Miłość męsko-męska
Crossdressing*Niall's pov*
W naszym świecie ludzie dzielą się na Alfy, Bety i Omegi. Każda Alfa zostaje w rodzinie gdzie ojciec pokazuje jak ma rządzić w stadzie. Bety również zostają w domu, lecz szkolone są na zastępców lub opiekunów Omeg. Ostatnia grupa, czyli Omegi, do których należę. W wieku trzech lat, zostajemy zabrane od swoich rodziców i oddane pod opiekę wyszkolonej już Bety. Zostajemy tam wyszkolone na przykładnych partnerów oraz jak mamy zajmować się młodymi. Jesteśmy pod ich opieką do 17 urodzin, a potem wracamy do swoich stad. Tam rodzice informują nas kto będzie naszym partnerem na całe życie. W tym roku, wraz z Harry'm, moim przyjacielem, który również jest omegą, kończymy 17 lat.
Znamy się od urodzenia, którym rządzą nasi bracia. Mój - Magnus i jego - Alec. W nasze czwarte urodziny nasi rodzice ulegli wypadkowi, przez co to oni muszą wybrać nam partnerów. W naszym świecie każdy rodzaj pary jest dozwolony. Dlatego mogę za partnera mieć albo kobietę, albo mężczyznę. Jestem ciekawy co los mi i Lou zgotuje.
******************************************************************************************
-Niall, pobudka.- poczułem oddech przy uchu. Wymruczałem coś niezrozumiałego i odwróciłem się na drugi bok.
-Oh... Czyli chcesz pilotkę?- Spytał głosem, który używał zawsze, gdy chciał mnie do czegoś przekonać.
-Ty. Mała. Parszywa. Mendo.-wysyczałem z rozbawieniem . Wsparłem się ma łokcie i spojrzałem na niego mrużąc oczy.
-Tak, Tak.- machnął lekceważąco ręką.
-Nienawidzę cię Styles.- mruknąłem opadając na poduszkę.
- Też cię kocham.- zacmokał w powietrzu i stał kierując się w stronę drzwi. Kiedy już miał wyjść, odwrócił się w moją stronę.
-Ubierz się szybko.- odparł- Wiesz, że pani S. nie lubi jak się ociągasz.-dodał, po czym wyszedł, zamykając za sobą drzwi.
Szybko wstałem z łóżka, wyciągnąłem ubrania z szafki i poszedłem się ubrać.
Gotowy, zszedłem na dół, do kuchni. Na stole stało już pełno jedzenia. Pani Smith, nasza opiekunka, stała przy kuchence i coś gotowała, a Harry, kroił owoce. Pani Smith była ładną brunetką. mimo jej 30 lat nadal wyglądała jak nastolatka.
-Dobry.- przywitałem się, aby zwrócić ich uwagę.
-Oh...!-- rzekła zaskoczona brunetka. Odwróciła się w moją stronę i dodała. - Stałeś.- posłała mi szeroki uśmiech, który odwzajemniłem.
-Było to niemal niemożliwe...- teatralnie westchnąłem i złapałem za serce.- Ale po wielu próbach udało się.- zachichotałem z miny opiekunki. Po chwili wszyscy obecni w kuchni zaczęli się śmiać.
-Dobra, dobra aktorko ze spalonego teatru.- odparł rozbawiony głos zza mnie. jego właścicielem okazał się mąż pani S., Derek.
-Ha ha ha. -udałem śmiech- Bardzo śmieszne Der.- do niego mogliśmy się zwracać po imieniu, bo stwierdził, że jak mówimy Pan S. lub Pan Smith, to czuje się staro.
-No wiem, princesso...- odparł rozkopując mi fryzurę.- Dobra siadajcie.-usiadł na swoim stałym miejscu, a my podążyliśmy w jego ślady.
-Smacznego- rzekłem, na co dostałem odpowiedź os reszty. Do końca śniadania nie odzywał się już nikt.
Kiedy wszyscy już pojedli wraz z lokatym zaczęliśmy zbierać talerze. nasze poczynania przerwał Derek.-Chłopcy.- mruknął- Dzisiaj jest wasz dzień. Macie dużo prezentów do odpakowania.- posłał nam uśmiech, co obaj odwzajemniliśmy.
-Stoją one w salonie.- dodała Pani S.
Spojrzeliśmy z Harry'm na siebie i biegiem ruszyliśmy do salonu, w akompaniamencie śmiechu pozostałej dwójki. Kiedy dotarliśmy do pomieszczenia, w oczy rzuciły nam się dwie góry prezentów. po prawej były moje, opakowane w niebieski kolor, a po lewej Harry'ego, w zielony. ruszyliśmy, każdy do swojego stosu. Otwieraliśmy prezent po prezencie.
CZYTASZ
Prompts by Sanyani
FanfictionPrompty lub mojego autorstwa One-shoty o tematyce różnorakiej. Czytać i krytykować zapraszam. :* ;* :)