, ale nie chcę zniszczyć ich przyjaźni. - Alex - powiedział, łapiąc za moją dłoń, przez co rozszerzyłam oczy. - Obiecam, że jeśli mi powiesz, nic mu nie powtórzę, a ci pomogę. Więc? Czy Justin kiedykolwiek cię uderzył? Przejechałam językiem po mojej dolnej wardze, która od tego całego stresu stała się sucha.- Nie. Nigdy nie podniósł na mnie ręki - skłamałam, czując jak łzy napływają do moich oczu.- Dobrze. Gdyby tylko zdecydował się to zrobić od razu masz mi o tym powiedzieć, rozumiesz? - powiedział tak, abym była w stanie doskonale zrozumieć co ma na myśli.- A jeśli tak się stanie? Jeśli mnie uderzy, to co zrobisz? - spytałam, będąc ciekawą.Fredo wstał z kanapy, a wolną dłonią przeczesał swoje włosy. - Cóż... - zaczął, będąc widocznie zdenerwowanym. - Będę musiał usunąć go z domu.- Wyrzuciłbyś swojego przyjaciela ze względu na dziewczynę? - byłam zszokowana.- Miejmy nadzieję, że do tego nigdy nie dojdzie. Chodź - wskazał głową na kuchnię, więc wstałam i poszłam jego śladem.Siedzieliśmy w kuchni pijąc sok pomarańczowy. Fredo nie zadawał mi więcej pytań o Justina, ani o nasz "związek". Rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym, jak gdybyśmy byli przyjaciółmi od lat, a nie od czterech dni. - Alex... czy mógłbym cię jeszcze o coś spytać?- Jasne - skinęłam delikatnie głową.- Czy ty go kochasz? - Kocham kogo? - odwróciłam się kiedy dostrzegłam Justina. Pijanego.
**********************************************
Byliście aktywni... No wiec TA DAM! Spodziewaliście sie takiego zwrotu akcji? Justin musiał sobie ulżyć.. Jak myślicie? W jaki sposób?
Gwiazdki i komentarze motywują do dalszego pisania! 💋

One moment can change everythingWhere stories live. Discover now