Prolog

7.4K 184 19
                                    

-Hej Viviane, idziemy świętować zakończenie kręcenia serialu, idziesz z nami?- Tom owinął ramię wokół mojej szyi.

- A gdzie idziecie?-Zapytałam strącają jego rękę.

-Do baru na sunset street-Popatrzyłam na niego niepewnie- No daj spokój, nie daj się namawiać.

-Viv musisz wyluzować- Dołączyła się Alexis- Wiemy, że niedawno zerwaliście z Dominicem, ale to nie koniec świata, pokaż mu, że jego zdrada cię nie obeszła, zabaw się.

Moja menadżerka kazałaby mi lecieć tam w podskokach, długo pracowała, żeby zmienić mój image grzecznej dziewczynki na niegrzeczną i pełną zapału gwiazdkę hollywood'u, teraz muszę robić wszystko, aby go podtrzymać, na co składa się chodzenie do klubów, tańczenie, picie w nieograniczonych ilościach i całowanie się z nieznajomymi chłopakami i mimo, że nie robiłam żadnej z tych rzeczy więcej niż raz, wszyscy właśnie za taką mnie mają.

-Dobra chodźmy- Siadłam na tylnym siedzeniu czarnego mercedesa, który ruszył z piskiem opon w stronę klubu.

Klub jest zapełnionymi potnymi ciałami, zapachem alkoholu i papierosów, skrzywiłam się gdy jakiś spocony koleś otarł się o moje ramię. Tom poprowadził mnie do baru, gdzie natychmiast olał moją osobę i zaczął flirtować z blondynką samotnie sączącą drinka.

-Poproszę Margaritę- Krzyknęłam do barmana, żeby mnie usłyszał.

Mężczyzna postawił przede mną wysoką szklankę z kolorowym drinkiem. Upiłam łyczek i poczułam przyjemne ciepło rozlewające się w moim gardle.

-Hej, czy ty nie jesteś Viviane Hunt?- Chłopak z blond czupryną siedzący kilka krzesełek dalej przysunął się do mnie.

-Yhmm- Uśmiechnęłam się krzywo.

-Super- Wykrzyknął entuzjastycznie- Mogę postawić ci drinka?

Uniosłam swój kieliszek dając mu znać, że się spóźnił.

-No to następnego?- Nie dawał za wygraną

-Zobaczymy- Uśmiechnęłam się lekko i zatrzepotałam rzęsami.

Lubiłam gdy chłopcy ślini się na mój widok, no bo kto nie lubi? Często wykorzystywałam takie sytuacje, ale tylko po to żeby potem zostawić ich i wyjść nic nie mówiąc, czy to nie zabawne, jak bardzo są w tamtym momencie od ciebie zależni?

-Hej chcesz może zatańczyć?-Wskazał głową na parkiet, na którym dużo ciał ocierało się o siebie.

Ale to było tym czego w tamtym momencie potrzebowałam, musiałam się wyluzować, musiałam zapomnieć o tym jak idiota Dominic Parkenson, wielka gwiazda popu mnie zdardził, musiałam zapomnieć o bólu jaki czułam, gdy przyłapałam go na tylnym siedzeniu mojego samochodu z jego wizażystką.

Skinęłam głową i dopiłam resztkę drinka. Parkiet był zatłoczony ludźmi podskakujących w rytm muzyki. Po chwili i ja do nich dołączyłam, chłopak przysunął mnie bliżej siebie, wcale nie protestowałam, wcale nie odepchnęłam jego rąk spoczywających na moich biodrach, nie chciałam tego. Chciałam się zabawić.

Po kilku piosenkach i próbach chłopaka dobrania się do mnie, opadłam zmęczona na stołek barowy.

-Chyba obiecałeś mi drinka?- Uśmiechnęłam się do niego kokieteryjnie.

-Masz rację, barman- Krzyknął- dla tej pięknej pani będzie Mojito, a dla mnie whisky z lodem.

-Jak tak w ogóle masz na imię co? -Zapytałam zdając sobie sprawę, że nie wiem nawet jak ten koleś się nazywa.

-Dylan- Uśmiechnął się słodko.

-Wiec Dylanie dziękuję za drinka- Powiedziałam gdy barman podaję nam nasze szklanki.

Przez chwilę siedzimy nic nie mówiąc, tylko sącząc nasze napoje.

-Panno Hunt ile masz w ogóle lat?- Zapytał po chwili uśmiechając się łobuzersko.

-Osiemnaście- Powiedziałam zgodnie z prawdą.

-A więc jesteś tu nielegalnie- Udał oburzenie.

-Gdy masz pieniądze słowo nielegalnie nie istnieje- Puściłam mu oczko i dopiłam swojego, kolorowego drinka.

Moja głowa nagle robi się lekka, a oczy lekko zachodzą mgłą, dziwne nigdy nie miałam aż tak słabej głowy. Nie zwracam na to większej uwagi i ciągnę chłopaka na parkiet.

***

Obudziłam się z wielkim bólem głowy i nudnościami. Szybko pobiegłam do łazienki i zwróciłam wszystko co zjadłam w ciągu ostatnich dwudziestu czterech godzin. Czuję się bardzo dziwnie, nigdy jeszcze nie czułam się, aż tak źle po alkoholu, a szczególnie po dwóch drinkach.

Z ulgą stwierdzam, że w moim mieszkaniu, ani łóżku nikogo nie ma. Idę do kuchni po drodze zakładając na siebie ciepły sweter.

-Veronica co ty tu robisz?- Co do jasnej cholery moja menedżerka robi w moim domu?- I jak tu weszłaś?

-Co pamiętasz z ostatniego wieczoru?-Kompletnie ignoruję moje pytanie.

-No pamiętam tego chłopaka Dylana, tańczyliśmy, potem kupił mi drinka i potem znów tańczyliśmy- Przeszukuję szafki w poszukiwaniu aspiryny- I to chyba tyle- Powiedziałam odkręcając pudełeczko z tabletkami, które są moim zbawieniem.

-Och Viviane, biedna Viviane- Moja menadżerka pokręciła głową z podłym i przerażającym uśmieszkiem na twarzy- Jest tyle rzeczy, których nie pamiętasz, ale to chyba i lepiej.

--
Oto i prolog, mam nadzieję że ta historia wam się spodoba. Viviane na razie może wam się wydawać niezbyt zachęcającą osobą, ale nie skreślajcie jej jeszcze, dajcie jej szanse ;)

Love affairOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz