Wrażliwych czytelników uprasza się o zamknięcie oczu lub założenie masek tlenowych ♥️♥️
Stałam w mieszkaniu Ethan'a. Byłam tam. Niebezpiecznie prawdziwa, tak jak to miejsce i wierciłam się niecierpliwie, stojąc przed lustrem w sporych rozmiarów korytarzu i czekałam. Czekałam, aż Collins przyniesie mi ubrania na zmianę.Tak powiedział. Nic więcej. Cała droga z siłowni tutaj stała się wyblakłym wspomnieniem od razu, gdy przekroczyłam próg. Druga klatka. Trzecie piętro. Drzwi z numerem czterdzieści siedem. Tylko tyle.
Patrzyłam sobie w oczy i słuchałam odgłosów krzątaniny dochodzących z pokoju za moimi plecami. Serce waliło mi w piersi tak mocno, że byłam przekonana, że słyszał mnie cały blok. Nie dusiłam tego w sobie. Pozwoliłam niepokornemu narządowi robić, co chciał, bo na wstyd było już za późno.
Czułam się inaczej. Jakbym nagle dostroiła wszystkie częstotliwości w mózgu i w końcu pogodziła się z faktem, że to co nieuniknione, musiało się w końcu wydarzyć.
A my byliśmy nieuniknieni. Od zawsze. Od pierwszej sekundy, kiedy się spotkaliśmy, do tej ostatniej, na siłowni, kiedy pozbawiona złudzeń i jakichkolwiek wątpliwości, podążyłam za nim do jego mieszkania.
Wszystko, co zdarzyło się pomiędzy naszym pierwszym spotkaniem, a dniem dzisiejszym, było próbą zaprzeczenia temu, co w rzeczywistości działo się między nami. Ta chemia istniała naprawdę. Poszliśmy na wojnę i przegraliśmy tą bitwę.
A teraz wyglądałam na pogodzoną. I nie mogłam się nadziwić, że potrafiłam być przy tym tak irracjonalnie spokojna.
Wiedziałam, że Ethan grał na czas. Dawał mi i sobie odpowiednią przestrzeń, abyśmy mogli zdecydować, co zrobić z tym, co wydarzyło się wcześniej. Ja nie zmieniłam zdania. Byłam żywsza, niż kiedykolwiek wcześniej, moje oczy błyszczały, ucisk w piersi pogłębiał się z każdą sekundą oczekiwania, aż wróci.
Wróci, aby porozmawiać, choć wychodząc z siłowni czułam, że ta rozmowa będzie miała zupełnie inny wymiar i zabraknie w niej najważniejszego.
Słów.
Powoli przeskanowałam swoją sylwetkę i odetchnęłam przez na wpół otwarte usta. Zmieniłam się. Moje ciało wyglądało na słabsze, zmęczone, ale buzująca wewnątrz adrenalina trzymała mnie w swoich sztywnych objęciach i dzięki niej stałam prosto. Choć zdawać się mogło, że cała aż pulsowałam z przejęcia, w okolicy serca byłam dziwnie ukojona.
Niezaprzeczalnie pogodzona. Mój instynkt wygrał. Nie zamierzałam dłużej z nim walczyć.
Przeniosłam wzrok na swoją twarz i westchnęłam cicho widząc głębokie sińce pod oczami i kontrastujące z nimi rumieńce na policzkach. Poskręcane w łagodne fale, ciemne włosy opadały mi na pierś, która unosiła się i opadała w łagodnym, jednostajnym rytmie. Zagryzłam pełne wargi i przechyliłam lekko głowę nie mogąc się nadziwić, że potrafiłam wyglądać na tak roztrzaskaną i kompletną w tej samej chwili.
To było na swój sposób doskonałe. Czułam nieprzeniknione wyczerpanie, a mimo to każda komórka mojego ciała powoli budziła się do życia zwiększając potęgę tego momentu i przeświadczenie, że wreszcie znalazłam się w odpowiednim miejscu.
Zamknęłam oczy i odetchnęłam cicho, wciskając palce w skórę na odsłoniętym brzuchu. Wsłuchałam się w siebie. W swój własny puls i oddech. W dźwięki dochodzące tuż zza moich pleców i ciche, nieznajome skrzypienie podłogi.
YOU ARE READING
Dissonance
Teen FictionJedna decyzja. Tylko jedna wystarczyła, aby moje pozornie poukładane życie znowu runęło. Jedno spojrzenie stalowych, zimnych oczu okazało się być początkiem. Gdybym wiedziała... Pewnie nigdy nie odważyłabym się patrzeć w te oczy z taką ciekawością...