Tom II, Rozdział XVI

Zacznij od początku
                                    

— Wszyscy, którzy chcą należeć do naszej paczki, muszą wyciąć to sobie na ręce — wyjaśnił Benny.

— Co to jest?

— To znak naszej przyjaźni — wyjaśnił Seth.

— Dlaczego akurat trójkąt? — zdziwiła się, próbując przypomnieć sobie wszelkie znaczenia tego symbolu, jednak żaden z nich nie wydawało się odpowiednie.

— Bo jest nas trzech — wyjaśnił nieco zażenowany czarnowłosy.

Ach, to wiele tłumaczy... — pomyślała Lizz, orientując się, że głos w jej głowie miał takie samo, zakłopotane brzmienie, jak głos nowego kolegi.

— Początkowo to była kreska, ale wtedy zjawił się Seth, więc to zmieniliśmy. Jeśli chcesz, możemy dodać gdzieś czwartą kreskę, specjalnie dla ciebie — zaoferował Benjamin.

Chciała podziękować, sama wizja cięcia się nożem z tak błahego powodu była wystarczająco bezsensowna, jednak nim zdążyła otworzyć usta, Benny stanowczo wyraził swoje zdanie.

— No co ty, Ben! Nawet nie pytaj, oczywiście, że musimy zrobić nową linię. O tu, przez sam środek — powiedział, wyrywając nóż z dłoni kolegi i delikatnie przejeżdżając jego ostrzem po swojej skórze. W miejscu, gdzie zamierzał za chwilę się zranić.

Wszyscy trzej zgodnie kiwnęli głowami. Benny przycisnął nóż do ręki.

— Od dziś, do końca życia, przysięgam, że zawsze będę waszym przyjacielem i nie opuszczę was, aż do końca swoich dni — rzekł uroczyście i zrobił naciecie.

Krew zaczęła powoli sączyć się z niewielkiej ranki. Brunet podał nóż Sethowi, który zachowawszy się w ten sam sposób przekazał go liderowi grupy. Gdy ten odprawił ich osobliwy rytuał, podał ostrze szlachciance.

Popatrzyła na zanieczyszczone ostrze, nie mogąc pozbyć się ochoty otarcia go, zanim będzie zmuszona dotknąć nim ręki, ale wiedziała, że mogłoby się to spotkać z dezaprobatą. Przede wszystkim, musiała myśleć o wykonaniu swojego zadania, ewentualne problemy — zakażenia, czy choroby, postanowiła zostawić w rękach Sebastiana — niech on się martwi, jak utrzymać ją przy życiu odpowiednio długo. Wzięła głęboki oddech i wykonała nacięcie. Bolało mniej, niż się spodziewała.

— Od dziś, do końca życia, przysięgam, że zawsze będę waszym przyjacielem i nie puszczę was, aż do końca swoich dni — wyrecytowała niegramatyczną przysięgę.

Zadowolony, wręcz dumny Ben, odebrał od niej nóż, schował go do pudełka i owinąwszy materiałem, zaniósł z powrotem do szuflady.

— Proszę, wytrzyj krew. Jeśli ktoś ją zobaczy będziesz mieć problemy — wyjaśnił Seth, podając dziewczynie białą, materiałową chusteczkę.

— Dziękuję — szepnęła.

Ledwie zdążyli zetrzeć ze swoich ciał wszelkie ślady zawarcia przymierza, gdy bez ostrzeżenia, energicznie otworzyły się drzwi. Stanął w nich Sebastian i zmierzył całą czwórkę wrogim spojrzeniem. Wydawał się zdenerwowany. Elizabeth przewróciła oczami i dyskretnie machnęła na niego ręką.

— Co wy tu wyprawiacie? — zapytał groźnie.

— Kim pan jest? — warknął bezczelnie Ben, zbliżając się do mężczyzny.

— Jestem nowym nauczycielem literatury i łaciny — wyjaśnił. — A teraz wytłumacz mi, co tu się dzieje — rozkazał chłopcu, z miną tak przerażającą, że cała pewność siebie blondyna uleciała w jednej chwili.

Kuroshitsuji: Czarna Róża DemonaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz